sobota, 27 grudnia 2014

Święta, święta...

...i po świętach. Dużo szumu, trzy szybko mijające dni i już wszystko wróciło do normy.
No, może poza moimi rozmiarami, pewnie szlag trafił cały wysiłek z jesieni i wszystkie ujemne centymetry wróciły, ale nie rozpaczam aż tak, bo wszystko jest do odrobienia. Zwłaszcza jak patrzę na góry jedzenia pochłaniane przez jedną z sióstr to jakiś taki optymizm się we mnie tli...
Ale nie o jedzeniu dziś. Nawet nie o śniegu, który się spóźnił trochę i dopiero wczoraj sypnął porządnie, tak na zakończenie tych dni.
Wiecie, czego mi najbardziej brakowało przez te święta? Kolędników.
Pamiętam jeszcze kilka lat temu chodziłyśmy z dziewczynami po kolędzie. Dzień przed Wigilią z kukłą - grzesiem, śpiewając 'Przy dzisiejszy wiliji' (no, nie wiem jak to zapisać), a w drugi dzień świąt z gwiazdą, śpiewając tradycyjne kolędy i przebierając się.
Ile śmiechu zawsze było! To nic, że po sześciu godzinach chodzenia na drugi dzień nie mogłam się zwlec z łóżka, to nic, że nie mogłam prawie mówić.
Liczą się wspomnienia - chodzenie przez las nocą, kiedy stare telefony nazywane teraz cegłami nie dawały prawie w ogóle światła, a my nie miałyśmy latarki, włażenie w największe zaspy, żeby droga była krótsza, zgubiony but, czekanie na odbiór przez rodziców na stacji benzynowej i dziwne zachowanie kierowców tirów, bo każda z nas wsiadała do innego samochodu i im mniej nas zostawało tym oni byli bliżej i głośniej gwizdali...
Latające za nami psy, grzesiek, któremu zgubiłyśmy w lesie spodnie, bicie się gańcami na środku drogi po spotkaniu z innymi grupami kolędników, zjadanie kilku opakowań rodzynek czy orzeszków kupowanych razem z piwem, żeby się nie wydało w sklepie, że to piwo to dla nas, a nie jest tylko częścią 'zakupów na ostatnią chwilę'.
Starsze osoby, które uśmiechały się ciągnąc za ogon diabła czy dostające lekko gańcem 'na zdrowie w nowym roku'. Ciastka, paszteciki, drobniaki.
I przede wszystkim aktywne święta, a nie leżenie plackiem przed telewizorem.
A w tym roku? Ja nie mam już z kim chodzić, ekipa się wykruszyła, ktoś wyjechał, ktoś inny ma chłopaka z którym woli ten czas spędzić... Innym chyba też się nie chciało, bo jak co roku tych grup było kilka, tak w tym przed wigilią nie przyszedł nikt, a w drugi dzień świąt tylko jedna grupa. Szkoda, naprawdę. Zamiast zajmować się ściągniętym zza granicy Halloween lepiej byłoby sprawić, żeby nasza tradycja nie zniknęła.

Co teraz?
Sylwester. Tak wyczekiwany, bo to kolejne spotkanie, kolejny tydzień tylko dla siebie, kolejny krok w stronę marzeń o wspólnym życiu. Jednak mam wrażenie, że go zepsułam (a raczej pewnie dopiero zepsuję)...
Kolejny raz mnie to łapie, zawsze jak mamy gdzieś wyjść. Tak bardzo nie lubię, a jednocześnie wiem, że on by chciał, że tak rzadko wychodzi, bo ciągle pracuje, nawet w weekendy. Znów te idiotyczne myśli, że nie pasuję, nawet iść ze mną nigdzie nie może, bo przeważnie kończy się to jakąś sprzeczką i pewnie z kimś innym byłoby lepiej...
Wiem, że pewnie nie mam racji, a on ciągle powtarza mi, że przecież nie musimy nigdzie iść, bo jakby chciał to by poszedł, a nie czekał na mnie, ale i tak mi z tym źle... Kto by ogarnął blondynkę?



