sobota, 28 listopada 2015

Rocznicowo, anonimowo... pozytywnie!

Czas tak szybko płynie nam, kolejny rok za nami...

Kolejny, już trzeci, rok za nami. Ta nasza mała rocznica w tym roku była tak normalna, że niemal o niej zapomniałam. Kto by pomyślał, chyba się starzeję? Pamiętam tę pierwszą, wielkie wydarzenie i żal, że zobaczyliśmy się dopiero dwa dni później. Druga już z mniejszymi fajerwerkami, ale od samego rana w serduchu było cieplej na myśl, że to już dwa lata wytrzymał ze mną ten mój Mężczyzna. Wytrzymał, nie zwariował, a na dodatek upiera się, że chce jeszcze! A w tym roku? Piątek w pracy, nieplanowo od 12:00, a nie 16:00 tak, jak mam ustalone piątki od początku września. Siedzę w książkach wklepując kolejne egzemplarze do systemu, który za nic nie chce mi zrobić mega prezentu i jakimś czarodziejskim sposobem uzupełnić się sam. Tak mija pół dnia z tytułami wydanymi w latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku. Dopiero wieczorem kiedy przed zajęciami dla dzieci zaczął się piątkowy szał na wypożyczanie książek i wpisałam w kartę wypożyczeń pierwszy numer oraz datę i myślę sobie: cholera, przecież dziś dwudziesty, TEN dwudziesty!
On tam, ja tu. Nic nowego, oczywiście.
Ale przecież już świętowaliśmy, świętowaliśmy całe dwa tygodnie w czasie jego urlopu miesiąc temu. Wtedy ten dwudziesty wypadł wspólny i był niezapomniany. Zabawny, gorący... Pachnący anyżem z jakiegoś greckiego alkoholu, który mimo dość mocnego i niezbyt przyjemnego smaku dał nam dużo frajdy w postaci pięknych kryształków cukru w schłodzonej butelce.
Tamte dwa tygodnie dużo nam dały. Nocne rozmowy, chyba nawet można powiedzieć, że poranne, bo po co spać, kiedy nie trzeba wstawać do pracy? Wspominanie, planowanie. Tak, było pięknie.
Zmieniliśmy się za te trzy lata, i ja i on. Zmieniło się nasze podejście do wielu spraw. 
Niewiele zostało z tego początkowego idealizowania, mimo tego, że nie bardzo miało gdzie uciec, bo przecież jest dobrze, bardzo dobrze. Jeszcze wiele przed nami. Muszę zwalczyć swoje strachy, przestać zaciskać dłonie na choć maleńką wzmiankę, że coś się stało na kopalni. Oboje będziemy musieli nauczyć się żyć razem, choć mam przeczucie, że wejdziemy w to z marszu i żadna kłótnia nie zwolni tego tempa ani na chwilę. 
Ostatnie dni były dość trudne, pełne niepewności. Długo nie było wiadomo co dalej, ale zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona przez mojego mężczyznę. Różnych pomysłów mogłam się spodziewać z jego strony, ale to, co usłyszałam przerosło wszystkie moje oczekiwania. Te dni były okropne, ale dzięki nim wiem, że co by się nie działo, to on będzie. Nic nie stanie między nami, nie będzie żadnej wstydliwej historii z przeszłości, której kiedyś, po czasie, bardzo chciałabym ukryć.

