niedziela, 28 września 2014

Jesteś bogiem!

Mam jedną pie*****ną schizofrenię,
zaburzenia emocjonalne - proszę puścić to na antenie.

No i puścili. Czwartek, 25 września - TVP2 - Jesteś Bogiem. Czekałam na ten film bardzo długo przed premierą, obejrzałam w kinie, mimo, że chodzić do kina nie lubię (przez ciągłe komentowanie, chrupanie i żucie). Po prostu nie mogłam się doczekać!
Tak samo w czwartkowy wieczór, zasiadłam przed telewizorem na długo przed godziną emisji podaną w programie telewizyjnym. No bo co by było jakby komuś nagle wpadł do głowy pomysł rzucenia się na pilota i przełączenia na jakiś nudny serial czy program rozrywkowy, który rozrywkowy jest tylko z nazwy? Nie ma mowy, kto ma pilot, ten ma władzę i dziś rządzę ja, do spółki z Paktem przy dźwiękach głośnika! I każdy sprzeciw zostanie oddalony. 


Nie lubię filmów, pewnie nie raz jeszcze tutaj o tym wspomnę. Wolę książki, dlatego ciężko mi się wypowiedzieć, czy ten film jest dobry, czy nie. Zebrał kilka nagród, więc pewnie jest dobry... Czy mnie zaciekawił? Tak, ale zbyt dużo w nim... Fikcji? Kłamstwa? Zmian? 


 Perfekcyjne opanowanie języka pomaga mi robić cię jak chcę(...)
Paktofoniki nie trzeba chyba nikomu przedstawiać.  Któż nie próbował sobie wyrobić idealnej dykcji chcąc dorównać Fokusowi w Powierzchniach tnących? Nie słuchał Jesteś Bogiem zakończonej przesłaniem 'dla ojca dyrektora', czy Priorytetów?

Minusy?
To, co od początku najbardziej zwróciło moją uwagę - sposób, w jaki członkowie zespołu poznali się. W filmie to Rahim wszystko zainicjował, spotkał się z Magikiem, który z kolei wysłał do niego Fokusa. W rzeczywistości członkowie zespołu poznali się na długo przed powstaniem Paktofoniki. Tak samo rok powstania - w filmie to 98, podczas, gdy pierwszy wspólny utwór to już rocznik 96.
AbraDab i w ogóle Kaliber 44. O poprzednim zespole Magika nie wspominano prawie w ogóle. Kilka plakatów na mieście, jedna scena w mieszkaniu Magika, jeden utwór Plus i minus. Za to jeden z członków K44, AbraDab właśnie, w filmie wyśmiewa Rahima. A ci, którzy taką muzyką interesują się choć trochę, wiedzą, że w rzeczywistości nic takiego nie ma miejsca.
Magik bez kasy? Przecież z K44 nagrywali płyty, nie musiałby niemalże żebrać o pieniądze a konto planowanej płyty, nawet na prezent dla synka.
Włamywanie się do studia nagraniowego? Chyba nikt nie widział większej bajki. ;-)
I historia z Krzysztofem Kozakiem, który w filmie miał okraść chłopaków z zespołu.

Krzysztof Kozak w oświadczeniu opublikowanym na stronie cgm.pl pisze, że w filmie "Jesteś Bogiem" pojawił się jako cwaniak i gangster, który płaci pieniądze Paktofonice w formie zaliczki i odbiera od członków zespołu utwory na dyskietkach, a potem próbuje ich rozjechać swoim samochodem. Między innymi te dwie sceny są zdaniem Kozaka nieprawdziwe.

Nie wspominając o tym, że w filmie Magik został sam, opuszczony przez znajomych. Nawet członkowie Pfk wypowiadali się na ten temat, więc tym bardziej nie rozumiem, dlaczego mając tak duży wpływ na film pozwolili na pokazanie czegoś tak nieprawdziwego.

