środa, 8 października 2014

Dziewczyna Górnika.

O pracy górnika wiecie pewnie tyle, co ja dwa lata temu - że zjeżdża pod ziemię, wydobywa węgiel i nie wiadomo, czy wyjedzie.
W regionach, gdzie są jeszcze czynne kopalnie pewnie więcej się mówi na ten temat, ale, że ja ze świętokrzyskiego, to poza zerówką i klasami 1-3 nikt jakoś szczególnie na ten temat nie wspominał, a i wtedy tylko w grudniu, na Barbórkę, kiedy wycinaliśmy z papieru górnicze czapki.
Tak było do chwili, w której poznałam mojego Górnika. Zaczęły się opowiadania o pracy pod ziemią, o maszynach używanych na kopalni, wydobyciu węgla. I niestety również o wypadkach.
Nawet nie pytajcie mnie ile czasu zajęło mi przyswojenie tych wszystkich dziwnych nazw, takich jak alpiny, rolki, pantografy... Oprócz opowiadań i pokazywania mi zdjęć w albumach starałam się na własną rękę pogłębić tę wiedzę (teraz K. przeczyta i się wyda o.O). A prawdziwą bombą była wycieczka...pod ziemię! Do zabytkowej kopalni węgla Guido w Zabrzu. Ale nie o wycieczkach dziś, na pewno powstanie z niej osobna notka.
Dziś trochę o strachu, trochę o nadziei. O przyzwyczajeniu, dumie. A przede wszystkim o miłości.
Pamiętam nasze początki - K. nie pracował jeszcze ciągle pod ziemią, musiał zjeżdżać na dół po próbki tylko jeden dzień w tygodniu. Bardzo dobrze pamiętam jak w każdy czwartek na matematyce siedziałam niecierpliwie z telefonem w dłoni czekając na SMS-a dzięki któremu dowiem się, że wszystko w porządku, że praca znów się udała i bezpiecznie wyjechał na powierzchnię.
A potem było tylko coraz gorzej... Teoretycznie lepiej, przynajmniej dla niego. Praca coraz częściej pod ziemią, do tego w prawie każdy weekend. Więcej doświadczenia, kolejne nowe umiejętności. A dla mnie gigantyczna dawka strachu. Skończyły się wiadomości przed południem, musiałam czekać do 14, do wyjazdu. Pierwsze miesiące były najgorsze, już przed 13:00 stukałam w klawisze żeby napisać krótkiego SMS-a, co słychać, czy jak w pracy. Nieważne o czym, byle dostać ten jeden SMS, wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Siedziałam tak z napisaną wiadomością ponad godzinę, żeby miał czas umyć się, przebrać, wyjść na autobus. nie zawsze byłam w stanie wytrzymać, myśli były różne.
Teraz, po prawie dwóch latach jest już trochę lepiej. Nie siedzę nerwowo z ręką na telefonie, nie włączam dźwięku na najgłośniejszy sygnał kiedy mam coś zrobić albo telefon leży w większej odległości i mogła bym go nie usłyszeć. Piszę dopiero jak skończę to, co mam zrobić, albo jak wiem, że K. miał już tyle czasu żeby wrócić do domu, zjeść w spokoju, chwilę odpocząć. Chyba się przyzwyczaiłam. Ale tylko trochę.
W pełni nie przyzwyczaję się pewnie nigdy. Nigdy nie polubię nocek, które spędza pod ziemią a nie w swoim łóżku, potem wraca nad ranem, chodzi sam po mieście. Tak, jak zawsze będę nerwowo patrzeć na zegarek kiedy pora powrotu do domu minie. Zawsze będę czuć się potwornie kiedy padnie mu bateria w komórce i automatyczny głos będzie mi w kółko powtarzał, że abonent jest czasowo niedostępny.
Boję się, strasznie. Nie czytam wiadomości o wypadkach, nie oglądam materiałów w telewizji. Kiedy w radiu usłyszę jakiś fragment czekam tylko żeby podali nazwę kopalni, chcę się upewnić, że to nie ta, w której pracuje mój K. i wyłączam. Tak łatwiej.
Ale mimo wszystko jestem strasznie dumna z tego mojego Górnika. Z odpowiedzialności, nie tylko za swoje życie, ale i za życie innych pod ziemią. Z pracy, z którą od bardzo wielu lat wiąże się tradycja. Z munduru, w którym go uwielbiam i nie wyobrażam sobie, żeby mógł go nie założyć kiedyś na naszym ślubie. Podziwiam też kult świętej Barbary, bo drugiej tak ważnej patronki w innych zawodach ze świecą szukać. To wszystko jest wyjątkowe. Mimo strachu.
Tak jak dziś, kiedy wszędzie pokazują materiały o poniedziałkowym wypadku w kopalni, o zasypanym górniku. Oczywiście nie mam nic przeciwko wyświetlaniu ich, zwłaszcza, że okoliczności nie są do końca jasne i wszystko powinno być dokładnie sprawdzone. Ale z każdym kolejnym zdaniem reportażu odżywa strach. Tez z samego początku, kiedy zjazd na dół raz w tygodniu na kilka godzin sprawiał, że miałam ochotę urywać się ze szkoły i czekać na wiadomość. Albo ten, kiedy kilka miesięcy później było to już sześć albo nawet siedem zjazdów w tygodniu, na sześć czy osiem godzin.
Wiem, że jest wiele równie niebezpiecznych zawodów. Wiem, że wypadek może się zdarzyć nawet na ulicy, idąc chodnikiem albo przechodząc na pasach. Mimo wszystko na dole niebezpieczeństwo jest większe. I strach też.
Zwłaszcza, że sporo kilometrów nas dzieli. I gdyby coś...mogłabym nie zdążyć. Ale nie chcę o tym nawet myśleć. To nie może mieć nigdy miejsca!