Jedyne, co nie zmieniło się w naszym związku, a raczej jego okolicach, to życzliwi komentatorzy. ;)
Kiedyś mnie to irytowało, potem zaczęło bawić.
Najbardziej utkwiły mi w głowie dwa takie anonimowe teksty.
Pierwszy z nich informował mnie, że mój osobisty Narzeczony chodzi po mieście z jakąś rudą dziewczyną. I dziwnym trafem miało to miejsce akurat tego dnia, o tej porze, kiedy szliśmy sobie razem wesoło na zdjęcia nad jezioro. Tylko ten rudy... To porzeczkowy przecież miał wyjść, nie byłam ruda! 
Drugi anonim poległ równie spektakularnie, kiedy próbował mi wmówić, że jest anonimem żeńskim, który zabawiał się z moim Narzeczonym, podając przy tym datę i dokładny przedział czasowy. Sprawdziłam listę połączeń, dodałam sobie wszystkie informacje i wyszło mi, że dokładnie w tym czasie, kiedy rzekomo miały miejsce owe zakazane zabawy rozmawialiśmy przez telefon. W tle słychać było przyszłą Teściową i ich kota, więc nie ma szans, żeby nie był w swoim mieszkaniu w sugerowanym przez anonima czasie.
Historii było sporo, można wymieniać i wymieniać, ale po co? Dawno już przestałam sobie tym zawracać głowę, zaznaczam wszystko i usuwam. Życie jest za krótkie, żeby przejmować się anonimami, byłymi dziewczynami czy szpiegującymi nastoletnimi prostytutkami. 

Teraz są dużo ważniejsze rzeczy. Powoli trzeba kompletować papiery, na Barbórkę wszystko musi być gotowe. A potem? Wielkie nadzieje.. Ale o tym na razie sza.

I tak nam się kończy ten listopad... Pozytywami i śniegiem, o ile wytrzyma do jutra. Jak zacznie się grudzień? Na pewno razem. Byle do czwartku, potem Barbórka. Nie mogę się doczekać. ;)

wtorek, 17 listopada 2015

Przedświątecznie na szydełku - #1.

Tak, wiem, znów nawaliłam. Obiecałam Wam ten post w weekend, a dziś mamy wtorek, w dodatku już wieczór. Jeśli mam coś na swoją obronę, to niewiele, ale postaram się bardzo szybko wyjaśnić co i jak, a potem przejść do moich szydełkowych dokonań.
Czwartek był dniem szydełkowego nadrabiania, bo okazało się, że suknia anioła jest zbyt duża w porównaniu do reszty (jakiś błąd powielany w schemacie - wg bardziej doświadczonych pań). Sprężyłam się więc maksymalnie i w jeden dzień wyczarowałam mniejszą suknię. 
Myślałam, że zdążę wszystko upiąć w piątek do godziny 16:00, bo pracuję wtedy mniej, ale niestety z przyczyn ode mnie niezależnych musiałam iść do pracy cztery godziny wcześniej i szydełkowe dzieła zeszły na dalszy plan.
Weekend zleciał więc na usztywnianiu i suszeniu robótek. Od razu odnotowałam, że muszę się zaopatrzyć w większą ilość szpilek, bo te, które mam wystarczyły do upięcia zaledwie połowy i musiałam to rozłożyć na dwa dni. Drugim problemem okazał się brak odpowiedniej formy do usztywniania aniołkowej sukienki i dużego dzwonu, a trzeba je było odpowiednio mocno naciągnąć. 
Poniedziałek zleciał równie szybko, w pracy od 12:00, potem ćwiczenia fitness o których na pewno rozpiszę się w kolejnym poście. I jeszcze jeden miły akcent - wreszcie znalazłam wymarzony piekarnik i wczoraj dostarczył mi go kurier. Chrzest bojowy w postaci jabłecznika a potem pieczonych udek z kurczaka zaliczony. Jakiś wypiekowy post też się stworzy, teraz mogę szaleć. ;)
Zostawmy jednak na razie i fitness i ciacha, wróćmy do szydełka, bo to ma być główny motyw tego posta.




Dzwon powstał z pierwszej, za dużej sukni. Usztywniłam mu nieco inaczej dół, dorobiłam zawieszkę i mam nadzieję, że uda się go zagospodarować do jakiegoś świątecznego stroika. Lepiej się suszył, bo pasował na kubek i jest mocniej naciągnięty.


Skoro był duży dzwon, to muszą być i małe. Na razie powstało pięć, ale wzór nie do końca mi się podoba, ciągle szukam schematu, z którego robiłam dzwonki w zeszłym roku i jeśli znajdę, to prawdopodobnie jeszcze z dziesięć maluchów powstanie.


