sobota, 24 października 2015

Mój przyjaciel notes.

Kiedyś myślałam, że wystarczy lubić pisanie, założyć konto na jakiejś platformie blogowej i posty będą płynęły regularnie spod palców, od wejść czytelników przeciążą się serwery a reklamodawcy będą walili drzwiami i oknami żeby umieścić choć mały baner obok najbardziej popularnych wpisów.
Niestety często w życiu jest tak, że czas i doświadczenie weryfikuje nasze poglądy na niektóre sprawy - tak było i w moim przypadku. 
Pisać lubię, owszem. Konto blogowe mam, nie pierwsze zresztą... I na tym kończą się podobieństwa z moimi poglądami sprzed kilku lat. 
Czytelników (w porównaniu do marzeń z 2010) mam garstkę, ale bardzo dla mnie ważną i już dawno dotarło, że to nie ilość bezwartościowych spamerskich komentarzy się liczy, a jakość tych pisanych przez osoby odwiedzające mnie regularnie i (chyba można zaryzykować to stwierdzenie) już mnie trochę znających. 
Podobnie zmieniło się moje podejście do reklam - nie szukam i wątpię, że kiedykolwiek będę. Ba, rzadko klikam w te polecenia (chyba, że u obserwowanych, bo wiem, że oprócz takich postów mają również dużo ciekawego do powiedzenia), a blogi zawalone banerami reklamowymi omijam łukiem szerokim, bo nie dość, że migają kolorami z każdej strony aż oczy bolą, to jeszcze wydłużają czas ładowania danego adresu, który przy prędkości mojego Internetu i tak jest spory.
O tym, że posty nie będą wypływały ze mnie rwącym potokiem przekonałam się chyba najszybciej. 
Nie raz już było tak, że siedziałam nad klawiaturą i palce same skakały po klawiaturze, w notatniku z prędkością światła pojawiały się kolejne linijki tekstu a folder kopii roboczych zapełniał się. 
Są jednak takie dni, kiedy siedzę i bezmyślnie wpatruję się w migający w otwartym okienku kursor, a nic mądrego do napisania nie przychodzi mi do głowy mimo konkretnie wybranego tematu. Nie lubię tych dni, bo wtedy nawet wcześniej przygotowane posty nie nadają się (moim zdaniem) do dodania. 
Jeszcze bardziej nie lubię natomiast takiej sytuacji, kiedy jestem gdzieś (w pracy, na przystanku, w lesie), gdzie nie mam możliwości/czasu na skorzystanie z komputera czy choćby telefonu a w głowie pojawia się pomysł na wpis. Może to być jakaś minięta na ulicy osoba, piękny kwiat, cytat z książki (kiedy wprowadzam je do systemu w bibliotece) czy słowa przypadkowo usłyszanej piosenki. 
Jeden mały impuls, a w głowie już kiełkuje myśl jaki będzie tytuł, jak wpleść w post tę przypadkową inspirację i o czym napisać w dalszej części, żeby nie skończyło się na kilku zdaniach.
Niestety myśli znikają równie szybko jak się pojawiają i kiedy w końcu mam możliwość przelania ich na papier - w głowie wielka pustka.
Żeby zaradzić takim sytuacjom (a przynajmniej mocno je ograniczyć) zaopatrzyłam się ostatnio w mały notes, który bez problemu mieści się w mojej torebce. Do tego dlugopis i...mam nadzieję, że teraz już nic mi z głowy nie wyleci. W końcu czasem kilka nakreslonych w pośpiechu słów sprawia, że powstaje długi wpis... A takich mi ostatnio brakuje.




No i pojechało to moje szczęście, a ja muszę się posiłkować wpisem z kopii roboczych, bo nie jestem dziś w stanie niczego wymyślić. Jednak mimo wszystko to rozstanie nie jest tak bolesne jak poprzednie, mimo, że teraz przed nami aż miesiąc czekania na początek grudnia. Niby dużo, ale pewne decyzje podjęte, inne - równie ważne - dopiero dojrzewają, ale wiem, że jak by nie było, to skończy się pozytywnie. Jednak o tym innym razem, bo nie potrafię teraz ubrać swoich myśli w słowa, a nie chciałam zostawiać bloga na tak długo bez postów.

