sobota, 12 września 2015

O weselu, samotności... czyli znów "wszystko i nic".

Ostatnio jest bardzo aktywnie.
Od czwartku. Mimo, że po zakończeniu stażu i zmianie umowy jest teraz moim dniem wolnym, to na nudę i brak zajęć narzekać się nie dało.
Zaczęło się zakupami, rodzinka zaopatrzyła się w prezent dla młodych, a ja przy okazji upolowałam coś małego na osiemnastkę siostry... Ta, małego! Nie wiem, co mnie podkusiło żeby tyle wydać na to najmłodsze wredne. Chyba tylko to, że sama też pewnie trochę z tego prezentu skorzystam. A tak, właśnie taka materialistka ze mnie w tym wypadku, bo powinno się skończyć na kolczykach, albo i to za dużo.
Po powrocie miałam nadzieję doczytać książkę - świetny thriller Charlotte Link "Wielbiciel", ale się nie udało, bo tuż po 15 przyszedł do nas brat Panny Młodej, że już powinniśmy się zebrać, żeby zdążyć koronę uwić.
Najpierw tylko czworo, a sterta gałązek świerkowych do oberwania nijak nie chciała się zmniejszyć; za to liczba dziur w rękawiczkach wzrastała w tempie zastraszającym. ;)
Po ponad godzinie dołączyło kilka osób, w tym dwie panienki, które irytowały mnie strasznie.
Przede wszystkim swoim strojem. Odwaliły się jakby szły na wesele, a nie do targania gałązek brudzących wszystko dookoła żywicą, klęczenia na ziemi czy siedzenia na betonie. Co kilka igiełek się na nowe buciki posypało, to zaraz zdejmowanie rękawiczek, otrzepywanie butów i marudzenie, że brudno. A brudno, bo impreza jest potem, najpierw trzeba koronę ładnie zrobić.
A później jednej z owych laluń bateria padła i płacz i zgrzytanie zębów. Bo do domu trzeba, bo nie ma kontaktu z ludźmi. Halo! Dookoła trzydzieści osób prawie, a tej kontaktu z ludźmi brakuje. Kolejne dziecko Facebooka, ot co.
Mimo pilnowania mojego kieliszka przez dwóch sąsiadów udawało się czasem pić po pół, co okazało się dobrą strategią, bo dotarłam do domu zachowując świadomość, i mimo tego, że po przebudzeniu o piątej czułam się gorzej pijana niż wieczorem, to do pracy stawiłam się przed czasem, po dziewiątej, wystrojona i nawet włosy zdążyłam umyć.
Nawet, jeśli po kacu (na szczęście!) nie było ani śladu, to najchętniej przespałabym cały dzień. A tu najpierw spotkanie z dyrektorami szkół i innych bibliotek z okolicy w sprawie zajęć z programowania robotów dla dzieciaków, które trzeba było przygotować, równolegle pokazowa lekcja tego programowania dla grupy uczniów, w międzyczasie prewencyjne spotkanie z policjantką w sprawie dopalaczy... A gdzie tam sprzątanie po tym wszystkim... Kocioł straszny! I pewnie gdyby nie to potworne niewyspanie, to nie marudziłabym ani trochę, bo lubię takie aktywne dni, kiedy godziny mijają bardzo szybko. 
Dobrze, że system nam się trochę zwiesił i nie musiałam do tego taszczyć grubych tomiszczy z działu botaniki żeby potem do owego systemu ich numery wprowadzić, bo czekały mnie jeszcze cotygodniowe zajęcia plastyczne z dzieciakami, przy których zaczęłam pomagać od początku września. 
Na krótko przed 20 wreszcie w domu, ulubiona pomidorowa i łóżko. 
Szybko, aktywnie. Nie było czasu myśleć o niczym poza konkretnymi czynnościami robionymi w danej chwili. 
Ale najgorzej jak zwykle wieczorem. 
W ciągu ostatnich trzech dni myśl o tym, że nie pójdziemy na ten ślub pojawiła się raz, na koronie, przy wspomnieniu sąsiada. Odleciała szybciej niż się pojawiła, bo z każdej strony ktoś coś mówił, poza tym miło było posłuchać w końcu jakiejś pozytywnej opinii na temat Narzeczonego i nie zastanowiłam się nawet, że mogłoby mi to zepsuć humor.
Dopiero teraz łapie dołek. Wreszcie dotarło, że naprawdę tam nie poszliśmy. 
Nie wystroiliśmy się, on w garnitur a ja sukienkę. 
Nie wybieraliśmy prezentu zastanawiając się, co najbardziej się przyda. 
Nie zatrzymali nas na szlabanach, żeby dostać drobne, alkohol i ciasta.
Nie wysłuchaliśmy w kościele przysięgi myśląc o swojej, w przyszłości.
Nie złożyliśmy życzeń.
Nie zobaczyliśmy pierwszego tańca.
Nie spróbowaliśmy tortu.
Nie będziemy się zastanawiać, którzy z gości bawiących się razem z nami pojawią się za kilka lat na naszym weselu.
Nie złapię welonu tylko dlatego, że on złapał krawat.
Nie pojawiliśmy się po raz pierwszy razem na tak oficjalnej imprezie.


