Cóż, to jeden z tych okresów, kiedy na większości blogów królują te same tematy i u mnie wyjątkowo nie będzie inaczej. Teoretycznie powinny to być dwa osobne posty, bo dni są tak różne...ale zbyt mały dostęp czasu powoduje, że będzie jeden.
Halloween.
To święto od kilku (kilkunastu?) lat próbuje się wedrzeć do polskiej tradycji. Każdy z nas trafił przynajmniej raz na mroczne stylizacje, wycięte dynie, zabawne, niekiedy straszne dekoracje, drinki czy soki udające krew, potrawy rodem z horrorów... Na wsi, przynajmniej w mojej okolicy, przeważnie na tym się kończy, w miastach dochodzi jeszcze latanie po domach ze słynnym 'cukierek albo psikus' i strasznymi minami na ustach.
Ale przecież są inne polskie tradycje, choćby kolędowanie, gdzie również się przebiera, chodzi po domach. Ta tradycja zanika, podczas gdy z zachodu przychodzą inne. Dla dzieci na pewno jest to fajna sprawa, te wszystkie wymyślne potrawy, wykonywane własnoręcznie nietoperze, pająki, zbieranie cukierków... Wiele frajdy jest w robieniu tego wszystkiego własnoręcznie i pewnie kiedy w przyszłości pojawią się moje maluchy i zaczną dorastać też trzeba będzie się zabrać za przygotowywanie z nimi wymyślnych dekoracji i krwawych babeczek czy kanapek, jednak już dziś obiecuję sobie, że nie dam się porwać tej nowej modzie i za nic nie kupię gotowych rzeczy. Dla mnie to jedna wielka komercja, kolejne święto stworzone tylko po to, żeby sklepy czy dyskoteki miały na czym zarobić.
Wszystkich...rozgadanych?
Mogłoby się wydawać, że pierwszy listopada, po tych wszystkich przerażająco-dyniowych głośnych szaleństwach, będzie dniem wyciszenia, refleksji... Nic bardziej mylnego! Wchodzisz na cmentarz i pierwsze, co Cię uderza to...nie, nie zapach palących się zniczy, nie słodkawa woń chryzantem we wszystkich kolorach, nawet nie organista przygotowujący nagłośnienie na prowizorycznym ołtarzu ustawionym przed zbiorowym grobem poległych w czasie wojny, którego krzyż góruje nad cmentarzem. Pierwsze, na co zwraca się uwagę przekraczając bramę to rozmowy, nie szept, głośne rozmowy. I ciekawskie spojrzenia z każdej strony.
Po podejściu do rodzinnego grobowca od razu wita cała rodzina, która zebrała się w jednym miejscu w myśl zasady im bliżej będę kiedyś leżał tym mniej osób zapomni o postawieniu świeczki, tak więc tłoczymy się wszyscy w małych odstępach między grobami. Zapalanie zniczy to istny cyrk - postawisz, zaraz przyjdzie ktoś, kto przestawi w inne miejsce, bo tam pasuje bardziej, albo żeby jego był najlepiej widoczny. Pytania o kwiaty, gdzie kupione, za ile, a może wyrosły w ogródku? I czemu taki kolor, a nie inny? Po co takie duże, albo wręcz przeciwnie - za małe i marnie to wygląda. Wystarczy rozejrzeć się dookoła żeby zauważyć, że w innych grupkach trwają równie ożywione rozmowy na podobne tematy. I nikt nic sobie nie robi z tego, że msza trwa od dobrych kilku minut. Tak jest prawie do komunii, wtedy następuje chwila ciszy, bo przecież koniecznie trzeba zobaczyć kto idzie, a kto nie. I jest okazja żeby zobaczyć jaki płaszcz ma pani X, która stała po drugiej stronie cmentarza i w innym momencie nie ma najmniejszej szansy żeby ją zobaczyć, albo czy pani Y kupiła sobie nowe buty, czy znów przyszła w tych, co rok temu. Ksiądz kończy i wszystko wraca do normy, czyli rozmów o tym, co u kogo jest na obiad i kto gdzie ma jechać w odwiedziny jeśli przyjechał z daleka.
żadnej zadumy, wspomnień. Rozmyślań o tym, kogo już nie ma, za kim się tęskni. Tylko, że tak powiem, boje. Gorzej niż na targu. I tylko wyczekuje się momentu, w którym będzie można w końcu wsiąść do samochodu i wrócić do domu, gdzie nie będą czekali żadni rozgadani goście.
