Ktoś mi niedawno powiedział, że uwielbia we mnie to, że potrafię się cieszyć z małych rzeczy... I faktycznie przez bardzo długi czas potrafiłam - z ładnej pogody, dobrego obiadu, ulubionej piosenki w radiu, miłego SMSa na dzień dobry czy wcześniejszego powrotu z pracy... Tak niewiele czasu minęło od tamtego wieczoru, a zmieniło się tyle, że czuję jakby to były długie miesiące...
Ostatnio wcale tak nie potrafię. Próbuję szukać w sobie motywacji, radości, zapełnić jakoś czas żeby nie myśleć, zrobić coś pożytecznego, ale nie wychodzi.
Rosyjskie zwroty wcale nie chcą mi wchodzić do głowy, choć ostatnio gdzieś tam w tyle głowy zaczął kiełkować pomysł potwierdzenia znajomości tego języka nie tylko procentami na maturze, ale również certyfikatem na odpowiednim poziomie.
Norweski leży jeszcze bardziej, wstyd się w ogóle przyznawać, przypomniałam sobie to, co już znam a poza tym nie ruszyłam nic. Każda próba znalezienia na YouTube filmików (bo z tego uczy mi się najlepiej) kończy się oglądaniem jakichś głupot albo zamknięciem laptopa. I nawet nie wiem gdzie posiałam podręcznik.
Kupiłam w końcu nowy aparat - może nie ten wymarzony model który chciałam, ale z pewnością ma dużo większe możliwości niż moja poprzednia cyfrówka i wyszło taniej więc różnica pewnie za jakiś czas poleci na nowe szkiełko. Chciałam zrobić post ze zdjęciami, ale nawet nie wiem co bym miała do nich dopisać. Te które chciałam wstawić są tak kolorowe, tak radosne, że wcale nie pasują do moich obecnych nastrojów. Chciałabym się w końcu z kimś umówić na jakąś "sesję", ale też chyba nie potrafię. Niby ok, wiem, nikt na początku nie potrafił wszystkiego i trzeba ćwiczyć, próbować żeby się nauczyć, ale jeśli teraz będzie fatalnie to nawet gadulstwem atmosfery nie uratuję, bo nawet nie wiem ostatnio o czym mówić.
Nawet nic nie czytam... Ja, taki mol książkowy, który potrafił w jeden wieczór wciągnąć całą powieść męczę pewien kryminał już prawie miesiąc i nawet połowy jeszcze nie mam mimo, że jest dość ciekawy. Nie potrafię się skupić, czytam jedno zdanie trzy razy a i tak nie wiem o co chodzi, nie kojarzę bohaterów w ogóle.
Jedynie jakąś tam nadzieję wiążę z pisaniem ostatnio, jest kilka rzeczy, które bym chciała ogarnąć... I mam nadzieję, że chociaż na to starczy czasu, bo wiem że motywacja będzie a te najgorsze chwile zawsze są dla mnie impulsem do klepania w klawiaturę na tematy różnorakie.
Szydełkowce też idą do przodu, choć mozolnie, bo są strasznie czasochłonne. Idąc za głosem pań udzielających się na facebookowych szydełkowych grupach postanowiłam się zabrać już teraz za gwiazdki świąteczne. Tak, wiem jak to brzmi: sierpień jeszcze, gdzie tam grudzień i Boże Narodzenie... Jednak potrzebuję czegoś małego, czegoś co skończę w mniej niż godzinę i nie będę się denerwować, że mija kolejny dzień a robótka nic nie rośnie - jak w przypadku dużej serwety którą się ostatnio zajmowałam.
Nie ogarniam siebie, nie ogarniam tego, co się dzieje dookoła mnie. Wyobrażałam sobie to wszystko zupełnie inaczej... Chciałam żeby było inaczej i mimo że na początku wierzyłam, że mimo wszystko może się udać to z każdym dniem coraz bardziej dociera do mnie że jednak nie potrafię zapomnieć o tym wszystkim i iść za głosem serca. Będzie bolało jeszcze długo.
