piątek, 14 listopada 2014

O kiełbasie wyborczej...

...która przed wyborami w tym roku kiełbasą wcale nie jest (nie żebym żałowała, bo nie lubię ;-)).
Mój region - a i cały kraj pewnie też - ogarnęło przedwyborcze szaleństwo.
Począwszy od tych najmniejszych kandydatów jakimi są ubiegający się o miano radnego wsi, przez radnych powiatu na wójcie skończywszy.
W mojej miejscowości, gdzie liczba uprawnionych do głosowania wynosi trzydzieści osób kandydatów jest aż dwóch. Żeby było zabawniej jesteśmy połączeni z sąsiednią wsią, gdzie liczba uprawnionych jest niewiele większa, a liczba kandydatów to również dwoje. Tak więc niewiele ponad sześćdziesiąt osób będzie wybierało swojego faworyta spośród czterech kandydatów. Ilu z tych sześćdziesięciu w ogóle do głosowania pójdzie to już inna sprawa.
A wybierać jest z czego, naprawdę... Nie będę tutaj przedstawiać sylwetek kandydatów, choć pokazanie ich moim okiem pewnie byłoby zabawne... Niby nikomu bloga nie podawałam, tym bardziej tutaj żadnych danych, ale nie ma co ryzykować, różnie mogłoby być gdyby ktoś to znalazł. ;-)
Listonosz straszy niemal codziennie. Widząc wjeżdżający na podwórko samochód mama już wygląda kolejnych rachunków albo upomnienia za niezapłacenie jakiegoś kwitka, który się zawieruszył w stercie papierów, a dostaje na szczęście tylko kilkanaście ulotek. Drugie tyle można dzień w dzień znaleźć wetknięte w ogrodzenie.
Obecna władza wydała książkę: połowa dotyczy historii gminy, druga część to zdjęcia aktualne i opisy wydarzeń z teraźniejszości - imprez, wystaw, wycieczek. Jest co czytać, naprawdę, zwłaszcza w części historycznej, którą uzupełnia wiele archiwalnych zdjęć ze zbiorów własnych i muzeum. To chyba największy plus tej całej kampanii i strasznie żałuję, że nakład to tylko jedna sztuka na jedną rodzinę w gminie... Byłby świetny prezent! 
Do tego biuletyn informacyjny wydawany w gminie, zawierający podsumowanie kadencji. Dla mnie nic interesującego, bo wiem, co się dzieje, tyle, że zdjęcia pooglądam. I jak to z rzeczami mniej interesującymi bywa - można dostać kilka sztuk, wieszają na każdej bramie, nawet, jeśli podwórko jest zarośnięte, budynki zawalone i widać, że nikt tam nie mieszka... Jest kawałek bramy? To wieszamy!
W zeszłą sobotę do kolekcji doszła jeszcze książeczka z pieśniami patriotycznymi, tym razem ufundowana przez kontrkandydata na wójta... Nic, tylko śpiewać. ;-)
Jeden z kandydatów dba o zdrowie wyborców, zamiast ociekającej tłuszczem kiełbasy z grilla i imprezy pełnej alkoholu rozdaje... soczki jabłkowe w kartonach. ;-)

Wszystko przebija chyba wiadro z dość zabawnym obrazkiem przedstawiającym krowę.
Do tego kubki, długopisy... I znów dziesiątki ulotek.
Nawet nie chcę liczyć ile to pieniędzy, zwłaszcza tych spalonych, potarganych czy rozmoczonych przez deszcz - w postaci ulotek.
A i tak jeśli ktoś ma na danego kandydata zagłosować, to zagłosuje i bez tego typu prezentów.
Moje pierwsze wybory... Bo na poprzednie, do sejmu, nie poszłam, mimo, że już mogłam. Tam nie ma znaczenia na kogo zagłosuję, i tak do koryta dopchają się te same świnie z najwyższymi numerami na listach.
W tych wyborach, gdzie krzyżyk przy nazwisku rzeczywiście oznacza głos na daną osobę, a nie jej partię warto zagłosować. Tutaj ten głos może coś zmienić. Cztery lata temu zmienił i to bardzo! Stare układy, wszystko minęło, rozpoczęła się praca - efektywna praca. Teraz wychodzą niestety te gorsze strony... Przekręty, pozwy, podsłuchy i nie wiadomo co jeszcze. Naprawdę nie wiadomo gdzie postawić ten krzyżyk. Ale jest jeszcze czas doczytać, dopytać, dowiedzieć się jak było z tym a jak z tamtym. Pójdę na pewno.



Mam nadzieję, że mnie nie zamkną za naruszanie ciszy przedwyborczej. :D

21 komentarzy:

  1. Też idę na wybory, wiem na kogo będę głosować, zawsze jest nadzieja, ze coś zmieni się na lepsze, bo tu decydują władze lokalne. U nas jest małe miasteczko, a kandydatów bez liku. Wielu jest takich, którzy chcą być radnym, żeby mieć dodatkowe źródło dochodu ( u nas to tak min. dieta 2000 zł (netto). Ulotki, banery, plakaty, wizytówki są wszędzie. Ciekawe, czy tak szybko posprzątają to wszystko sobie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci, ze ciesze sie z tego powodu, ze ominelo mnie glosowanie. Za granica nie zawracam sobie glowy wyborami, bo kandydaci sa coraz gorsi, a ich programy beznadziejne. Co by nie powiedziec, wybrac trzeba, az wspolczuje wyborcom:).