A teraz lecę do Was. Dziś i jutro postaram się wszystkich odwiedzić.. Trzymajcie się! ;)

niedziela, 11 października 2015

C jak Cudowny Czas!

Jest, jest! Mamy październik! 
Ktoś powie - żadne odkrycie, zwłaszcza, że dziś minął już jedenasty dzień tak entuzjastycznie witanego przeze mnie miesiąca. Miesiąca wyczekiwanego z taką mocą już drugi rok z rzędu - jego wolne dwa tygodnie. Jedyny raz, kiedy może do mnie przyjechać na tak długo bez obawy, że nagle rozdzwoni się telefon i będzie musiał olać urlop i iść do pracy, "bo nie ma ludzi". 
W tym roku szczególnie czekałam, po wcześniejszych zawirowaniach i wrześniowych problemach urlopowych długo się bałam, że Narzeczonemu nie uda się w ogóle wziąć tych wolnych dni.
Dziś pozostaje mi tylko czekać. 
Na poniedziałek, na koniec mojej pracy, bo szczęśliwie tak się złożyło, że odbiorę go z autobusu zaraz po wyjściu z biblioteki i nie będzie musiał czekać. Potem tylko środa i piątek do pracy, łącznie dziesięć godzin, długich jak nigdy, bo w domu czeka on. 
I kolejny tydzień, cudownie wolny, cudownie gorący, cudownie nasz.
Nowe miejsca, wspomnienia... I pewnie piosenki.
Tak, na pewno, przecież z nim nie może być inaczej. Znów włączy coś, co mi się spodoba i będę jeszcze długo sluchać w kółko kilku utworów, jak choćby tych z mojej małej listy poniżej. ;)


Coma - Leszek Żukowski
O Comie i Roguckim mogłabym pisać bez końca - i prawdopodobnie wkrótce napiszę dłużej. Mogłabym wychwalać głos wokalisty, energetyczny podkład i niebanalne teksty. 
Nieważne, czy to mocne brzmienie w stylu "Pierwszego wyjścia z mroku" czy spokojne "A my" - dla mnie to numer jeden wśród polskich wykonawców.
"Leszek Żukowski" ma jednak dla mnie znaczenie szczególne, bo to ten pierwszy utwór, dzięki któremu skusiłam się w końcu na poznanie twórczości tego wychwalanego przez mojego Narzeczonego zespołu. Poza tym tekst trafia głęboko do serducha.

Ceti - Miłość, nienawiść, śmierć
Zaczynam się już łapać na tym, że choć jesteśmy dopiero pod "C" większość utoworów tutaj można zaliczyć do kategorii "polecone przez Narzeczonego". To właśnie jedna z pierwszych pięciu piosenek wysłanych przez niego, było to jeszcze na etapie wyłącznie pisania. Długi czas była w TOP10 najczęściej słuchanych utworów w moim telefonie...A potem poznałam Ironów i przejęli całą listę. ;)

Cris Rea - The road to hell
Może dla odmiany coś starszego? Przyznaję, nawet gdyby mnie wzięli na najcięższe tortury nie potrafiłabym podać więcej utworów tego artysty, ba, nie wiedziałabym nawet, czy nagrał coś jeszcze. Mimo to zawsze podgłaśniam radio kiedy zaczyna się ta piosenka. ;)

Coldplay - A sky full of stars
Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że to najbardziej znany zespół w tym zestawieniu. Często grany w radiu, nie tylko jeśli chodzi o ten konkretny utwór - dopiero się zapoznaję z ich twórczością, ale przesłuchując kolejne utwory łapię się na tym, że "już to gzieś słyszałam". ;)
Coldplay kończy więc ten post mojego Muzycznego Alfabetu z dwóch powodów: po pierwsze- bo lubię, a po drugie - żeby zmniejszyć liczbę komentarzy treści "nie znam nic". :D