Śnieżynki 
Obecnie sztuk dwanaście, wszystkie z zawieszkami, już czekają na choinkę. Wczoraj znalazłam jeszcze dwa bardzo fajne i proste wzory, w weekend znów się pobawię. Zdecydowanie mój ulubiony element świątecznych dekoracji. Bardzo szybko się je robi (ok 20 minut jedna) i są najbardziej efektowne. Niestety trzeba uważać, bo nie każdą nitką wyjdzie nam taki sam wzór jak na modelu pokazowym i mam kilkanaście gwiazdek, które nawet po usztywnieniu nie są podobne do śnieżynek. 
Z tego wzoru planuję w przyszłości zrobić serwetę elementową, ładnie wyglądają ułożone blisko siebie.


Na dziś to tyle. Mam jeszcze jedną serwetę świąteczną, w choinki, jednak nie jest wykrochmalona, bo to inne proporcje krochmalu (powyższe prace są sztywne, niemal twarde, serwetka nie może taka być) i nie miałam już czasu, poza tym brakło by mi szpilek na upięcie jeszcze tak dużej serwety. Na dniach skończę granatowy bieżnik z różą i wyprasuję obie rzeczy jednocześnie, pewnie przed świętami pojawi się tu jeszcze jeden post szydełkowy.

środa, 11 listopada 2015

O muzyce znów kilka słów - D!

Coca-Cola wyjechała, baner i wizytówki zrobione, konto w sklepie internetowym z rękodziełem założone, czeka jedynie na dodanie zdjęć przykładowych i zaakceptowanie ich przez moderatora czuwającego nad poziomem całego przedsięwzięcia.
Anioł miał być już dziś wysuszony i sfotografowany, ale miłe panie z forum doradziły, że sukienka wychodzi zbyt szeroka, a co za tym idzie - anioł nie wygląda tak efektownie, jak na zdjęciu przykładowym. Pierwotna sukienka anioła została więc wielkim dzwonem, do którego muszę tylko dorobić zawieszkę, a dziś od rana walczę z drugą, mniejszą sukienką, więc usztywnię wszystko pewnie dopiero w sobotę, bo w piątek do pracy. Mimo, że dziś spędziłam prawie cały dzień z szydełkiem w ręce, to na pewno nie uda mi się przerobić jeszcze dwudziestu okrążeń żeby wszystko złożyć jutro. Ale może po drodze trafi się jeszcze kilka gwiazdek i małych dzwoneczków... Tak, jestem mega zadowolona! No, może prawie, bo lewy palec wskazujący odmawia mi posłuszeństwa przy pisaniu, bo jest tak zmaltretowany dzisiejszym owijaniem wokół niego nici. No i kordonek biały mi się kończy, nie teraz, proszęęęęę!

Żeby nie marudzić więcej - posłuchajmy sobie czegoś fajnego w oczekiwaniu na kolejny post, tym razem już na pewno w całości szydełkowy. ;)
Przyszedł więc czas na kolejną literę muzycznego alfabetu... I aż jestem dumna z mojej systematyczności w tej kategorii ostatnio. :D


Dżem - Wehikuł czasu
"Wspaniali ludzie nie powrócą już" - tak, jak ich wokalista, jedyny, niezapomniany. O Dżemie można tu wiele napisać. Rozłożyć na czynniki pierwsze poszczególne utwory, przeanalizować ich historię. Można wspominać chwile związane z tak dobrze znanymi melodiami, słowa śpiewane przez Narzeczonego, tysiące ludzi podczas koncertu Dżemu na tarnowskim rynku, którzy za nic mieli ulewny deszcz oraz nowego wokalistę zespołu zagłuszając go raz po raz donośnym "Rysiek, Rysiek". I dla tych kilku chwil warto było tam iść, moknąć całe popołudnie na innych koncertach żeby mieć w miarę dobre miejsce na tym ostatnim, patrzeć na te migające światełka zapalniczek, być wśród tych ludzi... I nawet nie wiem co wtedy grali, serio.
Mój numer jeden na D. A jak ktoś nie zna ani jednego utworu, to co ja mogę powiedzieć... :O