    PS. Wpadnij do mnie na Liebstera!

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas cale miasto uslane plakatami :))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. A mówią że blondynki to głuptasy... :))))
    Bardzo mądrze prawisz, iść trzeba, żeby potem móc oceniać. Jak nie zagłosujesz, nie masz prawa narzekać.
    Nie ma wyboru idealnego, ani tu, ani za granicą. Tam są stare demokracje, a wybiera się i tak zawsze "źle". Tzn. może trochę lepiej, niż poprzednio, ale potem praktyka pokazuje różne mankamenty i nie ma na to rady. Wszyscy muszą trochę nakłamać, żeby zdobyć władzę. Potem muszą się trochę wycofać z obietnic, żeby przeforsować inne i tak to się kręci...
    Ja nie mam dylematu - muszę głosować na Gronkiewicz za to wszystko, co w Warszawie zdziałała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale macie mało kandydatów przynajmniej możecie o wszystkich coś się dowiedzieć a ja idąc przez miasto widzę co chwila inną mordkę na tych ulotkach...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie to rozśmiesza z jednej strony - ten cały szał jest dziwny. Nagle ludzie zaczynają prezentować się od jak najlepszej strony, robią plakaty (niektóre są mistrzowskie haha :D) i obrzucają się błotem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się, że żeby mieć coś do powiedzenia to trzeba iść na głosowanie.
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie jest 3 ale jeden jest bez szans bo obcy człowiek :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja reaguję na ulotki bardzo negatywnie, jeżeli ktoś tak usilnie chce przekonać mnie do siebie to reaguję ignorowaniem go. Ale z soczkami pomysł mi się podoba :) W dodatku jabłkowe, więc poniekąd na złość Putinowi ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli Cię zamkną, to do więzienia będę Ci przysyła paczki z Niemiec. ;) Głosować trzeba, bo ten co nie głosuje, może być później niemile zaskoczony.
    Pozdrawiam oraz dziękuję za wizytę! Halszka

    OdpowiedzUsuń
  11. jak ja już mam dosyć tych całych wyborów. Dobrze, że dziś się to kończy

    OdpowiedzUsuń
  12. Tyle szaleństwa.. a tu za kilka godzin będzie już po wszystkim.. ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. nie wypowiem się, bo nie głosuję.. nigdy nie byłam i nie zapowiada się zmiana.. jakoś nie mam głowy do polityki :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Owszem i tak nas też zasypywali ulotkami. Ale przewodniczący rady osobiście chodził od domu do domu i osiedlową gazetkę wręczał mieszkańcom tuż przed wyborami.
    Za to inny radny dał popis braku szacunku dla własnych wyborców. Napisał list do wszystkich mieszkańców. List był treściwy. Szkoda tylko, że nikt kompetentny wcześniej nie zrobił korekty. Błędy ortograficzne, stylistyczne i rzeczowe powalały na kolana nawet największych ignorantów języka polskiego. Żenada. Skoro nie pofatygował się napisać starannie listu we własnym interesie, to taki radny już na pewno nie pofatyguje się w cudzej sprawie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zawsze mi żal tego marnotrawstwa papieru i to nie tylko podczas wyborów, bo ulotek jest pod dostatkiem i na co dzień. Bywa, że po tygodniu wyjmuję ze skrzynki całą naręcz papierów, do których nawet nie zajrzę. Chyba każdy sklep i świadczący usługi wydają teraz swoje ulotki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jadąc przez Kraków nie mogłam już patrzeć na te wszystkie ulotki i plakaty. Marnowanie pieniędzy i niszczenie środowiska.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na filmach raczej nie śpię, ale często nie mogę się skupić, więc dlatego je rzadko oglądam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. do mnie ulotka nigdy nie "przemawia"(nie przekonuje mnie), czasami wypowiedź człowieka, ale takiego którego już znam, który prezentuje w moim mniemaniu jakąś wartość, przemawiają do mnie wyłącznie podjęte działania, a w tej kwestii jeśli chodzi o polityków to jest skromnie, zbyt skromnie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Miałam nie iść, poszłam, a co :) taka tam demokracja dla ludzi :p

    OdpowiedzUsuń
  20. U mnie stała się właściwie rewolucja: frekwencja była chyba największa od dwudziestu lat i na poziomie gminy ludzie powymieniali wszystkich, których tylko się dało. Zobaczymy, co z tego dobrego wyniknie. Za dwa tygodnie czeka nas druga tura, burmistrzowska.

    OdpowiedzUsuń
  21. A posprzątali te ulotki po wyborach?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! :)
Nie spamuj, nie zapraszaj - odwiedzam każdego, kto zostawi po sobie ślad.
Nie bawię się w obserwację za obserwację - obserwuję tylko te blogi, które regularnie odwiedzam.
Konstruktywna krytyka mile widziana. ;-)


Wszystkie zdjęcia i teksty na blogu są mojego autorstwa (a jeśli nie, to są odpowiednio podpisane), zabrania się więc ich kopiowania bez mojej zgody!