Nigdy nie byłam w takim momencie życia, kiedy stałam w jakimś punkcie przez dłuższy czas i nie wiedziałam którą drogę wybrać.
Tak, wiem, nie przewidzę z wyprzedzeniem wszystkich konsekwencji i wiem, że każda decyzja ma swoje i dobre i złe następstwa. Problem jednak w tym, że tych złych ostatnio jest już naprawdę zbyt dużo.
Nie żałuję tego co było, jedyne czego mogę żałować to tego, że wszystko potoczyło się właśnie w taką stronę, najgorszą z możliwych.
Wiem, że nie powinnam tu pisać zbyt dużo, od dawna starałam się pisać tutaj jak najmniej o swoich uczuciach, iść bardziej w to co lubię, to co mnie zastanawia...ale ostatnio nie potrafię. Muszę się gdzieś wygadać, choć wiem, że i to miejsce nie jest zbyt dobre. Nie chcę, żeby bolało bardziej, nie chcę zranić w żaden sposób, nawet słowami tutaj. To jedyna rzecz jakiej jestem teraz pewna w życiu.
no cóż czasami potrzeba czasu by na wszystko spojrzeć z dystansu, nie chce nic doradzać, po prostu trzeba żyć dalej i zwyczajnie poczekać na to co jeszcze los przyniesie
OdpowiedzUsuńczekanie sprawi, że wszystko pójdzie jeszcze dalej i jeszcze bardziej się zagmatwa... trzeba działać jakoś.
Usuńto jak jeszcze jest czas na działanie to działaj
UsuńTo taki swoisty czas żałoby uczuciowej, pozwól, żeby się wypaliło, żeby się wyciszyło, daj się ponieść fali, nie zawsze wszystko musimy ogarniać. Nawet ludzie bez problemów w związkach miewają okresy stagnacji, coś by sie chciało, ale nie wiadomo co...moze właśnie fotografia wypełni tę pustkę?
OdpowiedzUsuńmoże, bo dużo zdjęć robię i korzystam z tego że jeszcze lato, kwiaty, masa kolorów... tylko nie umiem tutaj tego potem odpowiednio pokazać.
UsuńPróbuj, zamieść kilka, może czytelnicy podpowiedzą co dalej, tak czasem bywa, że pomysł przychodzi z zewnątrz.
UsuńTaki stan jest chyba naturalny w tej sytuacji.Pocieszę Cię,w większości przypadków to mija samo,po pewnym czasie,naturalnie się kończy ten czas stagnacji i żalu.
OdpowiedzUsuńBędzie lepiej!
https://sweetcruel.wordpress.com/
mam nadzieję, bo dzisiejszy wieczór to znów jeden wielki dół, choć już było ciut lepiej...
UsuńPisz śmiało o uczuciach jeżeli Ci to tylko w jakiś sposób pomaga.
OdpowiedzUsuńUczyłaś się rosyjskiego? Skąd pomysł na norweski?
Nie zawsze da się wszystko ogarnąć...
nie powinnam... nie powinnam tego bloga pokazywać, może wtedy bym mogła... a tak to nie potrafię, bo wiem że może kogoś zaboleć, a ja bym wszystko zrobiła żeby nie bolało, nawet jeśli mam milczeć.
UsuńRosyjskiego uczyłam się w sumie 9 lat, a norweski mnie zainteresował po przeczytaniu książek Margit Sandemo i Jo Nesbo... Chciałabym kiedyś w oryginale wciągać. :)
To pisz a nie publikuj - to też jakieś rozwiązanie.
UsuńTeż uczyłam sie rosykskiego przez 6 lat - w podstawówce i gimnazjum, ale niwiele z tego pamiętam. A norweski jest trudny?
A tak to mi się często zdarza pisać, zwłaszcza nocami.