27 komentarzy:

  1. faktycznie jest Wam trudno. Ale jest dla Ciebie bohaterem, a ślub w takim mundurze będzie niesamowitym dniem ;-) wytrwałości dla Was! trzymaj się... jesteś dzielna mimo strachu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mąż mojej koleżanki jest górnikiem i wiele razy opowiadała mi o tym jak się boi. Ale znam też historię górnika, który przez całe życie pracował na dole i nic mu się nie stało a raz pojechał na urlop do matki i spadł niefortunnie z drabiny. Ale nie myśl o tym. To się nie zdarzy. Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój chłopak też chciał zostać górnikiem i choć tylko rozmawialiśmy na ten temat, to ja już wtedy bałam się o niego. Jednak ten zawód nie był mu pisany, bo pracuje gdzie inndziej. I choć mój strach w porównaniu z Twoim to małe ziarenko piasku, ale rozumiem co czujesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem Cię doskonale- mój tata był górnikiem, brat nim jest i wiem , co znaczy obawa o najbliższych. To ryzykowny zawód, ja staram się nie myśleć o najgorszym. Mój tata przepracował na dole 25 lat bez żadnego wypadku, mam nadzieję, że tak samo będzie (odpukać) z bratem. Pozdrawiam i trzymaj się z dala od negatywnych myśli!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny wpis. Jest dokładnie tak jak piszesz. O pracy górnika wiem niewiele... mimo, że mieszkam w rejonach górniczych... Mam nadzieję, że dzięki Twoim postom się to zmieni.