Zamiast tego siedzimy w domach. On tam, daleko, odpoczywając po wczorajszym pożegnaniu znajomego odchodzącego na emeryturę, a ja tu, pochłaniając chipsy o smaku grillowanych warzyw, słuchając Libera (który swoją drogą koncertuje dziś w Tarnowie! :( ) i dwie godziny męczę ten wpis, bo dopiero druga część leci mi w miarę łatwo, a początek to jedna wielka pustka w głowie. 

Jednocześnie szukam jakiegoś nowego szablonu, bo o ile ten do mnie w stu procentach pasuje, to przy czytaniu dłuższego tekstu męczy oczy swoimi kolorami.
Za chwilę załączę Ilustratora albo Blendera. Od września mam dwa dni wolne w tygodniu (poza weekendami), trzeba to wykorzystać. 
Nim się obejrzę, a przyjedzie mój Mężczyzna. I fajnie byłoby mu pokazać jakąś fajną grafikę.
A gdyby ktoś nie wiedział, co to ta korona, to właśnie tak nam wyszła. :) Tylko tutaj jeszcze bez balonów, żeby się nie zniszczyły. ;)

72 komentarze:

  1. ech...dzisiaj te kolory bloga jednak pasują do wpisu...
    ale masz rację trochę męczą oczy.
    przyczepię się pokolenia FB - ostatnio tak zwana "młoda młodzież" na weselu wlepiała oczy w komórki...straszne to mocno...naprawdę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja głównie z telefonu korzystam, więc mam białe tło i aż tak mi się nie rzuciło. Ze swojego wesela bym wywaliła, jak chcą się najeść przy rozmowach na fb to niech pizzę zamówią a nie zabawę ludziom psują.

      Usuń
    2. Podobno Polacy są bardziej uzależnieni od smartfonów niż Japończycy.

      Usuń
    3. nawet kilkuletnie dzieci które do nas przychodzą mają już swoje telefony, najczęściej smartfony :O

      Usuń
  2. Na weselach i ślubach nie bywam to pojęcia nie miałam, czym jest korona, a tu taaaakie wielkie coś! :D To rzeczywiście dziewczyny musiały być niepocieszone :/

    Dlaczego nie poszłaś na wesele/ślub sama?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co? Żeby połowie gości, z naszej rodziny, tłumaczyć co chwilę że to urlopy wstrzymane a nie jakiś problem między nami? I siedzieć z kwaśną miną, bo nie lubię tego typu imprez i zależało mi wyłącznie na tym, żeby iść razem?

      Usuń
    2. Ja tylko pytam, nie znam się na takich imprezach i mam ponadprzeciętną dozę 'asertywności' - na pytania o mój nos odpowiadam, żeby zajęto się własnym :D Sama pewnie poszłabym na ślub (jeśli to bliska osoba), a na wesele niezależnie od okoliczności by mnie nie zaciągnęli - upiorna impreza! :)
      Popatrz na to z dobrej strony - miałaś luźny wieczór :)

      Usuń
    3. na ślub też bym chętnie poszła, ale nie miałabym czym wrócić:(

      Usuń
    4. Następnym razem pójdziecie razem :)

      Usuń
  3. Ja też bym nie poszła, gdyby mój mężczyzna był daleko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, gdybym byla faktycznie sama to jeszcze można, ale mając narzeczonego nie wyobrażam sobie, żebym mogła iść sama.

