piątek, 28 sierpnia 2015

Blogowe nominacje.

Lato, lato, lato czeka... Zaraz zaraz, przecież to już jesień prawie! Mimo zapowiadanych upałów wieczory stają się chłodne, a zachodzące słońce malowniczo koloruje coraz większą ilość chmur pojawiających się na niebie.

Ja o swoich skojarzeniach z jesienią pisałam już tutaj. A Wam co jako pierwsze przychodzi do głowy kiedy słyszycie "idzie jesień"? Tylko mi nie mówcie, że jest to jesienna depresja!
Jak to dobrze, że przez blogi przetacza się właśnie kolejna fala "Dobrych myśli"! A może już się przetoczyła, tylko ja jak zwykle do tyłu jestem, bo siedziałam nad nominacjami i nie umiałam napisać co nich sensownego wstępu, bo wszystko wydawało się zbyt banalne i niepasujące?

Jakiś czas temu trafiły do mnie dwie nominacje do tej jednej z najlepszych blogowych zabaw. Wspomnieniowe posty nominujących mnie Blogerek możecie przeczytać tutaj: Amelia i Sylwia.

A moje?
Długo się nad tym zastanawiałam, bo byłam już nominowana do tej zabawy (klik) i właściwie wszystko to, co najważniejsze i warte opisania już się w tamtym poście znalazło...

Ale!
Na pewno na uwagę zasługują jeszcze:

marzec 2014r.
Nasza pierwsza z dwóch wycieczek do zabytkowej kopalni węgla Guido w Zabrzu. Będę to wspominać jeszcze dłuuugo. Mimo, że kopalnia nie jest czynna i ogólnie więcej tam zabytków niż maszyn, które znajdują się w kopalniach obecnie, to bardzo fajnie było zobaczyć w jakich warunkach pracuje mój Mężczyzna. A jeszcze jak zgasili światło i zrobiło się całkiem ciemno...

marzec 2015r. 
Zaczynam pracę (staż) w bibliotece. Aż trudno uwierzyć, że został mi jeszcze tylko stażowy poniedziałek bo te pół roku tak szybko minęło... Na szczęście czeka mnie jeszcze cztery miesiące pracy w tym miejscu. I cieszę się strasznie, bo lepszego miejsca nie mogłam chyba sobie wymarzyć.

lipiec 2015!
Najbardziej magiczny wieczór, najpiękniejszy pierścionek i najlepszy Mężczyzna. Cóż więcej mam dodawać? Może tylko zdjęcie, bo kiedyś obiecałam, a nie było okazji.




Do dobrych myśli dołączyła ostatnio nominacja z bloga Pani od biblioteki za którą również bardzo serdecznie dziękuję i żeby nie przedłużać więcej zabieram się za odpowiadanie na pytania.:)

1. Który dzień tygodnia lubisz najbardziej?
Kiedyś najbardziej lubiłam piątki, bo mimo tego, że spędzałam w pracy czas aż do godziny dwudziestej, to zawsze jakoś tak żywo było, dużo dzieci na warsztatach plastycznych, głośna muzyka z ćwiczeń dla pań. Dużo się działo i te piątkowe godziny w pracy mijały błyskawicznie. W wakacje te zajęcia dodatkowe zostały zawieszone, więc chyba postawię na niedzielę. Mój Górnik rzadko wtedy pracuje, możemy się nagadać za cały zapracowany tydzień.

2. Jakich zajęć domowych nie cierpisz?
Układania w szafkach :P jak już się zbiorę i wszystko uporządkuję, to leży ładnie tylko do pierwszego prania, potem wpycham wszystko jak leci i modlę się, żeby nie zaczęło wylatywać, bo znów trzeba by było układać. ;o

3. Kogo określiłbyś mianem "bratniej duszy"?
Wredniaka, no bo kogo innego? Górnik się nie liczy. ;) A Wredniak (miły i kochany!) zawsze potrafi coś mądrego powiedzieć, mimo, że często mu powtarzam, że jest "gupi". Zwłaszcza w ostatnich
tygodniach jest dużym wsparciem... Ale dość tego wychwalania, bo jeszcze chłopak pomyśli, że go lubię!

4. Co robisz gdy masz chandrę?
Czytam, piszę, robię na szydełku, słucham Iron Maiden. W zasadzie robię to samo co w chwilach, gdy mam dobry humor.

5. Za co lubisz swoje miasto?
A może być swoją wieś?:D
Za słońce malujące niebo nad polami za domem, za mgły nad łąkami pod lasem, za magiczne kolory jesienią, za ciszę i spokój, za to, że są dni, kiedy jeden przejeżdżający samochód to dużo.