I po filmie ruszyło nagle stado nastolatek (pokroju Kwiatonators, Belibers czy czegoś podobnego) i wielkie fanki się zrobiły! Bo przecież Magik był taaaaki bieeedny. Znają tylko te utwory, które w filmie wykorzystali, bo sobie soundtrack pobrały. Na blogach, fotoblogach, forach zaczęły królować zdjęcia, piosenki, plakaty, avatary z wizerunkiem Pfk... A potem znów wszystko ucichło, pseudo fanki powróciły do swoich pierwotnych muzycznych zainteresowań i pewnie do tej pory nie są świadome rozbieżności między filmem, a rzeczywistością.

Oczywiście są plusy!
Paktofonika to klasa sama w sobie. Słuchając Magika ma się takie wrażenie, że rymowanie przychodziło mu z łatwością, tak, jakby słowa płynęły automatycznie, z głębi serca. Cieszy mnie, że to zostało zachowane w filmie.
Kreacje aktorów - świetne!
Marcin Kowalczyk jako Magik.
Rewelacyjna charakteryzacja - to po pierwsze. Z filmowej trójki chyba najbliżej było mu do oryginału. A gra... Podobało mi się! Jego emocje, czy to w rozmowach, czy wykonywanych utworach. Plus i minus na klatce schodowej - rewelacja! I na pewno nie jest to ostatni film z tym aktorem, który obejrzę.
Tomasz Schuchardt jako Fokus.

Tu przytoczę tylko komentarz pewnej dziewczyny, która siedziała przede mną w kinie. Wykonanie przez filmowego Fokusa Powierzchni tnących skwitowała krótkim 'zajebisty'.
Dawid Ogrodnik jako Rahim.
Moim zdaniem miał najłatwiejsze zadanie z tej trójki, ale najłatwiejsze nie oznacza łatwe. Idealnie pasuje do tej dwójki, razem tworzą najlepszą grupę. ;)


Choć film miał być niejako pomnikiem twórczości Magika, to bohater został przedstawiony jako ciągle zdradzający, biedny, psychiczny facet, którego w dodatku zostawili wszyscy dookoła. Nie, ten film nie jest dobry. A przynajmniej nie dla kogoś, kto się interesuje taką muzyką, kto zna prawdziwą historię chłopaków z Pfk. Jak ktoś chce obejrzeć film dla samego filmu, to może mu się spodobać jak najbardziej. Ale jeśli chce się z niego dowiedzieć czegoś o zespole, poznać historię Magika, Fokusa i Rahima, to nie polecam.



Zdjęcie oczywiście z Internetu - Paktofonika.

wtorek, 23 września 2014

Jak grzyby po deszczu.

Nie, nie będzie o grzybach. Przynajmniej nie tym razem. ;-)
Macie czasem takie wrażenie, że na blogach jest czegoś za dużo? Czujecie się, jakby wszystkich dookoła ogarnęła dziwna mania pisania na jeden temat?
Wiem, że są takie dni, wydarzenia, że blogera aż korci, żeby coś na ten temat naskrobać, przedstawić własny punkt widzenia, jak choćby święta czy wywalczony kilka dni temu przez naszych siatkarzy tytuł mistrzów świata.
Są jednak takie posty, które sprawiają, że mam ochotę wcisnąć czerwony krzyżyk z prędkością światła.
Seria back to school. Przyznaję, że trafiłam tutaj na kilka bardzo ciekawych wpisów, gdzie można było obejrzeć opisane w zabawny sposób szkolne przedmioty, plecaki dorwane w takim miejscu, że spotkanie na ulicy osoby z choćby podobnym graniczy z cudem, własnoręcznie ozdobione okładki zeszytów... Ale większość to tylko kilka zdjęć zrobione zeszytom, które można dostać w pierwszym lepszym markecie i markowym torbom, których jest na rynku setki. Naprawdę myślicie, że ludzi interesuje to, że będziecie pisać w zeszytach przedmiotowych długopisem w gwiazdki, a nie w paski?
Kolejne: tzw. blogerki modowe. To dopiero plaga!
Oczywiście i tu są wyjątki, które chętnie odwiedzam (i pewnie jeszcze więcej takich, których jeszcze nie znalazłam, a ich wpisy zasługują na wyróżnienie). Przeglądam te blogi, przeglądam... I nie wiem, czy tylko ja mam takie szczęście, że najczęściej trafiam właśnie na wpisy, które mają się kojarzyć właśnie z modą? Tak, mają, z założenia, bo w moich oczach większość z nich nie ma z modą nic wspólnego. Najbardziej mnie dobijają te wszystkie recenzje lakierów do paznokci... Pomaluje, zrobi zdjęcie każdego palca po kolei... Nazwa, numerek, seria zdjęć, ot i cała recenzja. Ciekawe, czemu żadna z nich nie napisze, jak się ten lakier zachowuje przy jakichś pracach domowych, o polowych nie wspominając... Albo sto zdjęć dzień po dniu jak owa blogerka była ubrana do szkoły... Kilo tapety, tupniesz, to odpadnie. I podpis: stawiam na naturalność!

