Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Mimo późnego powrotu w niedzielę do domu po pracy wyszłam jeszcze z aparatem, żeby trochę pogonić naszego satelitę i strzelić mu małą sesję zdjęciową w celu ustawienia odpowiednich parametrów - żeby potem nie męczyć się z tym po ciemku, tylko skorygować je minimalnie i czekać na najlepsze.
Wymieniłam baterie na nowy, w pełni naładowany zestaw. Przygotowałam dres i nawet zimowe skarpetki, żeby w środku nocy ręce nie trzęsły mi się z zimna. Dwa razy sprawdziłam, czy budzik rzeczywiście jest nastawiony odpowiednio wcześnie, na 4:40.
Mimo to i tak nie mogłam spać. Budziłam się często sprawdzając, czy to już, a kiedy w końcu budzik zadzwonił ledwo zwlekłam się z łóżka. Szukając półprzytomnie drugiej skarpetki zastanawiałam się, czy warto. Szarpiąc się z zasuwakiem od bluzy miałam już chęć zrezygnować zupełnie i wrócić do ciepłego łóżka. Chłodne, nocne jeszcze powietrze szybko otrzeźwiło i uzbrojona w latarkę i towarzystwo łaciatego psa powędrowałam na pola, żeby zobaczyć to czerwone cudo nieprzysłonięte żadnymi gałęziami.
Księżyc wrażenie robił naprawdę świetne. Czerwona, lekko zamglona kula nijak nie chciała jednak zostać gwiazdą na moim blogu, a byłaby z pewnością jedną z cenniejszych zdobyczy w blondynkowych folderach. Ustawiałam, przestawiałam, kombinowałam i nic, kompletnie. Oczywiście były jakieś tam granice, gdzie kula zaczęła się pojawiać na wyświetlaczu mojej cyfrówki, ale jedno spojrzenie na tę małą, przepaloną kropkę w połączeniu z wysokim ISO (i wielkimi szumami malującymi moje niebo różowym ziarnem) sprawiło, że usunęłam te "zdjęcia" szybciej niż je zrobiłam.
Postałam więc, popatrzyłam, napisałam SMSa do mojego Górnika, bo o tej porze już nie śpi, jest w drodze na przystanek.
Wróciłam do łóżka, ale mimo zmęczenia i świadomości, że o 7:30 czeka mnie praca i wielkie sprzątanie po niedzielnym Pożegnaniu lata sen nie przychodził.
Przyszły za to wspomnienia.
Te pierwsze, z samego początku, kiedy Narzeczony pracował jeszcze na powierzchni. Setki SMSów dziennie, w tym te wywołujące największy uśmiech - pisane wcześnie rano, kiedy on już był w pracy, a ja dopiero wychodziłam na przystanek. Kilka słów i nic nie miało już znaczenia - źle ocenione zadanie z MiGu, matematyczka, która kolejny raz coś sobie ubzdurała i robiła sprawdziany z materiału rozszerzonego, kiedy mieliśmy tylko podstawę, bezsensowne namawianie na studniówkę, jakbyśmy byli zgraną klasą. Nic, bo on był.
Później wiele się zmieniło. Ja skończyłam szkołę, on zaczął zjeżdżać pod ziemię dzień w dzień. I to były długie dni, pełne strachu, pytań, co będzie jeśli...
Nie mieliśmy już dla siebie tyle czasu co wcześniej. Nie było już tych SMSów na dzień dobry, bo nie lubił, kiedy wstawałam po piątej żeby coś mu napisać - złościł się, że nie powinnam tak wcześnie wstawać, skoro wieczorem przez hałas nie mogę zasnąć, choć wiedziałam, że wgłębi serducha się cieszy, bo nigdy ta złość nie trwała długo. A po przebudzeniu też nie pisałam, bo nie mógł mieć telefonu przy sobie...a nawet, gdyby mógł, to skąd by wziął zasięg te 850 metrów pod ziemią?
Niby nie było źle, jednak te ostatnie dni są wprost cudowne. Takie, jak te pierwsze, z listopada czy grudnia 2012. Wystarczyły trzy małe SMSy w poniedziałkowy ranek a nasze rozmowy tak się zmieniły. I nawet, jeśli ostatecznie nie udało mi się zrobić żadnego zdjęcia czerwonej kuli warto było wstać nad ranem i pisać wiadomość wiedząc, że gdzieś tam daleko na przystanku on też patrzy na ten sam księżyc.
Pięknie to opisałaś, a ile w tym romantyzmu i to nie jakiegoś kiczowatego z byle romansidła, ale takiego wyczuwalnego, aż kipiącego od twoich emocji, gęsia skórka normalnie... Cudownie, że przypomniałaś mi te chwile, gdy mój narzeczony był w wojsku, był stan wojenny, a nas cieszyły krótkie telefony, po kryjomu z biura oficerów, bo komórek jeszcze nie było...Co tam księżyc...
