Kończy się grudzień, jutro ostatni dzień starego, 2016 roku. Rok pełen zmian, nowych doświadczeń, przeżyć. Jest wiele dobrych, pozytywnych chwil, jednak - jak to w życiu bywa - nie obyło się również bez rozczarowań i gorszych dni.
Styczeń, zaczął się miło. Tydzień z moim mężczyzną pozwolił zapomnieć o tym, że nie będę już pracować w najfajniejszym miejscu do jakiego tylko mogłam trafić na wsi - w bibliotece.
To również miesiąc mistrzostw Europy w piłce ręcznej. Dla nas nie do końca udane, jednak mimo wszystko grane z sercem, do ostatnich minut. I za to bardzo dziękujemy, nawet jeśli nie udało się zdobyć tytułu.
Później nadszedł cięższy okres, ponad trzy miesiące bez pracy i dopiero druga połowa kwietnia przyniosła przełom w tej kwestii. Praca ta do najciekawszych nie należała, powiedziałabym nawet, że nie wiem czy można robić coś jeszcze bardziej nudnego niż kopiowanie tabelek...jednak była, bez dojazdów, tracenia dodatkowego czasu i udało się odłożyć parę groszy. Nie wspominając o kolejnym miejscu, które będzie można dopisać w niezbyt jeszcze bogatym CV.
Maj przyniósł derby Tarnowa oraz kilka innych meczów, na których miałam okazję być. Pod koniec miesiąca zrobiło się nerwowo, Unia przegrała ostatnie spotkanie, jednak na urodziny dostałam chyba najlepszy prezent jaki tylko mogłam sobie w tamtej chwili wymarzyć - pozostanie w nowej, zreformowanej III lidze piłkarskiej.
Maj to też, niestety, pewna tragedia. Wypadek, długie dni oczekiwania na pozytywne wiadomości, dni, w których cały żużlowy świat wstrzymał oddech. Dobre wiadomości niestety nie nadeszły...
Początek czerwca i moje urodziny to również pewnego rodzaju piknik. Oficjalnie na dzień dziecka, ale w praktyce sami górnicy tam się spotykają, a dzieci można na palcach rąk policzyć. Posiedzieliśmy, nawet trochę potańczyliśmy. Malownicze miejsce, fajna atmosfera....
Przechodząc do czerwca nie mogę oczywiście zapomnieć o Euro 2016! Fenomenalne występy polskiej reprezentacji. mecze, przy których z pewnością nie tylko ja miałam łzy w oczach, karne, które przyprawiały ręce o drżenie. I zły dzień dla Kuby, który nawet mimo tego niestrzelonego karnego dalej jest bohaterem.
Lato było... no cóż. Z jednej strony szczęście, wielkie szczęście, jednak przeplatało się z bólem, łzami i pretensjami. Długo wierzyłam, że się wszystko ułoży, że wystarczy poczekać, pokombinować, spróbować... Jednak powoli, leniwie przyczłapał sierpień i serducho pękło. To, w co wierzyłam zniknęło, rozpłynęło się w jednej chwili, w kilku słowach, których nie spodziewałabym się za nic na świecie. A jednak padły. I rozpoczął się bardzo ciężki okres. Czas, w którym nie mogłam spać, mało jadłam, brałam aparat i szłam na długi czas na pola czy do lasu, ale nie miałam nawet ochoty go włączać żeby zrobić jakieś zdjęcia. Nie miałam siły na nic.
We wrześniu bawiłam się na Azoty Tone Festiwal w Tarnowie. Deszcz, burza nawet. Przemarznięcie do szpiku kości, ale było warto. LemOn, Wilki i nie tylko... powtórzyłabym!
Później, w październiku, dostaliśmy zaproszenie na ślub mojej kuzynki i było to nasze pierwsze oficjalne wyjście na imprezę do rodziny z mojej strony. Strasznie się bałam tych dwóch tygodni urlopu mojego mężczyzny, bo to był i dla mnie i dla niego ciężki czas. Wyszło...chyba dobrze. Na weselu bawiliśmy się świetnie, później były wspólne dni, chodzenie na grzyby i grzanie się przy kominie kiedy za oknem lało i wiało. Trochę się poukładało.