DiDerre - Jeg kunne vert din kjole
Jedno z moich własnych odkryć - najpierw literackich w osobie fenomenalnego autora kryminałów Jo Nesbo, a później muzycznych, kiedy na jednej z okładek (bodajże 'Policji") doczytałam o jego związkach z tym zespołem. Może nie trafiają oni w stu procentach w mój gust muzyczny, ale głos wokalisty i spokojna melodia sprawiają, że ten utwór jest jednym z najczęściej odtwarzanych na mojej liście. 



DonGuralEsko - El Polako
Setki odsłuchań, na czele z płytą "Zaklinacz deszczu", która trafiła akurat w moje ręce i czas, kiedy najbliżej mi było do stylu DGE. Wszelkiego rodzaju opisy, cytaty, emblematy - wszystko miało jakiś związek z nim i tą płytą. Później wkradli się Ironi, dołączyła Coma... I dziś nie do końca potrafię się już odnaleźć w tej starej muzyce. Co z tego, że znam jeszcze wiele utworów na pamięć, jeśli dykcja już nie ta i za Guralem nie nadążam. jednak ciągle mam jakiś sentyment do tych utworów, więc nie mogły się tu nie pojawić. A ten tytuł jest chyba najbardziej pasujący do dzisiejszego dnia. ;) 




Denex - Kartka papieru 
Studio Szafa, czyli wspieranie lokalnych artystów. :D Mimo, że tak blisko, to dowiedziałam się o ich istnieniu za pośrednictwem forum internetowego. Niewiele potrafię o nich napisać, zapraszam więc do słuchania.:>

czwartek, 5 listopada 2015

Wielka mgła, Internet i LBA. :)

Do mojej wsi dotarła wreszcie technologia Internetu! :D No dobra, niby coś tu wcześniej było i łączyło, ale i prędkość i rezultat ładowania stron pozostawiał wiele do życzenia, więc i na tym mocno megabajtożernym blogspocie mało mnie było. Teraz wreszcie można rozwinąć skrzydła. ;) Nie obiecuję, że będę pisać dużo więcej niż do tej pory, ale na pewno posty będą się pojawiać częściej niż raz w tygodniu. Czasu wciąż jest mało, ale przynajmniej nie będę czekała tak długo na ładowanie kolejnych stron i u obserwowanych uda się być na bieżąco, co sprzyja publikowaniu nowości i u mnie.
Anioł jest już prawie na wykończeniu (zostało do zrobienia pół sukienki, połączenie jej z głową i skrzydłami a potem usztywnienie tego), na początku grudnia na pewno się pochwalę efektami, a może anioły będą aż dwa? Kto wie. ;)
Na razie wytężam mózg, bo chcę wymyślić jakąś ciekawą nazwę mojego profilu na srebrnaagrafka.pl + potrzebuję nagłówek graficzny i może jakąś małą metkę/wizytówkę dołączaną do moich prac. Pomysłów masa i nie chcę zbyt przesadzić, żeby nie było nawalone wszystkiego o trochu, a przez to mało czytelne i trudne do zapamiętania.
Żeby mi się kabelki nie przegrzały z tego myślenia postanowiłam zrobić sobie przerwę i napisać tutaj kilka słów, zwłaszcza, że z bloga 4razym przyleciała do mnie nominacja do LBA za którą serdecznie dziękuję. :)


1. Napisz kilka słów o sobie.
Nie lubię takich pytań, nigdy nie wiem co napisać. :P
Absolwentka technikum informatycznego, do którego poszłam, bo chciałam zostać grafikiem, w międzyczasie zakochałam się w programowaniu a skończyłam jako administrator sieciowych systemów operacyjnych. Od prawie roku pracuję w bibliotece i chętnie w przyszłości poszłabym dalej w tym kierunku. Uwielbiam pisać, robić zdjęcia, ostatnio odkrywam wielką miłość do nitek i kordonków. Dawniej świata nie widziałam poza rapem, jednak ostatnio w moje serce wkradają się cięższe brzmienia. Uzależniona od czytania, ryku silników na Zbylitowskiej 3 i śledzeniu tabeli piłkarskiej Ekstraklasy, z wynikami krakowskiej Wisły na czele. Szczęśliwa narzeczona, od trzech lat w związku ze wspaniałym mężczyzną. Z wielkimi marzeniami o dużej rodzinie, grafice, własnych książkach i podróżach do "miejsc wyczytanych".

