Ot, takie trzy sympatyczne dni wypadły nam w tym tygodniu. Może nie dokładnie w tej kolejności, ale chciałam zacząć od tego, które najbardziej działa mi na nerwy.
Walentynki, święto zakochanych.
Z czym mi się kojarzy? Z wystawami sklepowymi pełnymi serduszek, kartek walentynkowych i pluszowych misiów, z bukietami czerwonych róż, romantycznymi kolacjami i miejscami publicznymi obleganymi przez obściskujące się pary.
Sama jestem zakochana, szczęśliwie od dwudziestu siedmiu miesięcy, ale to naprawdę nic nie zmienia w moim podejściu do tego "święta".
Kocha się każdego dnia i dzień po dniu należy uczucie okazywać i o nie walczyć. Nigdy nie wolno odpuszczać, stwierdzić, że przecież jest już mój, to po co mam się starać? Trzeba się starać 365 dni w roku, a nie tylko w walentynki. Wiem, że dla wielu walentynki to dodatkowa okazja do spotkania, spędzenia wspólnie czasu, ale czy naprawdę musi się to sprowadzać do zostawiania masy pieniędzy w sklepach? Czytam wiele wpisów i mam wrażenie, że dla wielu dziewczyn (bo głównie ich blogi czytam) największym problemem jest właśnie co kupić. Nie jak zaplanować dzień, jak się ubrać, co przygotować, tylko co kupić.
Naprawdę nie lepiej włożyć trochę pracy w ten dzień? Zrobić coś własnymi rękami wkładając w to serce? W przygotowanie kolacji, jakiegoś ciasta, czy choćby prezentu, jeśli już koniecznie chce się coś dać. Każde zakochane serce wie, z czego druga połówka by się ucieszyła. A w Internecie pełno jest instrukcji jak zrobić choćby oryginalną ramkę na wspólne zdjęcie. Czy to nie lepszy prezent?;)
Poza tym wydaje mi się, że w związku walentynki trwają każdego dnia. Przynajmniej w moim, każdy dzień jest wyjątkowy, każda wiadomość, rozmowa, spotkanie. Nawet najzwyklejsza kolacja i kanapka z keczupowym serduchem to coś wyjątkowego. Ile ja już mam zdjęć takich kanapek! A jeszcze więcej wspomnień podobnych nie-walentynkowych-cudownych-dni.
Nie twierdzę, że nigdy nie będę ich obchodzić. Może kiedyś, po kilku czy kilkunastu latach wspólnego mieszkania, dniach spędzanych w pracy i na opiece nad dziećmi z chęcią wykorzystamy ten wieczór na wspólne wyjście, ale na razie zdecydowanie wolę...
...tłusty czwartek! :D
Wiem, że mój brzuch za tym świętem nie przepada, ale akurat w tym roku tak wypadło, że nie mam wyrzutów sumienia za zjedzenie tylu pączków. Zwłaszcza, że robi się ciepło i już w sobotę wyciągnęłam skakankę. Pierwszy trening to zakwasy i masakryczna kondycja, ale pomału i będzie lepiej!:)
Wydaje mi się, że tłusty czwartek jest takim dniem, że wszystkie diety są nieważne i na jednego pączka czy chrust każdy może sobie pozwolić. Zwłaszcza ci, którzy ćwiczą, w końcu spalenia tego pączka to kwestia jednego treningu. :)
Pechowy piątek trzynastego? Nie dla mnie!
Nigdy jakoś szczególnie nie wierzyłam w te przesądy - piątki trzynastego, drabiny, lustra, kominiarzy a przez kilka lat moim ulubieńcem był czarny kocur.
Również w tym roku nic szczególnie pechowego się nie stało, dzień jak co dzień.
Wydaje mi się, że wiele zależy od podejścia. Można się dołować, że spędza się walentynki samemu i uważać je za okropny dzień, ale lepiej do tego podejść w inny sposób i cieszyć się z kolejnego zimowego (czy jak w tym roku już chyba wiosennego) dnia ze znajomymi, pupilem czy ulubioną książką.