Zauważyliście też na pewno TAG jedno słowo. Dla mnie to znów bezsens, bo odpowiedzi są przeważnie takie same. Teoretycznie jest spore pole do popisu, mimo, że pytania te same, to można tym jednym słowem naprawdę wiele wyrazić, trzeba tylko pomyśleć. Niestety, żadnych rewelacji w tym temacie nie wychwyciłam jak do tej pory.
Ostatnio pojawiła się taka seria - za co lubię jesień. I znów czytamy to samo - sweterki, kolory, ciepła herbata. Jednowyrazowe punkty, w większości takie same. Tak, jakby ktoś znalazł listę i wybierał sobie z niej pasujące mu słówka a potem wysyłał ją dalej z dopiskiem ja już mam taki wpis, zrób sobie i ty. Przyznaję, też planuję taki wpis, ale będzie to coś innego. ;-)
Są oczywiście takie serie, które mi się podobają. Trafiłam na akcję, żeby przez sto dni wypisywać jakąś pozytywną rzecz z danego dnia. Bardzo fajne, pozwala nauczyć się dostrzegać nawet te najmniejsze radości. Albo wyzwania książkowe, muzyczne, fotograficzne - zawsze chętnie biorę w nich udział (choć na blogspocie jeszcze nie miałam okazji). To jest coś, w czym można być choć w części oryginalnym. A dziś, w świecie, gdzie praktycznie każdy jest kopią kogoś innego oryginalność jest w cenie. ;-)

 

Ktoś mi teraz powie Ej, ale przecież ty też nie jesteś jakaś super oryginalna, co się czepiasz?! A no może i nie jestem, ale staram się. Przygotowuję kilka notek, dodaję jako kopie robocze, czytam, co już było, a co nie, czego jest na blogach najmniej, wybieram, dodaję, resztę zostawiam na później, przyda się. ;-) 
A czepiać się lubię, taki mam charakter. ;-)

niedziela, 14 września 2014

Życzeniowe lenistwo.

Minął rok, nadeszły kolejne urodziny a wraz z nimi życzenia.*
Dawniej popularne było wysyłanie kartek pocztowych, dzwonienie, a jeśli była taka możliwość - składanie ich  osobiście.
Teraz wszystko jest "prostsze" - ale czy lepsze?
Wystarczy wpisać login i hasło, a już po chwili po prawej stronie pojawia się informacja o tym, kto z naszych znajomych danego dnia obchodzi urodziny. Jedno kliknięcie otwiera malutkie okienko w którym można wpisać życzenia. Odklepuje się standardowe 'Wszystkiego najlepszego' albo 'sto lat' i po kłopocie.
Czy ludzie naprawdę chcą dostawać takie życzenia? Pewnie większość z nich pisana jest taśmowo, kiedy np. trzy osoby mają urodziny, to trzy razy kopiuje się to samo. W końcu im więcej życzeń się napisze tym więcej dostanie się w swoje urodziny - bo nie jakość się liczy, tylko ilość.
Drugą sprawą jest to, że teraz mało kto stara się zapamiętać daty urodzin nawet tych najbliższych znajomych. Kiedyś zaznaczało się w kalendarzu, zapisywało w telefonie... Teraz wierzy się, że popularny serwis społecznościowy przypomni o tej ważnej dacie. A nawet jeśli zmieni się ją w profilu, to i tak posypią się życzenia i mało kto pomyśli, że może to nie dziś...
Przyznaję, czasem ta opcja może być pomocna, np. po zabieganym dniu ciężko jeszcze sprawdzać kalendarze i szukać numeru solenizanta. Jednak jeśli ignoruje się wszystko dookoła, bo "Facebook wie", to może czas zastanowić się, czy tak naprawdę jest dobrze? Czy sami byśmy chcieli, żeby za innych pamiętał o nas tylko portal społecznościowy? 
Poza tym wysyłanie kartek pocztowych to taka ładna tradycja, pamiątka na lata. Teraz dostępnych jest o wiele więcej wzorów niż kiedyś, są przeróżne techniki wykonania. Naprawdę warto je zastępować kilkoma słowami na tablicy portalu społecznościowego, które można usunąć jednym kliknięciem?