6. Czy lubisz polskie filmy?
Ogólnie mało filmów lubię i mało oglądam. Nawet oskarowe produkcje, którymi zachwyca się świat potrafię przespać. Zdecydowanie wolę książki, tak, również te polskich autorów.

7. Czy często słuchasz radia?
W samochodzie czy rano w domu ciągle radio jest włączone, więc siłą rzeczy tak. Ostatnio przerzuciłam się na Antyradio Katowice, ale jest u mnie tylko online a mało czasu spędzam przed komputerem. Kiedyś lubiłam słuchać RMF MAXXX po północy, bo sporo rapu puszczali. A, no i transmisji żużlowych słucham w radiu!:)

8. Z czego najczęściej się śmiejesz?
Chyba najczęściej podczas rozmów telefonicznych (i nie tylko telefonicznych) z moim Mężczyzną. Albo jak mu mówię, żeby zrobił fajną minę, bo będę robić zdjęcie, a on zaczyna się wtedy wygłupiać.

9. Twoja ulubiona maksyma...
Ciężko powiedzieć.. Coś się kończy, coś się zaczyna...?

10. Co najbardziej lubisz w blogowaniu?
Co ja bym mogła lubić, jak nie pisanie? :D Pisać, pisać i jeszcze raz pisać! I to, że można napisać tak naprawdę o wszystkim. A przy tym zachować jakieś tam resztki anonimowości.. No bo przecież nie każdy musi wiedzieć od razu, że ja to ja. ;)
I oczywiście ludzi, których tu poznałam. Ich opinie na temat moich wpisów, bo bez tego żaden blog nie może istnieć.

11. Czego brakuje Ci do szczęścia?
Mieszkania z moim Mężczyzną, (przynajmniej) dwójki dzieci, kota i świnki morskiej.
No i jeszcze kilku innych rzeczy, ale te wyżej są najważniejsze.;)


Starym zwyczajem nie nominuję nikogo i serdecznie zapraszam do odwiedzenia blogów nominujących mnie do zabaw. :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Dożynkowo #2.

Ufff, jak gorrrrrąco!
Ostatnie dni dały nam się porządnie we znaki. Nie, żebym słońca nie lubiła - wręcz przeciwnie, lato mamy i musi być ciepło, tak samo, jak zimą musi być śnieg i mróz.
Ten brak deszczu tylko nie bardzo mi pasuje... Ale chyba nie można mieć wszystkiego.
Jednak wiele osób nie jest tak optymistycznie nastawionych jak ja i z nadzieją czekali na chwilę wytchnienia w postaci mniejszej temperatury.
Przyszło wczoraj. Po południu na niebie zaczęły się pojawiać ciemne, burzowe chmury, gdzieś błysnęło, gdzieś zagrzmiało. I zrobiło się zimno.
Pech chciał, że ten dzień ochłodzenia przypadł akurat w tę niedzielę, kiedy większość mieszkańców gminy szykowała się na dożynki.


"Jednym z najpiękniejszych, a na pewno największych świąt polskich rolników są dożynki. Są one symbolicznym zwieńczeniem całorocznej pracy, organizowane tradycyjnie po zakończeniu prac polowych, gdy wszystkie plony są już zebrane.

Ten prastary obyczaj, sięga czasów plemion słowiańskich. Już wtedy rolnicy w szczególny sposób pielęgnowali oraz dziękowali za płody ziemi i wszelką roślinność, która gwarantowała im pożywienie . W okresie rozwoju gospodarki folwarcznej w XVI wieku obrzędy dożynkowe przeniosły się do majątków ziemskich, a na przestrzeni lat wykształciła się ich forma, która znana jest obecnie. Dożynki w różnych częściach kraju były różnie nazywane: "obrzynki", "zarzynki" czy "wieniec", wszędzie jednak chodziło o jedno - wynagrodzenie dla żniwiarzy i służby za wytężoną pracę przy żniwach oraz podziękowanie za zebrane plony. "
http://tradycje-dozynkowe.prv.pl/


Cóż, nie mogę powiedzieć zbyt dużo o tym, co było, bo o ile w czasie mszy tylko straszyło, to ledwo korowód z wieńcami dotarł na plac, gdzie dożynki miały się odbywać rozpadało się tak, że każdy szukał tylko miejsca pod parasolem albo kawałkiem dachu.
No, a że ja mała, to prawie nic nie widziałam zza tych wszystkich parasoli.
Dopiero gdzieś w połowie prezentacji wieńców pogoda się poprawiła i można było wyjść bliżej sceny zobaczyć co w tym roku sołectwa przygotowały.
Relacji dla Was nie mam,
Mam jednak kilka zdjęć, mam nadzieję, że w miarę fajnych, jeszcze nie oglądałam na większym ekranie, a robiłam telefonem.










A rok temu było TAK.