Można robić sobie wyrzuty sumienia za każdy zjedzony pączek albo zamykać się w pokoju żeby w ogóle na czwartkowe słodkości nie patrzeć, ale po co? To tradycja, nasza, dzień świętowany od wielu lat i fajnie zjeść choć jednego pączka - bez wyrzutów sumienia, na podtrzymanie tradycji.
Tak samo z piątkiem trzynastego. Wierząc w przesądy choćbyśmy się zamknęli w małym pokoju wyłożonymi miękkim materiałem i zakopali w łóżku pełnym puchowych pierzyn to i tak pewnie coś się stanie.
Bądźmy optymistami, wiosna idzie! ;)
Ja specjalnie nie obchodzę Walentynek, ani też nie kupuję prezentów (robić nie robię, bo mam dwie lewe ręce). Nie przeszkadza mi ten dzień, choć tych wszystkich reklam miałam już dość:).
OdpowiedzUsuńPączka nie zjadłam, a piątek 13-go jakoś przeżyłam. We Włoszech liczba 13 jest uważana za przynoszącą szczęście, pechowaą natomiast jest...7!
najgorsze właśnie te reklamy też, denerwują jak przed świętami...
UsuńNawet nie wiedziałam o tej siódemce! ;o
Sabinie chyba jedynkę zjadło, bo ja zawsze słyszałam o piatku 17. Pamietam jak kiedyś pojechałam z obecnym mężem na uczelnię - na drzwiach wisiała lista zapisów na egzamin z numerem 17 pustym i nie kumałam dlaczego. Tak mi to utkwiło w pamięci.
UsuńRzeczywiście 17... Google zawsze pomoże:D Ale ciekawe, muszę o tym poczytać, tak jak o naszej 13stce:)
UsuńCześć. Ja jestem jeszcze panną i nie mam żadnego kawalera. Za to u mnie w domu na Walentynki jest co roku taki zwyczaj, że dostaję skromny prezent w postaci lizaka serduszka od Taty. A przesądna też nie jestem i nie wierzę w żadne pogańskie i ludowe zabobony.
OdpowiedzUsuńo, sympatyczny miły gest :)
UsuńCiekawe czy jak się znajdzie kawaler to czy będzie o ten miły coroczny gest zazdrosny :D
UsuńWątpię... Jakby lizak był od jakiegoś znajomego to pewnie tak, ale od Taty ;)
UsuńTlusty czwartek nie dla mnie, bo paczkow nie jadam, walentynki nam gdzies, nie ten juz wiek, a pechowa jest dla mnie 7, wiec tydzien uplyna mi bez wiekszych wrazen :))))))))))
OdpowiedzUsuńnajważniejsze żeby miło było, bez negatywnych niespodzianek:)
UsuńTłusty czwartek lubię, chociaż za pączkami wybitnie nie szaleję, no chyba,że ma różę, 13 pechowy nie był, a walentynki miło spędziłam w babskim gronie ;)
OdpowiedzUsuńz różą tak dawno nie jadłam :(
UsuńJa chyba zaczynam wierzyć piątek 13 bo po tym co się wydarzyło w piątek no cóż...
OdpowiedzUsuńWalentynek jeszcze nigdy nie obchodziłam,nie lubię ich przypadłość wiecznego singla.
A pączki lubię i wcinać je będę zawsze.A!