*kilka miesięcy temu, ale jest to tekst kopiowany ze starego bloga.  

 Moje ulubione. A to tylko kilka z kolekcji. ;-)

niedziela, 7 września 2014

Narodowe Czytanie 2014.

Tyle jest teraz najróżniejszych, mniej lub bardziej potrzebnych, świąt i dni. Halloween czy walentynki zna pewnie każdy, ale kto by pomyślał, że wymyślą także:
*Światowy dzień kaca (1 stycznia);
*Dzień pikantnych potraw (16 stycznia);
*Dzień pozdrawiania blondynek (26 lutego);
*Dzień budyniu (31 marca);
*Międzynarodowy dzień płynów do mycia naczyń (20 maja);
*Światowy dzień gry wstępnej (9 listopada);
To tylko kilka dziwnych przykładów. Każdy pewnie choć raz natknął się na internetowe obrazki o takiej tematyce. Ale nie o tym dziś.

6 września 2014r.
Narodowe Czytanie do akcja, która swoją pierwsza odsłonę miała w 2012r. Polega ona na publicznym czytaniu największych polskich dzieł literackich. W tym roku 'na tapecie' znalazła się Trylogia Henryka Sienkiewicza. Nazwisko autora jak i samą Trylogię zna - a przynajmniej znać powinien - każdy. I na nic wymówki, że język stary, a książki grube!

Jako, że lubię odwiedzać blogi i fotoblogi trafiam do wielu różnych ludzi. Bardzo mnie cieszy, kiedy widzę na zdjęciach książki, a w notkach informacje o tym, co kto przeczytał, jak mu się podobało, co ma zamiar przeczytać. Można w ten sposób trafić na naprawdę świetne tytuły, które potem z chęcią dodaję do swojej listy do przeczytania.
Wszystko ma jednak swoją drugą, gorszą stronę. W tym przypadku to ludzie, którzy omijają wszelkiego rodzaju słowo pisanie, uważają, że nie warto sobie zawracać głowy. 


W dzień zakończenia roku szkolnego 2013/2014 trafiłam na wpis pewnej dziewczyny, przyszłej maturzystki!, która była niezadowolona, bo dostała jakąś powieść, a nie słownik czy album. A dalej - że nawet nie sprawdziła o czym ta książka jest, bo ona nie czyta, nie ma na to czasu. Tak, poświęciła by pół godziny dziennie na czytanie, to straciłaby wątek jednego odcinka jakiegoś paradokumentu. ;-) 

Nie, to nie jest złośliwość z mojej strony, naprawdę tak napisała.

Dlaczego więc te bzdurne w większości święta są popularne, a o akcjach czytania mówi się tak mało? Pewnie przegapiłabym tę tegoroczną, gdybym nie trafiła na artykuł w lokalnej gazecie. A niech ktoś z Was spróbuje dzień przytulania czy pocałunków przegapić... Nie da się, bo trąbią o tym na prawo i lewo. Wszędzie.




Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa jaką sobie ludzkość wymyśliła.
W.Szymborska

Czytajmy więc. Nieważne co, nieważne w jakiej ilości. Artykuły w gazetach, książki, wiersze, czasopisma tematyczne. Aktualizujmy oprogramowanie mózgu! ;-)