      Usuń
    2. W końcu bycie razem (nawet na odległość) zobowiązuje do pewnych reguł.

      Usuń
    3. Reguł? Bezsensu, to związek a nie więzienie. Nigdy, prze nigdy nie rezygnowaĺam z niczego tylko dlatego ze R. nie było. Co prawda nie byłam w sytuacji weselnej, bo na wszystkie wesela R. wracał nawet jak był w Niemczech, ale raz o mało brakło a by tak bylo, bo miał nie mieć wolnego wtedy i nawet przez chwilę nie rozważalismy możliwość ze ja też nie pójdę.

      Usuń
    4. Nie uważam, że nie pójście na czyjeś wesele to jakieś "więzienie". Na mniejsze imprezy chodziłam sama i nie było problemu, ale ślub to jednak coś innego. I pisałam w odpowiedzi na komentarz dlaczego podjęłam taką, a nie inną decyzję, choć Narzeczony namawiał mnie, żebym poszła choć na kilka godzin.
      A że nie mógł przyjechać... Gdyby to była normalna sytuacja, to by był na pewno, ale akurat wszystko jest przeorganizowane, bo przygotowują kopalnię do przejęcia przez inwestora i wszystkie urlopy wstrzymali.

      Usuń
  4. Pokolenie fejskuka rzeczywiście tragiczne. Sam mam kumpla, który za każdym razem, kiedy ze mną gdzieś wychodzi, pisze z kimś innym. analogicznie, jak wychodzi z kimś innym, to pisze między innymi ze mną i tak to jest. Ale ładnie Wam ta korona wyszła! Ale wiesz co Ci powiem? Dobrze, że nie poszłaś, bo samej to nie byłoby fajnie. Ostatnio byłem na weselu kuzyna. Sam, bo jestem singlem. A że towarzyski zbytnio nie jestem to siedziałem sobie na tym krześle pół nocy i tyle było z tego wesela. Wiadomo, zawsze trochę szkoda, bo jednak jak bylibyście razem, to mogłoby być przyjemnie, ale chipsy zawsze spoko! Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, zero szacunku, czy to do rozmówcy na zwykłym spotkaniu, czy do Panny Młodej na takiej imprezie.

      Usuń
  5. Ale fajnie Wam wyszła ta korona :) Ja byłam sama na weselu, owszem w koło same pary, ale na szczęście poza mną były dwie samotne damy, moje koleżanki, więc dało się przeżyć;)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tu raczej by nikogo nie było... zresztą nie jestem aż tak z nikim zaprzyjaźniona, towarzystwo bab działa na mnie jak... no cóż, nie lubię.

      Usuń
  6. Pięknie wygląda taka dekoracja, trochę świątecznie, w sumie dla mnie mogłaby zostać na stałe z dodatkami zmienianymi co jakiś czas...Co do wesel, sama nie lubię, ale znam młodych ludzi, którzy chodzą i dobrze się bawią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie za kilka dni już igły sie posypią, więc nie do końca dobra ta dekoracja :(

      Usuń
  7. widać, że dużo pracy ta korona musiała kosztować osoby ją przygotowujące, z treści bloga można wywnioskować, że trochę Ci szkoda tego wesela, ale na Twoim miejscu mając wybór iść samą lub zostać w domu też bym został

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kilka godzin, koło pięciu. ;)
      lepiej zostać, zwłaszcza, jak nie lub się dużych imprez.