2. Jak długo piszesz bloga?
Tego - od sierpnia zeszłego roku. Więcej na ten temat tutaj. :)

3. O czym najbardziej lubisz pisać?
Chyba wszystko to, co pojawiło się tutaj do tej pory sprawiło mi radość w trakcie pisania. Natomiast bardzo nie lubię pisać o polityce, dlatego jeśli coś na ten temat się tu pojawi będzie naprawdę ważnym wydarzeniem. Nie lubię też pisać o książkach, kiedyś miałam blog z recenzjami, ale szybko umarł, bo zbyt emocjonalnie podchodzę do tego, co przeczytam i nie potrafiłam opisać książek w zrozumiały dla ludzi sposób. Podobnie mam z muzyką ale jak widać po muzycznym alfabecie - próbuję nad tym pracować.

4. Twoje najskrytsze marzenie.
Tego bym pewnie nigdy nie napisała. Z takich bardziej przyziemnych to te z punktu 5, wydanie własnej książki oraz zwiedzenie Norwegii i Islandii. :)

5. Czujesz się spełnionym człowiekiem?
Poczuję się tak dopiero kiedy będę mieć przy boku Górnika, nasze dzieci i kiedy znajdę na Śląsku pracę równie fajną jak ta obecna. :)

6. Jesteś optymistą czy pesymistą?
Pół na pół? Są takie dni, kiedy wszystko jest super pięknie, mogłabym biegać po ścianach ze szczęścia i wszystko widzę w kolorach tęczy. Są też niestety i takie, gdy nic nie cieszy, odległość dobija a czekanie ciągnie się w nieskończoność. 

7. Co zmieniłbyś/abyś w swoim życiu?
Chyba tylko miejsce zamieszkania. Wszystko inne mi odpowiada.

8. Czego nie lubisz w ludziach?
Niezdrowego egoizmu. Każdy powinien czasem pomyśleć o sobie, ale ciągłe ja, ja, ja... :/
Fałszu też nie lubię, okłamywania, obgadywania za plecami.. Czyli wszystkiego tego co było, jest i prawdopodobnie zawsze będzie. 

9. Jak radzisz sobie z krytyką?
Jeśli ktoś potrafi uzasadnić krytyczne słowo, to przyjmuję, rozważam, porównuję z opiniami innych i staram się do tego odnieść w kolejnych wpisach, zdjęciach, czy każdej innej sferze, której krytyka dotyczyła.
Jeśli jednak ktoś za jedyne uzasadnienie podaje "bo tak", nie potrafi swojego zdania uzasadnić, w dodatku miesza z błotem, to nie mam zamiaru sobie głowy zawracać.;)

10. Czego szukasz u innych blogerów?
Realności (chyba, że wchodzę na blog z opowiadaniami). Nie cierpię idealizowania na siłę. Przeważnie od razu da się to wyczuć w postach, a jeśli nie w jednym, to w kilku kiedy pojawiają się sprzeczne informacje. Nikt idealny nie jest, żaden człowiek, żadna rodzina, żaden związek. Zawsze zdarzy się jakaś wada, gorsze chwile. A niektórzy próbują na siłę wyidealizować wszystko wokół. 
Dla kogo? Dla siebie, żeby poczuć się lepiej? Dla czytelników, żeby zazdrościli? Podobno papier przyjmie wszystko, Internet też... Tylko w tym drugim nic nie znika na zawsze i kłamstwo kiedyś z pewnością odwróci się przeciwko autorowi. 
Zdjęć fajnych też szukam, lubię oglądać relacje z wycieczek, z miast, w których nigdy nie byłam. 

