sobota, 30 lipca 2016

Optymizm zaginął...

Znów, mimo naprawdę szczerych chęci, nie było mnie tu kolejny miesiąc. Nie oznacza to, że pisać nie próbowałam - dość często otwierałam to okienko nowego posta, ale jedyne co się w nim pojawiało to ten irytujący, nieustannie ponaglający swoim miganiem kursor.
Napisałam wprawdzie przez ten okres dwa teksty, może nie najdłuższe (jak na moje możliwości), ale oba przestały być aktualne zanim zdążyłam je sformatować i kliknąć 'opublikuj'. 
Od kilku dni zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej będzie usunąć to wszystko, albo choć zablokować dostęp, żeby wpisy zostały tylko dla mnie... ale ostatniej nocy znów nie mogłam spać, znów leżałam wtulona w mojego uroczego puszystego przyjaciela i czytałam te wpisy, jeden po drugim. Te kompletnie o niczym, zwykłe zapychacze, nominacje LBA, które przypominały mi dlaczego od tylu lat bawię się w przeróżnego rodzaju blogi, a przede wszystkim te, które mówiły o tym co mi siedzi głęboko w serduchu - strachy, miłości, tęsknoty, wahania. Mimo że te wpisy były czasem niezrozumiałe (po czasie nawet i dla mnie) to jednak szkoda mi wywalać to wszystko. Tak, jestem zbyt sentymentalna.
Wiele rzeczy się zmieniło przez ostatnie lata.
Rap zamieniłam na zdecydowanie cięższe brzmienia i choć Szad, Zeus, Taco Hemingway i nieśmiertelny Magik robią wszystko, żeby pozostał we mnie ten sentyment to obecnie zdecydowanie bliżej mi na Woodstock niż Hip Hop Kemp.
Książki też się zmieniły. Ograniczyłam snucie się po nierealnych, nierzadko wyidealizowanych fantastycznych światach pełnych magii, elfów, smoków i mężnych rycerzy na pięknych koniach, za to coraz częściej wchodzę w światy rzeczywiste, pełne krwi, zdrad, tajemnic i zbrodni. 
Inne ciuchy, zainteresowania, znajomi.
Teoretycznie inna ja.
Ale w środku nic się nie zmieniło.
Dalej jestem tak samo pokręcona.
Dalej nie ma we mnie nawet odrobiny tego zdrowego egoizmu, żebym czasem pomyślała o sobie, nie tylko o innych, żebym nie przejmowała się non stop tym, że moje decyzje zawsze kogoś skrzywdzą...bo wszystkich nie da się uszczęśliwić choćbym nie wiem jak chciała. I mimo, że mam tego pełną świadomość to nie potrafię zrobić nic, żeby to zmienić.
Ostatnie tygodnie to jedna wielka masakra. Milion myśli na minutę, dylematy mniejsze i większe. Jedne marzenia umierają, inne się rodzą.
A w tym wszystkim ja, z poobijanym serduchem. Optymizm i wiara w to, że zawsze musi być dobrze ulatuje... I zostaje wielka niepewność.
Tak, jestem idiotką. Wiem, że prawdopodobnie wypuszczam z rąk największe szczęście jakie mogłam znaleźć w życiu... Tylko dlatego, że nie potrafię trzasnąć drzwiami i iść dalej naprzód nie patrząc na to, co było, nie zastanawiać się co mogłoby być... Tak bardzo chciałabym być taka jak kiedyś, tak bardzo chciałabym umieć zaryzykować, nie patrzeć że to kogoś skrzywdzi, że to znów kilometry i to o ponad 500 więcej... Chciałabym tylko to jedno serduszko.
Niech mnie ktoś strzeli w łeb, tak porządnie, żebym się ogarnęła...


I przynajmniej jeden plus z tego, będę tu zdecydowanie częściej.