A szybko przyszła połowa listopada i przeprowadzka. Miało to wyglądać inaczej ale...informacje w związkach zawodowych rozchodzą się tak "szybko", że dowiedzieliśmy się o imprezie barbórkowej trzy dni wcześniej. Pojechałam, zaczęliśmy załatwiać sprawy mniej lub bardziej ważne...i tak już zostałam.
Minął listopad, przyszedł grudzień. Barbórka, nasza czwarta wspólna, kościół, impreza po mszy. Trzy dni później koncert - Grand Magus i Amon Amarth. Taki mój pierwszy. Owszem, bywałam już na większych koncertach, jednak ten był taki typowo rockowo-metalowy. Ostry, głośny. I na pewno nie ostatni!
A później... święta, Nasze pierwsze wspólne. Niestety nie mogliśmy być w tym dniu sami, choć chcieliśmy... I na takie wymarzone święta trzeba będzie czekać do przyszłego roku, bo na pewno się nigdzie nie wybierzemy.
A teraz? Jest spokojnie. Ledwo zjedliśmy obiad, a mój pracuś zasnął. Wstawanie po 4 męczy, ale wolny weekend i Sylwester, więc sobie odpocznie. A później nieznane - nowa kopalnia, nowe obowiązki.
Taki był ten rok. Dobre chwile przeplatały się z tymi złymi i ciężko mi powiedzieć, których było więcej.
Jaki będzie 2017?
Mam nadzieję, że pozytywów będzie o wiele więcej niż w tym. Nowe miejsce, nowy start... Ciekawa jestem, jak to wszystko się potoczy.
Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!
Można powiedzieć, że jak w kalejdoskopie było u Ciebie.
OdpowiedzUsuńŻyczę więc w Nowym Roku więcej spokoju i rozwiązania wielu wątpliwych spraw :-)
Dość intensywny był ten rok dla Was. Oby następny był bardziej stabilny, obfity w pozytywne wydarzenia, pełen miłości i szczęścia :-)
OdpowiedzUsuńDużo się działo, szczególnie w końcówce :)
OdpowiedzUsuńCudownego roku Wam życzę:)
https://sweetcruel.wordpress.com/
Szczęśliwego nowego roku, Blondynko :)
OdpowiedzUsuńOby był dobry, lepszy w niektórych aspektach niż poprzedni! I do tego dużo zdrowia, wsparcia ze strony bliskich i przyjaciół, bezpieczeństwa i miłości. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku! :)
OdpowiedzUsuńJa Tobie życzę samych pozytywów!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
Każdy rok niesie coś dobrego i złego, jak to życie. Więc...życzę ci skupiania się na tym dobrym i żeby może tego złego było o wiele mniej, ale też i żeby zawsze było takie, że można to przełknąć, przetrwać:)
OdpowiedzUsuńDo Siego Roku! 2016 faktycznie obfitował w wydarzenia, nie tylko sportowe. Będzie dobrze :).
OdpowiedzUsuńDużo działo się w Twoim życiu przez ten rok, dużo zmian. Wiadomo, rok jak każdy inny, przynosi dużo dobra i tyle samo gorszych chwil. Życzę przewagi dobra w 2017. ;)
OdpowiedzUsuńChyba na tym polega życie. Składają się na nie chwile dobre i chwile złe. Ważne, żeby nie dać się tym drugim i cieszyć się tymi dobrymi.
OdpowiedzUsuńMi się udało być w tym roku tylko z Lubym, ale powiem Ci, że mój chłopak jest zdecydowanie zwolennikiem imprez z kilkoma osobami przynajmniej :D Więc rozumiem Twój ból ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w nowym roku! :*
Wszystkiego dobrego! Oby jak najwięcej tych dobrych chwil!
OdpowiedzUsuńintensywny rok widzę :) Udanego 2017! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby w nowym roku było lepiej i żeby Tobie (i Wam) się wiodło :)
OdpowiedzUsuńTo był niedobry rok, ale z życzeń, żeby następny był lepszy, jak na razie nici :((
OdpowiedzUsuńNo nic, daję mu jeszcze szanse, bo jak się nie poprawi...
Najlepszego!