      Usuń
  8. Korona - bardzo ładna, ale zapewne długo była przygotowywana, co? Myślę, że postąpiłabym tak samo jak Ty, jesli chodzi o wesele. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W ubiegłym roku miałam dwa wesela ( miałabym trzy, ale jestem osobą, która nie robi czegoś na siłę, mimo, że "wypada" i nie poszłam na trzecie wesele- z rodziny, dlatego , że osoba je robiąca wkurwia mnie niesamowicie ).
    Na oba wesela poszłam sama, mimo bycia w związku. Na obu weselach bawiłam się zacnie, zwłaszcza na tym pierwszym- nie raz i nie dwa wybuchy śmiechu niosące się od naszego stolika powodowały, że cała sala gapiła się na nas ( od razu zaznaczę, że wtedy nie piłam, bo byłam kierowcą:)).
    Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś prosi mnie na wesele i nie jest moją rodziną ( a rodzina na ogół zaprasza, bo "wypada" no i "rodzinę się zawsze prosi" ), to po prostu chce, żebym w tym dniu dzieliła z nim/nią jego/jej szczęście. I idę wtedy oczywiście, mimo, że wesele nie jest moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu.
    Myślę, że twoim problemem jest to, że za bardzo przejmujesz się opiniami innych o Tobie i Twoim związku. Miej je w dupie. Im szybciej się tego nauczysz, tym szybciej przekonasz się, że życie będzie z tym łatwiejsze i przyjemniejsze.
    Nikt nie ma prawa oceniać Twojego związku a Ty nie masz obowiązku tłumaczyć się nikomu, że przyszłaś sama, bo ułożyło się tak a nie inaczej.
    Każdą uwagę czy pytanie na ten temat można albo sparować żartem albo odpowiedzieć tak, że pytającemu w pięty pójdzie. Ja nauczyłam się takich odpowiedzi i mimo, że przez to nie jestem zbyt lubiana:D, mam teraz święty spokój a pytający trzy razy się zastanawiają zanim zadadzą mi pewne pytania;)
    Troch smutno brzmi też dla mnie zdanie "zależało mi wyłącznie na tym, żeby iść razem". To naprawdę jedyny powód dla Ciebie, żeby iść na wesele?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to raczej było na zasadzie bo wypada, nie dość, że rodzina, to jeszcze prawie sąsiadka.
      Nie przejmuję się opiniami, tylko swoimi reakcjami. Nie widząc go kilka tygodni reaguję alergicznie na widok obściskujących się par.
      Poza tym nie lubię imprez. Na ślub chętnie bym poszła, ale nie było czym wrócić z kościoła. Wesele- zdecydowane nie. Nachlani wujkowie wyciągający siłą na parkiet, których bardziej trzymać w pionie trzeba niż tańczyć nimi, jedzenie w czyimś towarzystwie, czego nie znoszę, słodkie napoje których pić nie mogę, sukienka, którą najchętniej bym po pięciu minutach zamieniła na spodnie. I wszechobecne baby hihoczące i gadajace wyłącznie o fryzurach,paznokciach, strojach... Ble :/
      Do tego fotograf i kamerzysta, ba, kamery dwie, bo wszystko szło na żywo do rodzeństwa w USA. Jedno wielkie nie. Nawet swojego wesela nie planuję, co najwyżej obiad dla najbliższej rodziny.

      Usuń
    2. Transmisja na żywo do USA??? Kogoś tam nieźle pogrzało...:/
      Ja rozumiem, że nie byli, a chcieli wiedzieć jak było, ale to już przegięcie pały w obie strony.
      Ty nie planujesz wesela, ja nawet nie planuję ślubu( ewentualnego, bo teraz i tak nie miałabym z kim go brać:D). Patrząc na to, co obecnie się wyrabia z ludźmi po ślubie, to równie dobrze można zamawiając salę na wesele równocześnie rozglądać się za dobrym adwokatem, który będzie miał czas za dwa-trzy lata, bo tyle czasu na ogół to teraz wszystko trwa...

      Usuń
    3. Ja bym ślub chciałą, nie tylko ze względu na uczucia, ale również niebezpieczeństwo jego pracy... jakiś wypadek i nawet mi nikt w szpitalu informacji bez papierka nie udzieli:/
      ale wesele zdecydowanie nie, jakiś obiad, kawa i tort, dla najbliższej rodziny i znajomych, a nie ludzi, z którymi się widuję raz na kilka lat na pogrzebach i nawet nie wiem kto jest kim, byle wyszło dwieście osób, bo wypada.

      Usuń
  10. Ja bym również sama nie poszła. Dziwnie by mi było...

    OdpowiedzUsuń
  11. Z jednej strony rozumiem, że nie chciałaś iść sama, ale z drugiej... aż tak jesteś uzależniona od swojego partnera, że nie możesz sama pójść na wesele?
    Korona wyszła pięknie. U mnie nie ma takiego zwyczaju, tylko strojenie domu balonami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uzależniona? to nie jest wyjście na zakupy czy jakieś urodziny ;) wtedy można iść samemu będąc z kimś. na coś takiego jak wesele - nie.