moim zdaniem jak się wierzy w takie dni to jakoś podswiadomie przyciąga się do siebie pech.. Nie warto :)
UsuńMy w walentynki nigdy nic nie kupujemy, jeśli już to coś wspólnego i to nie jeden dzień w roku, bo jeśli można znaleźć czas 14.02 to równie dobrze i innego dnia w roku na wyjście czy na coś innego :) Ja na walentynki ani nic nie dostałam ani nic nie dałam, za to spędziliśmy dzień dość zwyczajnie. 13.02 to moje urodziny więc tu zawsze szaleje, a że to był piątek... To tylko cudowniej :P
OdpowiedzUsuńA tłusty czwartek też nie trzeba obchodzić w czwartek :P my zrobiliśmy jeszcze tłustą niedziele robiąc własne pączki :)
właśnie, jeśli ma się czas w ten dzień to w inne też się znajdzie. :)
UsuńU mnie paczki były też w środę, czwartek nie jest regułą:D a domowe pączki najlepsze! :)
Wyszły nam pyszne :) choć w tłusty czwartek też zjadłam i takie sklepowe z wiśnią i pudrem :)
UsuńA ja Walentynki bardzo lubię, jestem już prawie 12 lat po ślubie, łączy nas szczere uczucie i każdego dnia je sobie okazujemy, co nie przeszkadza nam zawsze w Walentynki spędzić ten czas z dodatkowymi przytulasami i buziakami, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńkażdy oczywiście co innego lubi. :) jakby nie te denerwujące reklamy to pewnie wiele osób by inaczej podchodziło do tego dnia:)
UsuńCo do Walentynek to nie lubię i nie rozumiem całego tego szału z prezentami. Wkurza mnie również, iż zwykłę restauracje czy pizzerie nagle zaczynają serwować ryby, co odpowiednio podwyższa cenę...wszystko to aby naturalnie zedrzeć z klienta. Dwa lata temu widziałam nawet reklamę wigili walentynek :D
OdpowiedzUsuńO matko, jeszcze tylko wigilii w tej szopce brakuje... Nie tylko o zmianę menu chodzi, w wielu miejscach stare potrawy są droższe niż w pozostałe dni. No i te prezenty... Jakby to był zwykły dzień bez przechwalania się co kto dostał i gdzie był, to pewnie bym polubiła:)
UsuńDla mnie walentynki to taka dodatkowa okazja na coś fajnego, natomiast cała pokazówka z tym związana również działa mi trochę na nerwy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, gdyby nie było reklam, przechwałek, tylko same szczere uczucia, to bym ten dzień popierała ;)
UsuńMasz sporo racji w tym, że hmm "sens" walentynek trochę się zagubił, nie uważasz?
OdpowiedzUsuńTo prawda. Gdyby to było jak kiedyś: kwiatek, wyjście na spacer, czy choćby kartka z miłosnym wyznaniem, to pewnie czekałabym na ten dzień z niecierpliwością. Ale jak wchodzę na facebooka/fotobloga i jestem dosłownie zasypana zdjęciami i przechwałkami gdzie kto był, co dostał... Jakby to nie o miłość chodziło, tylko licytację kto najlepiej spędził ten dzień.
UsuńDla mnie też piątki trzynastego nigdy nie były pechowe ;]
OdpowiedzUsuńA co do walentynek, to może większość dziewczyn zastanawia się co kupić, bo to jest trudniejsze niż to, w co się ubrać czy co przygotować do jedzenia, albo jak zaplanować wieczór ;] Ja tak myślę ;)
Możliwe... Ale dla mnie właśnie ten szał zakupowy zabija całą ideę "święta".
UsuńA ja traktuję ten dzień jak każdy inny, interpretuje go swój własny sposób, jako jeszcze jedna okazję powiedzenia bliskim, że kocham.
OdpowiedzUsuńKażda okazja jest dobra, fakt.:)
UsuńGrunt, to zachować poczucie humoru i zachować dystans do wszystkiego.
UsuńOlać zasady i zapomnieć o tych dniach ;)
OdpowiedzUsuńObjadac się, kochać i straszyć kominiarzy...
Racja, racja! ;)
Usuńprawda wszystko zależy od naszego podejścia;)
OdpowiedzUsuńZawsze trzeba pozytywnie!:)
UsuńPączek (tylko jeden :( ) zjedzony, piątek trzynastego zaliczony, Walentynki? Mogą być! :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że pozytywnie :) a pączki można nadrobić w inny dzień :D
UsuńWalentynki spędziłam na weselu, ale tak to nie obchodzimy z P tego święta :)
OdpowiedzUsuńŚlub w Walentynki? Jak mąż zapomni będzie miał podwójnie przechlapane :P
UsuńJa Walentynki obchodziłam - bo czemu by nie? Uczucia doświadczam na co dzień więc chociaż raz mogło być tak bardziej oficjalnie. Co do tłustego czwartku, mam dobrą przemianę materii więc słodycze są codzienną porcją mojego pożywienia. Także w ogóle nie odczułam aby ten dzień był jakiś szczególny. A piątek 13 - taki sam dzień jak każdy inny. Data nie ma wpływu czy zdarzy nam się szczęście lub pech. Bo może być tak, że np 10 spotka nas szczęście, 13 nic się nie zdarzy a 24 będziemy mieć pecha :D Także nie ma co tych przesądów traktować poważnie. Ale to nie zmienia faktu, że są one na swój sposób urocze :)
OdpowiedzUsuńNie mówię, że to głupi dzień, tylko podejście ludzi mi się nie podoba. Po prostu wkurzają mnie te przechwałki która dostała większego miśka, droższe kolczyki czy która zjadła najlepszą kolację... Moim zdaniem to powinna być kwestia między zakochanymi, ewentualnie przyjaciółkami, a nie całym światem...