Pewnie pojawię się jeszcze jutro, a potem... Kto wie, czy nie dopiero za dwa tygodnie? Zawsze razem ograniczamy Internet do minimum, więc pewnie i tak będzie tym razem. Trzymajcie się ciepło! :)

niedziela, 4 października 2015

Jesienne LBA:)

Krwawy księżyc wszedł mi ostatnio w paradę i odłożyłam dodanie tego postu, teraz też nasunął mi się pewien temat pod palce, ale nie ma tak! Nie ma tu rzeczy ważnych i ważniejszych, a już z pewnością do tych mniej ważnych nie zalicza się nominacja do LBA! Wręcz przeciwnie, z co najmniej trzech powodów:
Po pierwsze: Taka nominacja to zawsze wielkie wyróżnienie i świadomość, że ktoś docenił mojego bloga, czy mnie jako osobę piszącą/komentującą, że postanowił uczynić mi tę radość i dopisać mój nick do listy nominowanych.
Po drugie: jest to pierwsza nominacja nie tylko na tym blogu, ale i w ogóle w mojej "karierze" blogowej, która przyleciała do mnie nie od autorki, ale autora! 
Po trzecie: dawno się tak nie nagimnastykowałam nad pytaniami, tylko na trzy z nich odpowiedziałam od razu, nad resztą musiałam się porządnie i długo zastanowić.  


1. Przez godzinę masz zdolności parapsychiczne - jesteś medium. Możesz skontaktować się z dowolną ilością osób zmarłych. Kogo wybierzesz? Z kim porozmawiasz najdłużej? A z kim zamienisz dosłownie jedno słowo?
Jest tyle osób, tyle pytań, które chciałabym zadać, że godzina to stanowczo za mało. Zwłaszcza, że uzyskane odpowiedzi z pewnością pociągnęły by za sobą kolejne pytania. 

2. Teleportujesz się 10 lat wstecz. Co sobie powiesz w jednym zdaniu?
Schowaj zasady do kieszeni i nie broń się, kiedy Górnik będzie chciał ci pomóc finansowo na początku studiów, bo i tak będziesz z nim przez całe życie, a dzięki jego pomocy i tej uczelni szybciej zniknie odległość między wami. 

3. Co sprawiło, że założyłeś/aś bloga?
Wszystko zaczęło się od zdjęć. Robiłam ich bardzo dużo, chciałam robić więcej (i coraz lepiej!) dlatego postanowiłam zacząć je publikować w Internecie. Na początku był to fotoblog z kilku zdaniowymi wpisami, jednak z czasem słowa pisane zaczęły być tak ważne, jak zdjęcia, do których na początku miały być tylko dodatkiem. Wpisy robiły się coraz dłuższe, aż w końcu założyłam swojego pierwszego bloga. Pisałam różnie - był jeden z opowiadaniami fantasy, drugi z tekstami 18+, przy których Grey wymięka. Był też blog kulinarny, oraz - bardzo krótko - strona z recenzjami książek. Po wielu próbach dotarło do mnie wreszcie, że najlepiej pisze mi się w takiej formie jak tutaj - bez jednego konkretnego tematu, po prostu "wszystko i nic". 

4. Którą piosenkę możesz słuchać na okrągło?
To chyba najtrudniejsze pytanie z tego zestawu. Słucham tak wiele różnych utworów, że strasznie ciężko wybrać ten jeden, jedyny... Jednak patrząc na ostatnie tygodnie postawiłabym na utwór Comy "Leszek Żukowski".