      Usuń
    2. Też bym sama nie poszła, bo to takie... nijakie i dziwne :) szkoda czasu :)

      Usuń
  12. Pociesz się - ja też nie poszłabym sama.
    Dlaczego?
    Bo nie lubię.
    Czasem ruszę sama gdzieś w świat, ale to tylko wtedy, kiedy żal mi odmówić wyjazdu (np. nagrody), a mąż nie otrzymał nań zaproszenia. To jeden jedyny raz, kiedy ruszam się gdzieś sama (zwykle jeździmy razem i nie wyobrażam sobie, żeby byłó inaczej....).
    Pozdrowienia ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie :) jak wspominać, to tylko razem :) do samego kościoła bym poszła, ale nie było jak :(

      Usuń
  13. Nie lubię wesel tych rodzinnych zjazdów, więc się migam, gdy mogę. Pracuj nad grafiką by się Lubemu i mam pochwalić :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no też właśnie nie lubię. zwłaszcza tej części rodzinki ;)

      Usuń
  14. Ostatnio czytałam książkę pt.: "ciernista róża" Ch. Link. Bardzo fajna, szybko się ją czytało ;)
    A o koronie pierwsze słyszę, pierwsze czytam i pierwsze widzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, właśnie dziś ją wypożyczyłam!:D

      Usuń
    2. O proszę, to daj znać jak przeczytasz - jak Ci się podobała, jakie wrażenia. Jestem ciekawa :)

      Usuń
    3. ogólnie fajna, chyba nawet lepsza niż "Wielbiciel" - lubię wątki historyczne, Tylko zakończenie mnie rozczarowało. Ucieczka Juliena, szlachetna śmierć Kevina... I jakoś mało było w tym przestępczym światku Mai, a tego się spodziewałam.

      Usuń
    4. No właśnie - ta ucieczka Juliena trochę mnie zaskoczyła, ale podobał mi się opis postaci, każda była inna i bardzo charakterystyczna ;)

      Usuń
  15. Nie dość, że gimbaza to jeszcze fejsbaza...
    Tak życie się układa, że niestety nie na wszystko jest możliwość.

    Uczysz w szkole?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to już panny dobrze po 18stce, to najgorsze,,,
      nie, w bibliotece pracuję;) a właściwie w domu kultury ;)

      Usuń
    2. Takie dwudziestki (?) nieprzystosowane do realnego życia? Geez! :o Gdzie się takie chowają?
      Choć dom kultury, to pewnie problemy bardzo podobne jak nauczycielka ma na co dzień :).

      Usuń
    3. prawie dwudziestki.. ale to i tak przerażające.
      dzieci mamy tylko dwa razy w tygodniu, to jednak mniej tego. no i ja tylko do pomocy jestem, podaję, ucinam, pilnuję itp;)

      Usuń
  16. Nie wiedziałam właśnie co to za korona, ale wyszła Wam świetnie! ;)
    Nie martw się, ostatnio też nie mogłam pójść na wesele, bo niestety praca była...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tego co właśnie nie raz gadałam na blogach z dziewczynami przygotowującymi się do ślubu z różnych częsci kraju, to tylko pogranicze małopolski i świętokrzyskiego to ma :O

      Usuń
  17. U mnie w okolicach takiej korony nie widziałam. Ładnie to wygląda. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tylko tak w okolicach, pan Młody 10 km stąd mieszkał i u nich już tak nie robią :O

      Usuń
  18. My w tym roku musieliśmy zrezygnować z czterech (!) wesel. Kuzyni męża jakby się umówili i miesiąc po miesiącu zaplanowali sobie weseliska. Szczerze przyznam, że cieszę się z tego, że mieszkamy daleko, bo nie wiem, skąd byśmy kasę wytrzasnęli na to wszystko. Wiadomo przecież, że musiałabym mieć ciągle inną kreację, czego mąż nie potrafi zrozumieć. Jak to facet :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś w tym jest, najpierw nikt, a potem wszyscy. u nas na ponad 30 osób we wsi było jedno, za półtorej roku drugie, potem trzecie, może jeszcze moje za 3-4lata... lawinowo :D