    Dzisiaj rano czytałam artykuł o uwięzionych górniku... miałam dreszcze na całym ciele...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic dziwnego, że się boisz. Mój R. nie jest górnikiem, ani nie pracuje w żadnym z jakichś mega niebezpiecznych zawodów, ale ostatnio wrócił do domu z uszkodzonymi spojówkami, bo jakieś mikroskopijne drobinki metalu dostały mu się do oka, bo zapomniał nałożyć okularów ochronnych i... no już mnie to zmartwiło. Nie wyobrażam sobie, jak musisz się bać o swojego mężczyznę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój teść był górnikiem i widząc strach jaki przeżywała teściowa gdy tylko szły jakieś słuchy o wybuchu czy wypadku to był koszmar. Nie chciałam się tak martwić o męża, a chcieli żeby i on poszedł pracować do kopalni...Nie umiałabym sobie tego wyobrazić, że mógłby zostać tam pod ziamią gdyby nie było możliwości go z tamtąd wyciągnąc z powodu metanu...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja bym nie chciała żeby mój chłopak tak pracował. Nalegałabym za wszelką cenę żeby zmienił pracę. Nie rozumiem jak młodzi ludzie mogą na własne życzenie tak ryzykować, gdy jest tyle bezpieczniejszych zawodów na rynku i w dodatku lepiej opłacanych. Poniedziałkowy wypadek sprawił, że moja kamienica aż się zachybotała, dziękuję za taką pracę dla kogoś bliskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego nie chcę. Wcześniej rozmowy na ten temat były prawie codziennie, teraz też często się zdarzają.. Ale wytłumaczenie jest zawsze jedno: kocham tę pracę, poza tym mam tylko dziewiętnaście lat do emerytury. A ja za te dziewiętnaście lat zdążę osiwieć. ;o

      Usuń
  9. Wychowałam się na Śląsku, z mojego okna widać było kopalnię. Większość mężczyzn w okolicy pracowała nakopalni. Pamiętam żekażde trzęsienie, a przez ilośc tuneli było ich sporo, okupione było strachem - o sąsiadów, rodziców znajomych, o dziadka i jego kumpli.. Bardzo trudny i szlachetny zawód. Niszczący nerwy, zdrowie, pełen ryzyka o własne i innych życie każdego dnia. Bardzo się górników na Śląsku szanuje, to wielka duma mieć ich w rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest wiele niebezpiecznych zawodów jak żołnierz, policjant, pielęgniarka czy właśnie górnik. Nie mam w rodzinie górników, ale na pewno jest to ciężka i bardzo ryzykowna praca.
    Życzę Twojemu K., by zawsze bezpiecznie wracał do domu.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. To takie trochę życie w ciągłym strachu, ale czasami można iść chodnikiem i nie wrócić do domu..z różnych przyczyn. Ja myślę, że co komu pisane, to się stanie. Ma być dobrze, to będzie, ma być źle, to też raczej nie da się tego uniknąć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo odpowiedzialna i zarazem niebezpieczna praca oraz niekiedy niedoceniana. Nie można też się zamartwiać ciągle...

    OdpowiedzUsuń
  13. Patrzysz na ten zawód w sposób emocjonalny i osobisty i to jest zrozumiałe. Pewnie też bym lepiej rozumiała górników, gdyby mój facet tam pracował. Ale nie pracuje, więc moja dusza się buntuje, kiedy oni idą z kamieniami na sejm w obronie swoich przywilejów. Wiem, że mają cholernie ciężki zawód, ale przecież nikt ich nie zmusza. A jak już tu inni napisali - zginąć można wszędzie, nawet będąc nauczycielem. Właściwie nie znam statystyk, jaka jest wypadkowość w tym i w innych zawodach. Czy jest większa? Trudne to i subiektywne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od okoliczności. Jak im zamykają wydobycie na tydzień i obcinają pensje, a sprowadzają tańszy węgiel zza granicy to coś jest nie tak. Ale taki już nasz mądry rząd, że lepiej tańsze zza granicy sprowadzić niż dać Polakom szanse na zarobienie. Czy nikogo nie zmuszają to też różnie bywa, niektórzy nie mają wyjścia, mają rodziny na utrzymaniu, a znaleźć pracę nie zawsze jest łatwo.
      A o podwyżki każdy powinien walczyć, bo w tym kraju dobrze zarabiają prawie tylko i wyłącznie politycy i szefowie państwowych firm, którzy na dobrą sprawę nie robią nic.