UsuńTrudny hm.. w sumie jakbym znała lepiej angielski czy cokolwiek z niemieckiego to by lepiej szło, bo gramatyka jest podobna, więc by zostały tylko słówka... no ale jakoś się wygrzebię, w końcu chciałabym tam kiedyś jechać na dłuższą wycieczkę :)
najlepszą metodą byłoby napisanie gdzieś na kartce tego co boli a potem podarcie kartki. pomaga:)
OdpowiedzUsuńmuszę spróbować.:)
UsuńTez mam takie okresy, że nie mogę książki ruszyć. W czerwcu i do połowy lipca nie przeczytałem nic, a w ostatnie 2 tyg. lipca aż 4 książki. Taki marazm, czy coś...
OdpowiedzUsuńDokładnie... Ale ten rok to jakaś masakra, nie wiem co ja w podsumowaniu czytelniczym 2016 napiszę jak dalej tak będzie :O
UsuńMnie też ostatnio trudno jest się zmotywować. Dopadł mnie marazm i ciężko mi z niego wybrnąć. A pisanie o uczuciach pomaga, wiem to po sobie!
OdpowiedzUsuńPomaga pomaga :) niestety nie wszystko można napisać tutaj... ale do szuflady też się da;)
UsuńMasz ogromnie ambitne plany - certyfikat z rosyjskiego, norweski, szydełkowe gwiazdki, fotografia... czuję się mała przy tym... jak ktoś już radził, po prostu pokaż zdjęcia, opis może sobie poczekać:)
OdpowiedzUsuńCzasem jak ambicje są zbyt duże to właśnie nic z tego nie wychodzi... Lepiej się wziąć za jedno konkretnie niż za kilka po łebkach...
UsuńCzemuż to uczysz się ruskiego? :> Powinnaś pooglądać odcinki StopHam na youtubie. Dzięki temu świetnie nauczyłem się zdania "tut je tratuar" :P
OdpowiedzUsuńNapisz u mnie komentarz jeszcze raz, bo najwyraźniej dobrze Ci internet odcięło na chwilę.
W szkole mi kazali, a potem się wkręciłam. ;) Sprawdzę na pewno.
UsuńKażdy z nas przechodzi takie stany, takie jest nasze życie, ja z pewnością mogę napisać, że doświadczenia nas wzmacniają i choć na początku odbierają nam wszelkie chęci i siły, potem jak przez nie przejdziemy to jesteśmy mocniejsi.
OdpowiedzUsuńJa w takich chwilach często pisze, często do pamiętnika tyle że na tablecie zabezpieczonego hasłem żeby nic nie dostało się w nie powołane ręce :)
To prawda, trzeba przez to przejść, wyciągnąć wnioski i wrócić z większą siłą. Niestety to nigdy nie dociera od razu i trzeba swoje przecierpieć.
UsuńCzasami trzeba dać czasowi działać... więc daj czasowi czas.
OdpowiedzUsuńMoże to pomoże, racja.
UsuńWiesz to jest Twój blog możesz tu pisać co chcesz ;)
OdpowiedzUsuńEch dobrze Cię rozumiem mi też fiński średnio idzie,angielski też kończy się na mówieniu w tempie ślimaka jakkolwiek.
Nie będę Cię niestety motywować,bo sama nie mam motywacji do robienia testów na prawko także rozumiem Cię bardzo dobrze. Jednak wydaje mi się,że mimo wszystko trzeba próbować,bo nikt za nas tego nie zrobi. Jak mówi kapsel spod Tymbarka : ,,Co masz zrobić dziś zrób dziś'' i myślę,że jest w tym sporo prawdy. I nie chodzi tu od razu o nie wiadomo jak wielkie rzeczy. Wystarczą te mniejsze choćby te gwiazdki,które robisz ;)
Niedługo zobaczysz zła passa minie i znowu będziesz miała chęć do nauki ;)
Fiński to ta sama grupa w sumie, nie wiem czy podobne, bo samych norwegów w różnych częściach kraju ciężko zrozumieć a co dopiero inny kraj.. Ale życzę powodzenia w nauce, przyda nam sie na pewno:)
UsuńTeż zarzuciłam czytanie. Czyżby faceci ogłupiali? Heh...
OdpowiedzUsuńa faceci to nie wiem...
Usuńwiesz sama ile było hien na photoblogu, tutaj też są. :/
OdpowiedzUsuń