      Usuń
  19. A my to jakoś ogólnie ...za weselami nie przepadamy, takimi tradycyjnymi. Z disco polo i mnóstwem wódki. Więc...jak dla mnie to nic nie straciłaś XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wódki akurat mało, bo większość samochodami... ale jak ktoś miał się upić, to i tak upił, sposób zawsze znajdzie.
      myślałam o małym weselu bez disco, bardziej z rockiem... ale trochę się boję, że osoby nie słuchające takiej muzyki by się nie odnalazły, a jednak jakby wszyscy mieli pod ścianą siedzieć... wiem, ze to nam ma się podobać, ale bez przesady, zeby nie wyszło, ze tylko nam :D

      Usuń
  20. my z z jednego wesela w tym roku zrezygnowaliśmy... było za daleko, nie pojechaliśmy bo nie mieliśmy czasu na telepanie się i ochoty;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odległość też jest często problemem.. ale też można pozwiedzać:D

      Usuń
    2. niby można, ale jak człek zmęczony podróżą to sił nie ma;p

      Usuń
    3. kilka lat temu bylam w górach na weselu, to poszliśmy w sukienkach zwiedzać na drugi dzień, bo nikt nie wziął nic poza ubraniami na poprawiny, a nie wiedzieliśmy, że obok hotelu już tak pięknie będzie:D

      Usuń
  21. Domyślam się że wyjątkowo ciężko może być Ci z myślą że straciliście okazję do dobrej i wspólnej zabawy, ale z weselami jest tak, że jest ich zawsze niemało, także znajdzie się jeszcze szansa do wspólnej zabawy. Uszy do góry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej tego, ze nie mogłam mu pokazać tych tradycji. bo u niego inny region i inaczej wygląda. a szczerze mówiąc najbardziej mi szkoda ślubu.

      Usuń
  22. Ale nie załapałam - czemu kłułaś palce wijąc koronę, a nie poszłaś na wesele? Bo bez pary? To nadal musowo trzeba mieć parę? No chyba wszyscy wiedzą, że twoja para jest daleko i nie zawsze może przybyć na białym koniu, żeby łapać ten krawat, czy muchę...
    Nic nie rozumiem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo korona jest fajną tradycją. I bardziej kameralną. A dlaczego nie chciałam iść bez pary napisałam w odpowiedzi na post Katariny.
      A czy wiedzą? raczej niewiele osób ;) rodzice, chrzestni, dziadkowie, sąsiedzi i tyle;)

      Usuń
  23. Korona wyszła bardzo ładnie.
    Ja doskonale rozumiem, dlaczego wolałaś zostać w domu niż iść sama. Ja zrobiłabym dokładnie tak samo, bo skoro zostałam zaproszona z osobą towarzyszącą, którą mam i kocham to dlaczego mam iść bez niej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie ;) gdybym nikogo nie miała, to bym się zastanowiła, czy iśc.. a tak to mowy nie było;)

      Usuń
  24. ja tak samo bym zrobiła dlaczego iść samej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie :) samej by było głupio, bo nie jestem jakimś strasznie rozrywkowym typem.;)

      Usuń
  25. Kochana!! jeszcze nie jedna wspólna impreza przed Wami:D nie martw się :)nie ma co teraz gdybać tylko szykować się na kolejną imprę :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Korona wyszła super :) Sama tez bym nie poszła :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Osobiście jestem młodszym pokoleniem, ale muszę przyznać, że denerwuje mnie jak rówieśnicy rozmawiając z kimś piszą jednocześnie na telefonie. Kojarzy mi się to bardziej z brakiem szacunku do drugiej osoby. Nie jestem zwolennikiem fejsbuka. Potrafię wytrzymać bez telefonu, ale cóż. Czym się chwalić? Ładnie wam ta korona wyszła. Ehh nie przepadam za weselami, zazwyczaj siedzę sama pół nocy :)

    dziennik-ali.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie. czasem zdarza mi się odpisać na jakiegoś sms-a, nawet na tek koronie, że nie mam czasu i odezwę się jak skończymy... a tu non stop, bez przerwy dźwięk wiadomości... chore!

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz! :)
Nie spamuj, nie zapraszaj - odwiedzam każdego, kto zostawi po sobie ślad.
Nie bawię się w obserwację za obserwację - obserwuję tylko te blogi, które regularnie odwiedzam.
Konstruktywna krytyka mile widziana. ;-)


Wszystkie zdjęcia i teksty na blogu są mojego autorstwa (a jeśli nie, to są odpowiednio podpisane), zabrania się więc ich kopiowania bez mojej zgody!