11. Twój blog to praca, zabawa, czy sposób na nudę?
Chyba wszystko po trochu. 
Praca - nie w sensie zarobkowym, a nad sobą. Nad systematycznością, lenistwem, a także ortografią, interpunkcją i składnią zdań do Was kierowanych.
Zabawa - przede wszystkim! ;) Pewnie gdyby blogowanie nie sprawiało mi tyle radości, to już dawno olałabym te wszystkie konta i pisanie. Lubię tutaj wchodzić, czytać co myślicie o tym, co napisałam, dowiadywać się co nowego u Was. Lubię słuchać muzyki dodawanej przez Was do postów, czytać recenzje książek i dodawać niektóre na swoją listę do przeczytania. 
Sposób na nudę - czasem też, zwłaszcza w tym okresie roku. Latem o nudę trudno, teraz niestety coraz zimniej, jak nie deszcz, to mgła i bywa, że ciężko się zmobilizować i wyjść na pole na dłużej niż to konieczne. Kiedy palce od szydełka bolą, albo książka się skończy i nie chcę tak szybko zaczynać kolejnej wchodzę tutaj. ;)


I już miałam napisać, że tradycyjnie nie nominuję nikogo, ale patrzę na tę mgłę za oknem, na wieczorną szarość... I postanowiłam po raz pierwszy kogoś nominować, a co!:D

Moje pytania:

1. Gdybyś miał/a możliwość zagrać w filmie, to w którą postać chciał/a byś się wcielić?
2. Twój sposób na długie, jesienne wieczory?
3. Masz możliwość włożenia jednego przedmiotu do kapsuły wysyłanej w kosmos. Co by to było i dlaczego właśnie ta rzecz wg Ciebie powinna trafić do obcej cywilizacji, jeśli istnieje? ;)
4. Złota jesień czy biała zima? Dlaczego?
5. Lubisz podglądać blogi sławnych ludzi? Może jest taki, na który zaglądasz regularnie?
6. Potrawa, która przypomina Ci dzieciństwo?
7. Twoja wymarzona randka. Siedzisz wystrojony/a w najlepszej restauracji w mieście, nerwowo spoglądasz na zegarek, a kiedy zegar wybija umówioną godzinę obok Twojego stolika pojawia się ... ?
8. Na zakupach kierujesz się marką, czy kupujesz produkty tańszej firmy jeśli wpadną Ci w oko?
9. Gdybyś miał/a rzucić wszystko, spakować się i zamieszkać w jednym z europejskich miast, to Twoja podróż zakończy się w ... ?
10. Najlepsza/najgorsza ekranizacja jaką miałeś/aś okazję obejrzeć to?
11. Twój zdrowy nałóg, czyli coś, bez czego nie wyobrażasz sobie życia?

Osoby nominowane:

1. http://paniodbiblioteki.blogspot.com/
2. http://sweetcruel.wordpress.com/
3. http://kuchniasmakoszy.blogspot.com/
4. http://mamakluseczki.blogspot.it/
5. http://o-mnie-cala-prawda.blogspot.com/
6. http://kathyleonia88.blogspot.com/
7. http://slowem-pisane.blogspot.com/
8. http://indywidualnyobserwator.blogspot.com
9. http://rudablondynkalodz.wordpress.com
10. http://myslinieskrywane.blogspot.com/
11. http://pisanymyslami.blog.pl/

Będzie mi miło jeśli odpowiecie, jednak nie jest to konieczność. :)

Miłego wieczoru!:)


niedziela, 1 listopada 2015

Tak mało czasu, czyli o tym, gdzie mnie znów wcięło.