Magia jest dopiero wieczorem, kiedy jedzie się koło dwudziestej. Wtedy prawie nikogo już nie ma, wśród miliona światełek widać kilka kręcących się tu i tam osób. Wtedy jest pięknie, aż nie chce się wracać do domu.
Niby dwa różne święta, jedno z zachodu, w którym chodzi głównie o zabawę, szalone przebrania i mroczne historie, drugie nasze, z tradycją od bardzo wielu lat, gdzie chodzimy na cmentarz wspominać swoich bliskich. Tak różne, a w praktyce sprowadzają się do jednego: rozmów, obgadywania strojów, jedzenia i picia.
Ja również lubię chodzić po cmentarzu wieczorem bo wtedy jest ciemno, spokojnie, cicho i naprawdę pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zgadzam sie z tym, co napisalas odnosnie cmentarzy- jedno, wielkie targowisko i kazdy patrzy na ubior i inne rzeczy, ktore powinny byc najmniej wazne. Odwiedzenie grobow wieczorem ma swoja magie, a przy ty mozemy podumac i zastanowic sie nad sensem zycia.
OdpowiedzUsuńHalloween to faktycznie komercja, tak samo jak Walentynki, niemniej mi to nie przeszkadza. Niech dzieci sie bawia, ile chca, a dobieranie do tego ideologii osobiscie mnie smieszy. Bluznierstwo, swietokradztwo i czego tam jeszcze ludzie nie wymysla, a dzieciom chodzi tylko o zabawe:).
Czasem na grobach spotykają się rodziny i to jedyne miejsce gdzie wszyscy są razem...mnie to przeraża ale w tych czasach nikt nie ma ochoty przejmować się dalszą, a czasem i bliską rodziną dopóki w grobie nie wyląduje...
OdpowiedzUsuńDobrze zauważyłaś. W końcu oba święta dotyczą jednego: czczenia istot niematerialnych spoza świata żywych, cielesnych istot.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To już nie te czasy, kiedy nad cmentarzem unosił się gęsty dym i zapach parafiny. Teraz świece są bezwonne, bezdymne jakieś, nudy... Po raz pierwszy nie dałam się teściowej i nie poszliśmy, czytaj- nie utknęliśmy w korkach na wiele godzin, żeby akurat 1.11 odwalić obowiązek. Na jednym cmentarzu byłam dwa tygodnie temu, na drugi pójdę może za tydzień. Mam dość przymusu bezpośredniego.
OdpowiedzUsuńdlatego ja co roku jeżdżę z rodzicami na groby blisko zaraz rano, żeby nie stać w korku i pomodlić się w spokoju gdzie nie ma jeszcze tych wszystkich gaduł na cmentarzu :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w tv pokazują zupełnie inny obraz tego święta niż to jest naprawdę.
OdpowiedzUsuńA z innej beczki - ja nawet nie wiedziałam, że chryzantemy pachną ;)
Święto Zmarłych a żywi zachowują się tak, jakby to oni byli tego dnia najważniejsi.. :/
OdpowiedzUsuńJa akurat na groby zwykle jeżdżę z rodzicami w południe, albo porach przed-obiednich, by uniknąć korków. Szkoda tylko, że wszystkie groby są przepięknie wystrojone i zadbane tylko jeden dzień w roku...
OdpowiedzUsuńU mnie w mieście właśnie dopiero koło 20 cmentarze się zapełniają, ale... młodzieżą, która tylko się śmieje i popycha, jakby to była najlepsza zabawa pod słońcem.
OdpowiedzUsuńKażdy obchodzi święta tak, jak im się podoba. Może zamiast patrzeć i obserwować innych warto skupić się na sobie i na tym co my oczekujemy od tych świąt?
OdpowiedzUsuńHalloween jak dla mnie jest ok, bo to świetna zabawa dla dzieciaków. U mnie dopiero w tym roku zaczęli chodzić. I podobało mi się to.
Wszystkich Świętych to dla mnie po prostu czas pojechania na cmentarz i zapalenia znicza. Nic wielkiego. Ale na pewno nie jest to pogrzeb, więc można się w tym dniu uśmiechać jak dla mnie.
Dzieciaki Ok, niech się bawią. Chodzi mi bardziej o to, że przyjmujemy tradycje z zachodu, a nasze odchodzą pomału w zapomnienie. Halloween robi się chyba bardziej popularne niż Andrzejki, nie wspominając nawet o Sobótkach...
UsuńA Wszystkich Świętych nie powinno być wcale smutnym dniem, w końcu to święto które przypomina o tych, którzy są w niebie i są szczęśliwi. Ale to nie znaczy, że należy o nich zapominać i przegadać całą mszę o pieczeni i surówkach.