UsuńZazdroszczę. Ja się muszę sporo nagimnastykować a zmiany są minim:)alne, jakbym więcej słodyczy jadła to pewnie za parę lat byłabym szersza niż wyższa:P A tak serio, to staram się oduczać... Na razie idzie, a potem może znajdę czas na basen i można będzie pozwolić sobie na większe ciacho. :)
Ja jakoś w ogóle nie przywiązuję wagi do Walentynek. Dzień jak co dzień :P
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres teraz jestem tu: http://kropka-za-oceanem.blogspot.com/
UsuńDzięki za informację!:)
UsuńKażdy ma inne podejście do walentynek. Dla mnie liczy się czas spędzony z ukochanym. A zamiast prezentu wolę pójść do kina i na pizzę, albo pojechać gdzieś, gdzie nad jeszcze nie było:)
OdpowiedzUsuńA tłusty czwartek uwielbiam:) Nie ma jak domowe pączki:)
Dobre podejście :)
UsuńDomowe najlepsze, fakt!:D
Zawsze uważałam, że kupowanie prezentów jest słabe. Najlepsze są te wykonane własnoręcznie - znaczą najwięcej.
OdpowiedzUsuńP.S. Zawsze podobały mi się zielone oczy! Zazdroszczę! <3
To prawda, te własnoręcznie robione mają w sobie jakąś magię:)
UsuńA ja zawsze chciałam mieć niebieskie. :D
Z tych dni najbardziej lubię Tłusty Czwartek :D Walentynek nie obchodzę, na piątek 13... Hm, każdy inny dzień może być pechowy ;)
OdpowiedzUsuńto prawda, pech może nas dopaść każdego dnia, nie potrzebuje okazji.
UsuńNo, ja tam jakoś specjalnie walentynek nie obchodzę ani nie rzuca mi się to jakoś szczególnie w oczy, ale podobnie jak Ty uważam, że kochać trzeba przez cały rok, a nie tylko 14 lutego! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
wiele też zależy od znajomych, jedni się chwalą, inni nie.. Wolałabym mieć tych drugich;)
UsuńZamiast kwiatów dostałam ekspres do kawy, którą wypijemy... wspólnie.:)) 13-tego w piątek zwolnili mi wreszcie kontener, przetrzymywany od tygodnia w Hamburgu. A pączki... też zapominam o diecie w ten jeden dzień:) Zjadłam 3, ale głównie same środki, z ajerkoniakiem;))
OdpowiedzUsuńtakie prezenty dla dwojga to ja rozumiem :)
UsuńTakiego pączka też bym chętnie zjadła;D
Walentynek nie obchodzę, tłusty czwartek lubię, choć jeden dzień można sobie pofolgować , a w piątek 13 nie wierzę :)
OdpowiedzUsuńjeden z niewielu dni kiedy można jeść słodkości bez wyrzutów, bo nawet w święta są ;)
UsuńWalentynki - dzień sprawiania przykrości świadomie lub mniej świadomie, Tłusty Czwartek - dzień obżarstwa, piątek 13-stego - przesąd dla naiwnych.
OdpowiedzUsuńzgadzam się, zwłaszcza z pierwszym ;)
UsuńA ja nie celebruje zadnego z tych swiat. Na walentynki poszlismy tylko do kina, bo chcielismy obejrzeć te nieszczęsne "tajemnice lasu" i tylko się nerwów najedliśmy podczas parkowania pod galerią, bo nie szło nigdzie palca wbić. Tłustego czwartku nigdy nie pojmę, ale jeśli kogoś to święto raduje, to czemu nie.
OdpowiedzUsuńto też racja, wszędzie tłok;)
Usuń