Wbrew temu, co pewnie być powinno, albo co większość myśli, że będzie - nie, nie będzie o Halloween ani o Wszystkich Świętych. Pisałam na ten temat już rok temu i moje zdanie nie zmieniło się specjalnie od tamtego momentu. 
Jeśli nie wycinam dyniowych strachów i nie robię pająków, duchów i zombie na wzór tych robionych z dzieciakami w pracy, to co zajmuje mój czas na tyle, że zasypuje mnie znów tygodniowa lawina nieogarniętych komentarzy i zaległych wpisów u moich obserwowanych (jak Wy ze mną wytrzymujecie?!)?
To wszystko wina szydełka!
W czasie, kiedy Górnik był u mnie na urlopie skorzystaliśmy z jedynego słonecznego dnia tych dwóch tygodni i wybraliśmy się do Tarnowa na małe zakupy. Zadowolona jestem maksymalnie, bo może i nie dużo, ale najpotrzebniejsze rzeczy udało się nabyć. 
Poza tym wpadliśmy też do pasmanterii, bo jak to ja - fajnie zobaczyć, a może coś się spodoba? 
No i spodobało się. Idealnie mięciutka, lekko puchata włóczka w kolorze letniego nieba... Choć był mały dylemat między tym właśnie błękitem, a kremowym... Stanęło na niebieskim i kiedy już mój Mężczyzna wrócił do siebie ja sięgnęłam po szydełko i w trzy dni powstał cieplutki szaliko-komin, który jeszcze prawdopodobnie zostanie przerobiony na szalik, gdyż jest zbyt ciężki w grubości typowo "kominowej".
Do tego na blogu szkoły szydełkowania znalazłam bardzo fajny filmik instruktażowy i niedługo skończę czapkę do kompletu.
Oprócz tego postanowiłam spróbować zarobić kilka groszy na nadchodzących świętach i zajmuję się produkcją choinkowych gwiazdek i dzwonków. W planach mam również aniołki, dziś znalazłam wreszcie idealne moim zdaniem wzory i czas najwyższy zabrać się do pracy. :) Narzeczony namawia mnie jeszcze na bombki, ale to wyższa szkoła jazdy z suszeniem i usztywnianiem, więc nie wiem czy się zbiorę w sobie.. Bardzo możliwe, bo są nie tylko czasochłonne, ale i bardzo efektowne. 
Dodatkowo zaczęłam się też udzielać na forum rękodzieła, na razie tylko w wątkach szydełkowych i ogólnych, ale może z czasem wkręcę się w coś jeszcze, np. w kartki okolicznościowe, lub idąc dalej drogą włóczki i kordonka - w druty?
Myślę również o założeniu drugiego bloga, właśnie z rękodziełem, a w zasadzie z instrukcjami jak coś zrobić krok po kroku na szydełku. Pamiętam, że na początku mojej przygody z szydełkowaniem strasznie mi brakowało takich opisów, tłumaczeń schematów graficznych...
Jednak mam już te dwa blogi a czasu mało, zdjęciowego ostatnio prawie w stu procentach przejął Narzeczony (za co mu strasznie dziękuję, bo pewnie tamten adres już dawno by umarł), na tym prawie mnie nie ma i nie wiem jak udałoby się wcisnąć jeszcze jeden, zwłaszcza, że tam posty nie byłyby takie hop siup, wszystko wymagałoby dokładnej dokumentacji zdjęciowej i rozbudowanych, jasnych opisów.
Jednak wiem, że jeśli chcę teraz czy w przyszłości zarabiać coś na wykonywanych własnoręcznie ozdobach czy ubraniach, to własna strona Internetowa jest prawie koniecznością. Tak samo jak współprace, blogi tematyczne trochę inaczej działają jeśli o to chodzi, nie wystarczy sama przyjemność pisania i wirtualni dobrzy znajomi, potrzebna jest też reklama, dodatkowe materiały, komentarze osób które już coś ode mnie nabyły.
Trzeba to jeszcze dobrze przemyśleć, czy to dobry moment, dobry pomysł. 
Ale w końcu mam coś, co bardzo lubię...poza książkami, bo w tych mam teraz zaległości, a Dyskusyjne Kluby Książki zobowiązują.;)

A zdjęcia moich obecnych wyrobów bliżej świąt. :D