Masz racje, cmentarz wieczorem jest piekny. I właśnie o tej porze lubię tam być. Wtedy można spokojnie porozmyślać o bliskich zmarłych.
OdpowiedzUsuńJa także uważam,że Halloween to tylko zwykła komercja. Mamy przecież swoje własne tradycje,więc pielęgnujmy je. Nie przyjmujmy wzorców z USA( chociaż podobno korzenie Halloween sięgają innego miejsca). A co do zachowania na cmentarzach? To masz rację wszędzie słychać gwarne rozmowy,a od jakiegoś czasu zapanowała tzw. moda cmentarna. Nie rozumiem tej rewii mody. Jesteśmy tutaj dla zmarłych i nie na pokaz. Nie ważne jak stoi znicz i czyje kwiaty są ładniejsze. Najważniejsza jest pamięć i modlitwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
hmm.. Halloween jeśli będę kiedyś obchodzić to raczej z dobrej zabawy niż wiary w cokolwiek z tym związanego.. myślę, że to żadna religia a zwykła zabawa, coś jakby wczesny karnawał?
OdpowiedzUsuńDla mnie nie ma w tym nic złego, bo 1 listopada i tak obchodzę :)
Dzień Wszystkich Świętych, to dla mnie szczególny dzień. Moich najbliższych wspominam codziennie, mimo to, w tym dniu mam wrażenie, że jestem bliżej nich. Ja na grobach stawiam jedną symboliczną lampkę i kwiaty, mały symbol pamięci. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa cmentarz chodzę wieczorami. Właśnie dlatego, żeby uniknąć tej głównej parady rodziny i znajomych, dla których to nie jest święto zmarłych lecz okazja do krytykowania, obserwacji i plotkowania. Poza tym cmentarz wieczorem jest znacznie piękniejszy
OdpowiedzUsuńLubię święto zmarłych, ale te bardziej nostalgiczne z kolei halołinowe zabawy też nie są mi obce ;)
OdpowiedzUsuńteraz ludzie spotykają sie na cmentarzach, żeby podyskutowac między sobą, a nie po to, by uczcic czyjąś pamiec
OdpowiedzUsuńCóż..jestem chyba jakby pomiędzy. Bo ani w Halloween się nie bawię, ani nie obchodzę do końca Święta Zmarłych, gdyż nie jestem chrześcijaninem. 31 października obchodzę jeden z sabatów wiccańskich, samhain, z którego halloween się wywodzi...ale cóż, ma ono zupełnie inny kształt. I też mówi o przodkach, o przemijaniu.
OdpowiedzUsuńTakże...nie wpasuję się ani tutaj, ani tutaj:) I w sporze też miejsca nie zajmę XD Ale rzeknę tylko jeszcze że cóż...razi mnie momentami, nawet jako nie-chrześcijanina pewna hipokryzja na cmentarzach, o której zewsząd jednak słyszę.
Halloween, to jeszcze jedna fajna zabawa dla dzieci. Wszystkich Świętych jest dniem zadumy, wspomnień i refleksji i myślę, że ten dzień, każdy przeżywa na swój sposób. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa już nie mogę słuchać/czytać o Halloween. Zdania są podzielone, mi ogólnie to święto jest obojętne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
I dlatego lubię się szwendać po cmentarzach, kiedy na nich nikogo nie ma.
OdpowiedzUsuńNa groby dziadków jednak poszłam, wiadomo.
Nie przepadam za Hallowen bo ta cała maskarada wypiera nasze Polskie stare i dobre Andrzejki. A Wszystkich Świętych? Tak... wtedy jest masakra (świetnie ujęłaś sedno problemu), z Zaduszkami niestety jest podobnie. Ale i tak wszystko zależy od nas samych. Jeżeli ktoś nie chce plotkować, gdy prawi się nabożeństwo, to nie będzie tego robił. Stanie sobie na uboczu i spełni swą intencję. Oczywiście później będzie trafiać na urwane rozmowy, krzywe uśmiechy i inne sąsiedzkie uszczypliwości, ale będzie mieć świadomość, że postąpił jak należy.
OdpowiedzUsuńNocą też przychodzą tacy, żądni wrażeń, najczęściej całymi stadami i burzą swywi rozmowami, wrzaskami wręcz, podniosły nastrój chwili. I nie są to tylko młodzi ludzie, starszych też to dotyczy.
Przepraszam za chaos wywodu, ale mam lekko zakręcony dzień, wiec jakoś samo tak wyszło :)
Pozdrawiam serdecznie.