37 komentarzy:

  1. O matko, czy dobrze odczytuję, że u Ciebie też zawirowania życiowe? Chciałabym się mylić, bo ostatnio albo milkną blogi, albo kończą się miłości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawirowania to chyba mało powiedziane, jakieś tornado się szykuje...

      Usuń
  2. A jesteś pewna, że chcesz wypuszczać to szczęście?
    Chętnie strzeliłabym Cię w łeb, ale wirtualnie to chyba nie pomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wirtualnie to już ktoś strzela dość regularnie i nic nie pomaga... Tzn może i pomaga, ale malutko. A czy chcę... nie, ale chęci niestety nie zawsze wystarczają.

      Usuń
  3. Każdy się zmienia z wiekiem, dojrzewa, staje się doskonalszy, porażki się zdarzają to normalne. Ważne, żeby szybko o nich zapomnieć, ważne żeby nie dać się im zabić i wyjść ze wszystkiego mocniejszym. Tego Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, wszystko się zmienia... a czy to porażka... nie wiem czy można to tak nazwać, ale trzeba wyciągnąć wnioski, fakt.

      Usuń
  4. Z biegiem czasu zmiany są nieuniknione. I te dotyczące wszelkich gustów, i te życiowe.
    Dobrze, że jesteś z powrotem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niby tak... ale niektóre zmiany są przerażające :(

      Usuń
  5. Sentymentalizm nie jest zły, czasami fajnie do czegoś wrócic i poczytać co kiedyś się czuło, jak się funkcjonowało.
    Każdy z nas ma okres w swoim życiu, że czuję się zagubiony i bezsilny.

    A do "urazania innych " to znam to bo kiedyś też byłam taka, bardziej martwilam się o innych niż o sobie, rezygnowalam z mojego czasu, żeby komuś było lżej i lepiej i niestety nie raz się na tym przyjechałam, ale dzięki temu nauczyłam się zdrowego egoizmu, bo wiem ze później ja cierpię choć chciałam dobrze dla kogoś więc musiałam nauczyć się podejmować decyzje które nie były wbrew mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, przeważnie jak się ma za miękkie serce to się dostaje porządnie po tyłku. Ludzie perfidnie wykorzystują czyjąś dobrą wolę.

      Usuń
  6. Ja kiedyś pisałam pamiętniki, potem nastoletniego bloga, ale w momencie, gdy znalazłam swoje miejsce w życiu, przestałam wracać do przeszłości. Zobaczysz, że i z Tobą tak będzie. W końcu będziesz szczęśliwa tutaj, gdzie jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki za ogarnięcie się i pójście najlepszą dla Ciebie drogą!
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. kochana co się dzieje??? martwim się:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio zastanawiałam się co u Ciebie...no właśnie co się dzieje? Ja mogę i wirtualnie trzepnąć? Chcesz? Poza tym intensywne myślenie, rozpamiętywanie itp... nie zawsze wychodzą nam za dobrze. Czasami trzeba wybrać między sercem a rozumem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba, niestety są to ciężkie wybory nawet jeśli serce bardzo chce... Nie wiem czy wirtualnie coś pomoże, ale jeśli jest nawet cień szansy, że jednak tak, to poproszę.

      Usuń
  10. Poobijane serducho? :( Co się dzieje? :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Życzę poukładania sobie wszystkiego w głowie i w życiu oraz mądrych decyzji niepodejmowanych pochopnie.
    Jakby co, to zawsze możesz napisać prywatnie- maila masz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pochopnie nie umiem i czasem żałuję..
      dziękuję.