      Usuń
  14. Straszne jest tak się bać o najbliższą osobę. Rozumiem Cię doskonale, za dużo tych wypadków, nawet zwykły człowiek nie mający nic wspólnego z górnictwem umiem sobie uzmysłowić, jakie to niebezpieczeństwo jak coś się stanie pod ziemią. Trzeba jednak myśleć pozytywnie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też mam swojego górnika. Wprawdzie dozorze, ale zawsze. też pracuje pod ziemią i wiem jak to jest. Wiem od pięciu lat I wiem też jak jeży się skóra na ciele, gdy mój facet jest w pracy, włączam radio i słyszę ..... o kolejnym wypadku w kopalni. Zanim podają nazwę kopalni ........ zamieram w bezruchu. Szkoda, że wielu ludzi zupełnie tego nie rozumie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla niektórych to tylko ludzie, którzy się drą o większą kasę... A taki polityk, siedzi za biurkiem, pójdzie, parę guzików powciska, jak nie raz pokazują zdjęcia z sejmu jak na tabletach głupoty jakieś oglądają, strony rozrywkowe...I kasa leci.

      Usuń
  16. Po przeczytaniu Twojej notki przypomniały się mi ostatnie protesty górników w Warszawie, wypowiedzi o ich przywilejach, a z drugiej strony ich punkt widzenia. I chyba ludzie, którzy zrobili nagonkę na górników, nie pomyśleli o specyfice tego zawodu, która najlepiej jest znana własnie górnikom i ich rodzinom.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nominuję Cię do Libster Blog Award! Więcej informacji na moim blogu. Zapraszam do zabawy! :) egzystencjalizm.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki za wizytę na moim blogu.
    Właśnie teraz, gdy piszę, dowiedziałem się, że wstrzymano poszukiwania górnika, który został pod ziemią. Straszne. I pomyśleć, że jeszcze 40 lat temu piosenka: "... ławeczka, ogródeczek, fajeczka, gołąbeczek ..." nie była tylko marzeniem dla górników, ale całkiem realnym drugim niebie. Świat się zmienia...

    OdpowiedzUsuń
  19. Fakt, do strachu o bliską osobę nie można się przyzwyczaić. Zawsze jakiś niepokój będzie w nas kiełkować. Widać, że świetnie sobie radzisz. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Straszne jest tak ciągle bać się o osobę, którą się kocha. Widać, że ty w pewnym stopniu się do tego przyzwyczaiłaś... co nie zmienia faktu, że nadal się o niego bardzo, bardzo boisz. :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Przy okazji takich wypadków często myślę o żonach i o tym, jak wielki strach im towarzyszy. To niemal członek rodziny. Nie wiem, czy potrafiłabym w ten sposób funkcjonować. Choć jak piszesz, strach można w pewnym stopniu oswoić, ale przecież zawsze gdzieś tam jest. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. To musi być naprawdę okropne uczucie bać się prawie każdego dnia o osobę, którą darzy się ogromnym uczuciem. Trzeba jednak myśleć pozytywnie, choć z pewnością nie jest to łatwe.

    OdpowiedzUsuń
  23. Boże Kochany, zwariowałabym gdyby mój mąż był górnikiem. trzy-m.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! :)
Nie spamuj, nie zapraszaj - odwiedzam każdego, kto zostawi po sobie ślad.
Nie bawię się w obserwację za obserwację - obserwuję tylko te blogi, które regularnie odwiedzam.
Konstruktywna krytyka mile widziana. ;-)


Wszystkie zdjęcia i teksty na blogu są mojego autorstwa (a jeśli nie, to są odpowiednio podpisane), zabrania się więc ich kopiowania bez mojej zgody!