5. Co daje Ci blogowanie?
Mogę w punktach? Będzie krócej, a pisałam już o tym niedawno w To już pięć lat. :)
- poznawanie nowych ludzi mających swoje zdanie na temat prezentowanych przeze mnie tematów, piszących ciekawe posty, które chętnie czytam i komentuję;
- inspiracje muzyczne, książkowe, oraz ostatnio coraz częściej pomysły na handmade;
- miejsce, w którym mogę napisać tak naprawdę wszystko, a jedyne granice w tematach wyznaczam ja sama. Dużo lepsze niż fora, gdzie administracja za nieprzychylne posty może dać ostrzeżenie, albo wyrzucić ze strony. Tutaj to ja jestem panią;
- wyrabia nawyk systematyczności - wiem, że gdybym opuściła tego bloga na dłużej niż miesiąc narobiłabym sobie takich zaległości, że nie chciałoby mi się potem wszystkiego sprawdzać, akceptować, odpowiadać... Po prostu byłby tutaj zbyt duży bałagan i nie wiedziałabym w co ręce włożyć;
- mam miejsce, w którym mogę ćwiczyć swoje umiejętności pisarskie. Kiedy piszę coś, co wiem, że nigdy nie zostanie opublikowane nie przykładam się aż tak do składni zdań czy interpunkcji. A tutaj sprawdzam dziesięć razy, żeby wszystko było w miarę poprawnie. 

6. Co powiesz ludzkości w jednym zdaniu?
Internet nie jest całym światem, wyjdźcie z domu! ;)

7. Kogo widzisz patrząc w lustro?
Dziewczynę, która dopiero uczy się w to lustro patrzeć, która kiedyś w ogóle nie potrafiła zaakceptować tego odbicia, a teraz mając u boku najwspanialszą osobę na świecie zaczyna dostrzegać również te dobre strony, nie tylko złe.

8. Przeniósłbyś/przeniosłabyś się do innej epoki historycznej?
Najchętniej do średniowiecza, bo ta epoka jest najbliższa mojej ulubionej fantastyce. Królowie, rycerze, wielkie bitwy... Zdecydowanie coś dla mnie!

9. Których bohaterów książkowych chciałbyś/chciałabyś mieć za prawdziwych przyjaciół?
Sol z Ludzi Lodu - pewna siebie czarownica chroniąca za wszelką cenę swoich bliskich.
Syriusza Blacka, bo nawet narażając własne życie dążył do wyjaśnienia wydarzeń z przeszłości i nawiązania dobrej relacji ze swoim chrześniakiem;
Harry Hole - zwyczajny człowiek ze słabościami (alkohol, kobiety) z którymi stara się walczyć. Pokazuje, że człowiek to nie tylko zalety, ale również i wady. I ma łeb na karku jeśli chodzi o zagadki kryminalne.;)
I jak tak patrzę, to ta miłość do bliskich łączy te wszystkie osoby... I kogo bym tu nie wymieniła pewnie również miałby tę cechę.

10. Scenariusz wieczoru marzeń?
Jeden wieczór marzeń już był (zaręczynowy) :)
Aaaaaale mam jeszcze dwa! :D
Pierwszy:
Zamykają się wreszcie drzwi za ostatnią osobą pomagającą w naszej przeprowadzce. Leżymy z Narzeczonym na łóżku, wśród różnego rodzaju toreb, walizek i pudeł. Mega zmęczeni, ale szczęśliwi. Pierwszy wieczór w naszym mieszkaniu, w nowym życiu - tylko we dwoje.
Drugi:
Wigilia. Kończę przygotowywać potrawy na kolację, a z pokoju wołają nasze maluchy, że czas już na choinkę. Wieszamy wspólnie ozdobione pierniki i pilnujemy kota, żeby nie stłukł baniek, które turla łapkami po podłodze. Gasimy światło i zapalamy lampki na choince. Najpiękniejsze święta, na które czekam od tak dawna.

11. Jak radzisz sobie z szerzącym się egoizmem wśród ludzi współczesnych?
Od egoistów się odcinam, staram nie podążać za tym. Może takie czasy, może tak trzeba, może wszyscy...ale nie jestem wszyscy.


Tradycyjnie nie nominuję nikogo, ale zapraszam na bloga Myśli Nieskrywane z którego przyleciała do mnie ta jesienna nominacja. :)