Jedna z moich ozdób.;-)

48 komentarzy:

  1. ooo.. to fakt- z roku na rok zniknęli i nie ma już tradycji kolędników :(
    a szkoda, fajnie było! :)
    A ja Sylwestra w domu spędzam, a więc Tobie życzę udanej zabawy! I nie zamartwiaj się tak od razu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ciągle mam nadzieję, że kiedyś wrócą, z nowym pokoleniem może, jak dzieciaki usłyszą opowieści o kolędowaniu. ;)

      Usuń
  2. U mnie też ani widu ani słychu kolędników :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No bo w życiu nie może być tak idealnie, jak byśmy chcieli... Muszą być czasem tarcia, żeby było się po czym godzić:)) A to miłe z jego strony, że jest gotów z tobą zostać, choćby chciał wyjść. Doceń to:)
    A skąd wzięłaś to, że "nie pasujesz?" Nadmiar samokrytyki szkodzi. Na pewno pasujesz, trzeba by się tylko zastanowić, o co te sprzeczki i jak zapobiec. Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doceniam, ale czasem to mi głupio, bo nie lubię wychodzić, nie lubię jak jest dużo nieznanych ludzi wokół mnie, nie lubię też jak są jacyś jego znajomi i z każdej strony słyszę jedz, pij, bo inaczej nie wypada, a zwyczajnie nie mam ochoty, zwłaszcza na alkohol który jest zawsze. I od razu humor ucieka, zamiast się bawić to siedzę tylko i patrze na zegarek zastanawiając się kiedy to się skończy. Nie o samokrytyke tu chodzi, tylko o to, że te wyjścia są takie wymuszone, na siłę.

      Usuń
    2. To zmienia postać rzeczy. Wiem o czym mówisz. Szkoda, bo wniosek jest taki, że to towarzystwo nie pasuje do ciebie, a z tym faktycznie ciężko walczyć.
      Może to słaba pociecha, ale stało się to nagminne. W Wawie ludzie tzw."na poziomie" w ogóle przestali się spotykać, bo zapracowani, zmęczeni, nie chce im się. A ta reszta jest tak beznadziejna jak piszesz. W klubach nudy, bo ile można chlać a potem oglądać na fejsie te przekrwione oczy i głupie miny. Coraz więcej znajomych, dawnych "klubowiczów", przestało tam chodzić.
      Tylko co w zamian? Większość z nich nie zacznie w to miejsce czytać, albo oglądać ambitne filmy:( Mimo wszystko życzę wspaniałego Sylwestra! Jakoś to będzie:))

      Usuń
    3. Czasem mam wrażenie, że żadne towarzystwo nie jest dla mnie. Jakoś wolę spędzać dni tylko z nim, ewentualnie z książką, herbatą, czy muzyką... Może mi się kiedyś odmieni, kto wie.

      Usuń
  4. A ja w tym roku pierwszy raz nie nadrobiłam żadnych centymetrów - a przynajmniej mam taką nadzieję, bo jadłam naprawdę niewiele w porównaniu z poprzednimi latami. Jednak można mieć umiar w święta, albo to nadmiar smutku...
    Brak kolędników można było zauważyć już parę lat wcześniej. Brakuje takich prawdziwych kolędników, którzy lubią śpiewać, a nie tylko liczą na szybki zarobek.
    Mam nadzieję, że sylwester będzie udany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, takich, którzy umieją śpiewać czy zadają sobie trud przebrania się było i w innych latach niewielu... Ale zawsze coś.

      Usuń
  5. Cóż wigilia u mnie taka sobie. Mi brakowało jednej osoby, która nie mogła być z moją rodziną ( i jej nigdy już nie będzie). A tak pamiętam takie telefony. Ta "cegła" była moim pierwszym telefonem jaki w życiu miałam. Ja do dotykowych nie mogę się przyzwyczaić, nie lubię ich :)
    http://dziennik-ali.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wytrzymałość miały świetna:) ja dotykowy kupiłam tylko dlatego, że nie było słychać stukania klawiszy na sprawdzianach;p