OdpowiedzUsuńnie lubię romansideł :)
Usuńno właśnie, co tam księżyc, jak "obok" jest to drugie serducho :)
A ja zapomniałam o księżycu, albo raczej go po prostu przespałam. Trochę żałuję. Ale romantycznie u Was pod księżycem:)
OdpowiedzUsuńdożyjemy następnego, nie martw się:D
UsuńPodziwiam Cię, że wstałaś, choć i ja za młodu robiłam takie akcje by na przykład oglądać Igrzyska Olimpijskie lub NBA.
OdpowiedzUsuńWspomnienia fajne są, ale nadchodzący urlop zapewne będzie jeszcze fajniejszy. Rozumiem, że narzeczony przyjeżdża do Ciebie?
jak jest powód to warto wstać:)
Usuńtak, przyjedzie :) ten dwutygodniowy urlop to jedyna okazja, żeby mógł do mnie przyjechać na dłużej, bo na pewno nie będzie żadnych telefonów że musi przyjść do pracy mimo wolnego :)
Obudziłem się przed 5 rano i widziałem końcówkę :-).
OdpowiedzUsuńprzed 5 było najlepsze:)
UsuńJa podczas tej ostatniej pełni spałam jak niemowlę, choć na ogół mam z tym problemy( nie ze snem, ale ze snem, jak jest pełnia ). Chyba się starzeję, skoro już to na mnie nie działa:)
OdpowiedzUsuńAle takie widoki przegapiłam i zazdroszczę samozaparcia i zdjęć:)))
pewnie dlatego, że blask jest większy... też mi wtedy ciężko usnąć, ogólnie przy świetle;)
UsuńCo tam pełnia...W Norwegii, żeby spać w nocy wieszaliśmy ręczniki w oknach, bo o 23.00 było widno jak w dzień:/
Usuńa ja tam jechać chciałam... :D
UsuńWspomnienia zawsze rozgrzewają nasze serca.. ale to co przed Tobą- urlop narzeczonego- myślę, ze będzie zarówno cudnie! I tego Ci zycze!!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z mglistej Szkocji! http://polka-na-emigracji.blogspot.co.uk/
dziękuję bardzo:)
UsuńAle ten księżyc przed 21 też wygląda dobrze :) Tylko szkoda, że usunęłaś tamte zdjęcia z "czerwoną kropką". Można było nie publikować ich tylko zostawić na pamiątkę dla samej siebie :)
OdpowiedzUsuńokropne były, szlag by mnie trafiał, że zepsułam taką okazję:(
UsuńA u nas księżyc był za chmurami i nic nie dało się zobaczyć. Byłam rozczarowana.
OdpowiedzUsuńszkoda:(
UsuńAż się wzruszyłam, jej :)
OdpowiedzUsuńMnie niestety budzik nie obudził i księżyc przegapiłam.
dobrze, że choć zdjęcia są... te lepsze:D
Usuńksiężyc, księżycem- ale tylko gdzieniegdzie można było zobaczyć go w całości.. niestety :(
OdpowiedzUsuńEch.. miłość to wyzwania, problemy, ale też szczęście, wspólne spędzanie czasu.. Przychodzi dorosłość, ale dobrze, że dajecie rady! :)
dlatego ciesze się, że choć zobaczyć się udało :) staramy się;)
UsuńJa przespałam niestety i nie zobaczyłam :(
OdpowiedzUsuńmoże jeszcze będzie okazja.. za lata:(
Usuńwspaniały księżyc...ja niestety z dzieckiem...ale...miłość niech kwitnie gdyż tylko prawdziwa hartuje się w ogniu codzienności :)
OdpowiedzUsuńdziękujemy;)
UsuńJa niedoczekałam księżyca :/
OdpowiedzUsuńA urlop wykorzytajcie co do sekundy :)
po dniu z tak aktywną gromadką - nie dziwię się wcale :)
UsuńA ja kompletnie zapomniałam o tym księżycu i spałam jak zabita :). Ładnie wplotłaś w to historię z narzeczonym w tle :).
OdpowiedzUsuńchociaż raz mi się facebook przydał, bo inaczej też bym przegapiła:D
UsuńO, jak cudownie!
OdpowiedzUsuńJa tam przespałem ten księżyc, bo kompletnie o nim zapomniałem. Ale podobno w mojej okolicy był za chmurami, więc nic straconego. Fajnie, że masz takie miłe wspomnienia :)
a to może i lepiej spać... wściekłabym się, gdybym wstała a tu chmury :D
UsuńPiękna pełnia towarzyszyła mi i mężowi całą podróż do stolicy. Niestety po powrocie byliśmy zbyt wyczerpani, by podziwiać zaćmienie.