      Usuń
  12. Podobno najgorsze co można w takich razach powiedzieć to:
    Ależ nie jesteś idiotką!
    No to może jesteś, tylko że to niczego do sprawy nie wnosi.
    Twoje decyzje na pewno nie "zawsze kogoś krzywdzą", taka dobra to nawet moja teściowa nie jest. Choć zbliża się do ideału...
    Po prostu się wahasz, bo nikt nie jest taki mądry sam z siebie. Ja to wiem po 3 latach terapii z najlepszą terapeutką na świecie. Przedtem byłam zdecydowanie większą idiotką, tyle że działałam w dobrej wierze... Ale dobra wiara i chęci... to wiesz...
    Nie panikuj. Spróbuj sobie wszystko poukładać w głowie. Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, chce się dobrze, a wychodzi jak zwykle...
      Nie panikuję... jeszcze, bo czas mija, jest go coraz mniej, wszystko idzie coraz dalej i trzeba się będzie w końcu określić...

      Usuń
  13. To jak znajdziesz kogoś takiego to ja też poproszę, bo u mnie wciąż tragedie, odechciewa się wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musi być w końcu jakoś lepiej.. choć troche:(

      Usuń
  14. No cóż dobrze,że jesteś ;)
    A zmiany w nas zazwyczaj następują bardzo powoli wręcz niezauważalnie, więc na pewno niedługo jakieś zauważysz.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czasami lepiej nie podejmować pochopnych decyzji pod wpływem złych emocji. Na przykład decyzji o zlikwidowaniu blogu.
    Mój znajomy napisał wiele świetnych wierszy. Na kartkach. Kiedyś pod wpływem złych emocji i po alkoholu spalił je wszystkie, a nie miał zapisanych na laptopie ani nigdzie indziej.
    Na drugi dzień strasznie żałował, ale było już za późno.

    Pisałem kiedyś inny blog. Zlikwidowałem go po długim przemyśleniu i cieszę się, że to zrobiłem.
    Tak samo wyrzuciłem z laptopa i podarłem kartki z 70% moich wierszy. Bo były słabe, infantylne, banalne itd.
    Ale 30% zostawiłem, bo było mi żal wszystko zniszczyć.

    Pozdrawiam i życzę Ci wszystkiego najlepszego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czasem można się czegoś pozbyć zbyt pochopnie i żałować, dlatego bardzo się cieszę, że jednak nie wywaliłam znów wszystkiego w kosmos.

      Usuń
  16. Czy zablokować dostęp do bloga? Zależy od Ciebie samej - w sensie jak się z tym czujesz, że pokazujesz publicznie swoje prywatne życie. Jeśli ok, to nie ma sensu blokować :) (ja też prowadzę prywatnego bloga ale mam zablokowany bo tak mi jest wygodniej: nie muszę liczyć się ze słowami ani stosować żadnej cenzury. A publicznie to tylko blogi tematyczne).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż tak dużo tutaj nie pokazuję... no i w zasadzie anonimowo, bo nikt ze znajomych o blogu nie wie, a po tym co tutaj wstawiam ciężko mnie znaleźć w realnym życiu.

      Usuń
  17. Ja też nic nie wiedziałam o poobijanym serduchu.
    Pozdrowienia od dawnej nemezis :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Smutno się zrobiło :-(.
    Mam nadzieję że to chwilowe. Młodość ma swoje zawirowania i chyba zostałaś porwana przez jedno z nich :-(. Wierzę jednak że wszystko się jakoś ułoży. Życzę wszystkiego dobrego. Głowa do góry . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, można powiedzieć, że mnie porwało, wciągnęło konkretnie.. ale mam nadzieję, że uda sie jakoś z tego wyrwać i poukładać wszystko.

      Usuń
  19. to prawda... choć czasem tak bardzo chciałoby się wcześniej wiedzieć co będzie...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! :)
Nie spamuj, nie zapraszaj - odwiedzam każdego, kto zostawi po sobie ślad.
Nie bawię się w obserwację za obserwację - obserwuję tylko te blogi, które regularnie odwiedzam.
Konstruktywna krytyka mile widziana. ;-)


Wszystkie zdjęcia i teksty na blogu są mojego autorstwa (a jeśli nie, to są odpowiednio podpisane), zabrania się więc ich kopiowania bez mojej zgody!