      Usuń
  6. Ja Ciebie rozumiem, też nie lubię wychodzić na imprezy, to zupełnie nie mój świat. Czasem warto się przełamać, ale nie każdy musi być lwem salonowym i dobrze się czuć w tłumie obcych osób.
    Kolędników to z 5 lat nie widziałam, albo raczej nie słyszałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciągle mam nadzieję, że jednak kiedyś się przyzwyczaję..ale czas mija i nic. ;X

      Usuń
  7. Blondynko, ja również doskonale Ciebie rozumiem, ponieważ nie przepadam za imprezami. Jednakże czasem warto się przełamać, bo czasem wychodzą z takich spotkań dobre rzeczy ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Swieta... u mnie rodzinnie jak zwykle...
    kolednicy.. nie pamietam niestety u nas takiej tradycji.. choc milo byloby przysitac takich u swoich drzwi ;-)
    Sylwester.. uwaza ze najwazniejsze ze spedzicie go razem.. to sie liczy.. w domu czy poza.. wazne ze RAZEM ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację:) może i Tobie uda się ich kiedyś zobaczyć:)

      Usuń
  9. Kolednikow ostatni raz mialam przyjemnosc goscic jakies dziesiec lat temu.

    Tez nie lubie imprez, chyba jakas dziwna jestem, choc czasem trzeba sie poswecic:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tam zaraz dziwna! ja tego za dziwne nie uważam. :)

      Usuń
  10. Fajna tradycja aczkolwiek słyszę o niej pierwszy raz. Takie życie no cóż człowiek się starzeje i powoli przestaje mu się cokolwiek chcieć. Więc tego. No to miłego sylwestra życzę ja również mam nadzieję, że mój będzie udany ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie we wszystkich regionach to jest, bo np. mój chłopak nigdy też nie słyszał o kolędnikach. Może kiedyś uda Ci się zobaczyć, zwłaszcza przebierańców.:)

      Usuń
  11. U nas kolędnicy chodzili rok temu albo dwa już nie pamiętam ale dzieciaki były zachwycone, teraz to wszystko zanika :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i one kiedyś się wybiorą:) swoje bym kiedyś chętnie przebrała żeby przeszły kilka domów, choćby po rodzinie, ale w mieście chłopaka takiej tradycji nie ma, więc mogli by się dziwić i nie wiadomo jakby to ludzie przyjęli. :/

      Usuń
  12. U mnie kolędników w tym roku w ogóle nie było, chyba już od kilku lat jakoś coraz ciężej ich spotkać. szkoda, naprawdę szkoda.

    U mnie sylwester będzie wyglądał może mało sylwestrowo, ale na nic innego jakoś nie miałam ochoty. W małym gronie posiedzimy, pogramy w planszówki, posłuchamy muzyki i już :)
    Nawet Cię rozumiem - mnie też nie bawią takie wymuszone spotkania, nie do końca bliscy ludzie w gronie których nie czuje się człowiek swobodnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale co poradzimy... Nasze dzieci dorosną to tradycja całkiem umrze, nawet nie zobaczą. :(
      Nie musi wyglądać sylwestrowo - wystrzałowo, byle się dobrze czuć. Mam nadzieję, że był udany. :)

      Usuń
  13. Z 10 lat temu u mojej babci co rok byli kolędnicy - świetne przedstawienie, stroje ;) A u moich rodziców co roku przychodzą dzieci z sąsiedztwa, śpiewają kolędy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tacy są właśnie najlepsi, przebierańcy. I takich mi brakuje. :(

      Usuń
  14. A mnie z kolei kolędnicy doprowadzali zawsze do szału, cieszę się, ze to znika. Popatrz na to z mojej strony: bandy podpitych małolatów biegały po okolicy wyjąc coś, co w ich mniemaniu miało być kolędami, w dodatku oczekując za to wycie i naruszanie mojego spokoju pieniędzy. A kysz!. Oczywiście pewnie bywa inaczej, ja jednak nie spotkałam, więc się cieszę, ze ich nie ma.
    A imprezy? Nie przepadam, chociaż chętnie dałabym się na sylwestra zaprosić. jedynie nie mam ochoty być gospodynią. Tyle, że wszyscy znajomi chyba do końca liczą, że ulegnę i imprezę jak co roku zorganizuję. A guzik, nie zorganizuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tacy niestety też są, ale przebierańcy czy ci śpiewający ładnie dużo częściej się zdarzali.
      Co do sylwestra u siebie, to chyba tak bym wolała. Przynajmniej wiedziałabym czego się spodziewać.