OdpowiedzUsuńksiężyc w pełni też piękny:)
Usuńpięknie :) podziwiam zaangażowanie ;) ja jednak przespałam ;)
OdpowiedzUsuńmożna i tak:D
Usuńja przespałam, a bardzo chciałam obejrzeć. w poniedziałek MIAŁAM iść do pracy i zapowiadał się Armagedon, ale kiedy byłam już jedną nogą w metrze dostałam sms-a, że alarm odwołany, a ja mogę się obrócić na drugi bok i spać. SUPER, przegapić takie coś, a potem i tak mieć wolne, to się nazywa szczęście! ale Twoja cyfróweczka robi śliczne zdjęcia! moja nawet w połowie nie dałaby rady uchwycić księżyca, na pewno nie na takim zoomie :D ale planuję kupno nowego aparatu, więc poszukam takiego z modułem ''superbloodmoon'' i będę czekać do 2033! :D
OdpowiedzUsuńuuuu, wkurzyłabym się na takie mieszanie :O
UsuńI najpiękniejsze historie miłosne pisze samo życia a nie autorzy :) To jak wytrzymujecie pomimo odległości jest cudowne i piękne :)
OdpowiedzUsuńmoże i piękne... ale trudne:(
UsuńWiesz, że przetrwacie :*
UsuńJa na szczęście nie musiałam czekać do tak późna, o 9 pm było już go pięknie widać, niestety, nie chciał współpracować z moim telefonem :P
OdpowiedzUsuńszczęściara, jeszcze się wyspała:D
Usuńudało ci się złapać księżyc gratulacje, ja akurat wracałam w wycieczki i nie miałam siły już na to ale chociaż mogę popodziwiać go uciebie ;)
OdpowiedzUsuńczerwony był lepszy... ale kiedyś nam się uda:D
UsuńA ja miałam wstać w nocy i oglądać księżyc. I zapomniałam ;(
OdpowiedzUsuńuuu :( oby jeszcze była okazja, sama na to liczę:)
UsuńOjjj i ja nie odpuściłam, w końcu takie zjawisko będzie można oglądać następnym razem z X lat. kiedy już o mnie nikt pamiętał nie będzie :)
OdpowiedzUsuńno właśnie, trzeba korzystać:)
UsuńGdybym miała okno od dobrej strony to wszystko bym widziała, bo się obudziłam, ale niestety, wyjść z domu mi się nie chciało i nie widziałam.. :<
OdpowiedzUsuńja po polach latałam, z okna też nic :(
Usuńja oglądałam:D ale cały pon czułam się jak zombi;p
OdpowiedzUsuńwarto:D
Usuńa ja wszystko smacznie przespałam :-) podziwiam, że wstałaś :)
OdpowiedzUsuńczasem warto się poświęcić:D
UsuńJa wiedziałam, że jest niby ten czerwony księżyc, ale i tak stwierdziłam,że idę spać. Tyle razy chciałam zobaczyć jakieś cuda i dziwy meteorologiczne, a za każdym razem albo nic nie było widać albo ja nic nie widziałam, mimo że okulary były na nosie. Tym razem podobno pogoda do obserwacji była super, ale koleżanka stwierdziła, opowiadając mi następnego dnia, że w sumie "to on taki poróżowawy był", chyba się trochę rozczarowała ;P.
OdpowiedzUsuńDużo miłych chwil dla Ciebie i Narzeczonego, niech zakochanie będzie zawsze :)
kolor był ok, tylko spodziewałam się, że będzie jaśniejszy ten księżyc, lepiej blask odbije :(
UsuńKsiężyc! A ja za dziecka i za młodu byłam lunatykiem. Ale na szczęście na stare lata mi już przeszło <3
OdpowiedzUsuńpewnie ciekawe doświadczenie, choć niebezpieczne.
UsuńCzasem warto coś "stracić", żeby potem móc jeszcze bardziej to docenić, ot co.
OdpowiedzUsuńo mądre słowa:)
Usuńto prawda. o ile nie traci się na zawsze;)
UsuńMimo że nie udało Ci się "złapać" księżyca tak, jak chciałaś, to jednak radość przyszła z innego powodu ;) Lubię pisać wiadomości z Lubym, bo nawet jeśli jest kilka kilometrów ode mnie, to przyjemne jest uczucie, że o mnie myśli. ;)
OdpowiedzUsuńo tak, oplacało się wstać;) a smsy dobra rzecz :D chyba bym umarła, gdybym musiała czekać na list od niego kilka dni :O
UsuńCo tam Księżyc, choćby i czerwony. Ważne, by był miły sms, kochany człowiek, szczęście. To, co w życiu ważne i to, co się liczy. Księżyc jest daleko, a miła sercu osoba na ziemi, więc pomoże, przytuli i poda rękę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda:) choć miło sobie z takim np. księżycem skojarzyć te dobre momenty w życiu :)
UsuńBardzo ładnie opisałaś tę noc. Ja niestety nie wiedziałam o niej, bo byłam wtedy w pracy i jak wróciłam to poszłam spać i już tak spałam do 7 ;p
OdpowiedzUsuńhttp://okiem-kobiety-na-swiat.blogspot.com/
Piękną, chociaż ciężką noc miałaś.
Usuńwarto, warto:)
Usuń