      Usuń
  15. u nas kolędników nie brakowało :) może więcej jest ich na wsiach, bo tradycja się utrzymuję. po za tym wszystkiego dobrego w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na wsi mieszkam i właśnie mało co w tym roku... :( Ale może właśnie za mała wieś, bo nawet 50 osób nie ma. :o ale z sąsiednich też chodzili po innych latach... sama nie wiem.

      Usuń
  16. Zgadza się! Małpujemy zwyczaje ze Stanów, a zapominamy o naszych, wcale nie gorszych! :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to w końcu dotrze do małpujących - gorsi nie jesteśmy. :)

      Usuń
  17. Witam
    Niestety dawne zwyczaje zanikają bo nie są kultywowane....
    A ja z okazji Nowego Roku życzę Tobie dużo radości, uśmiechu, wiary w dobrą przyszłość, życzliwych ludzi...
    pozdrawiam
    dobrycoach.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawia mnie tylko czemu sięgamy po nowe tradycje z zachodu skoro mamy bardzo podobne, które umierają..

      Usuń
  18. tak wiele szumu, jeszcze więcej wydawania kasy a w sumie to coraz częściej zapominamy o co w świętach tak naprawdę chodzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, każdy chce zarobić... i potem cała magia znika, bo jak się trąbi o świętach dwa miesiące wcześniej,to się przejada w końcu.

      Usuń
  19. W mojej pipidówce chyba nie chadzają (przynajmniej do mnie nie pukali), ale u moich rodziców wciąż się zdarza. Rodzice mieszkają w bloku, nie w żadnej tradycji bliskiej wsi.
    Dobrego roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oby sie zdarzało jak najczęściej. wzajemnie:)

      Usuń
  20. U nas chyba nigdy nie chodzili Kolędnicy więc nawet nie wiem dokładnie jak to wszystko wygląda ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może jeszcze kiedyś uda Ci się zobaczyć, zanim całkiem to zaginie...

      Usuń
  21. Mi się o dziwo udało schudnąć w Święta...postanowiłam, że nie mogę tego zaprzepaścić i muszę się w końcu wziąć za siebie ;p
    U nas kolędnicy byli chyba tylko raz i to trzy albo cztery lata temu :( Szkoda, bo to rzeczywiście piękna tradycja i też jestem zdania, że ludzie mogliby się na niej bardziej skupić, niż na Halloween.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, brawo :) też się wzięłam, wczoraj zafundowałam sobie takie rozciąganie, że dziś ledwo chodzę, ale jak boli to coś się poprawia:D powodzenia:)

      Usuń
  22. U mnie w mieście niestety Kolędnicy nigdy nie chodzili (chyba, że ja ich nie widziałam...)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
  23. Kobiety już widać takie są. Zawsze muszą pomarudzić, popsuć czy coś.
    W ogóle jakiś czas temu zastanawiałam się czy nie masz konta na Deviantarcie? Bo ile razy czytam twój opis własnego ja to...takie mam niejasne wrażenie, że jesteś taką ktosią jedną :)

    pozdrawiam/ wszystkochcenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie mam, photobloga tylko, sporadycznie na flog też dodaję zdjęcia, i tutaj, tylko te trzy serwisy.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz! :)
Nie spamuj, nie zapraszaj - odwiedzam każdego, kto zostawi po sobie ślad.
Nie bawię się w obserwację za obserwację - obserwuję tylko te blogi, które regularnie odwiedzam.
Konstruktywna krytyka mile widziana. ;-)


Wszystkie zdjęcia i teksty na blogu są mojego autorstwa (a jeśli nie, to są odpowiednio podpisane), zabrania się więc ich kopiowania bez mojej zgody!