Wracam do formy, taa, jasne. Większej bzdury tutaj chyba nigdy nie napisałam... No, może poza jedną, w jakimś nieokreślonym bliżej zaćmieniu mojego umysłu, ale została ona szybko skorygowana. Ta ostatnia nie została i dalej sobie wisi, że posty będą, mimo, że od ostatniego już ponad dwa tygodnie minęły i co najgorsze nie zanosi się na poprawę.
Dzieje się sporo, tylko że ja jakoś ostatnio nie potrafię tego ubrać w słowa. Każda moja próba napisania tu czegokolwiek kończyła się jedynie nerwowym miganiem kursora w pustym okienku...czasem w trochę mniej pustym, ale efekt końcowy był ten sam - zamknięcie dokumentu bez zapisania zmian.
Przetrwałam tu dobrze ponad rok, bo w sumie lato blisko i stuknie mi dwójka na blogspotowym liczniku, byłam mokrą zimą, gorącym, pracowitym latem i myślałam, że już żadna siła mnie stąd nie ruszy w najbliższym czasie.
Bardzo się myliłam.
Już widzę, że dzieje się to, co działo się zawsze kiedy znikałam z jakiegoś miejsca. Brak konkretnych wpisów, choć w folderze cała lista tematów.
Bałagan w komentarzach, rozmowach.
Wielkie zaległości u obserwowanych.
Nie, nie jest mi tu źle... Tylko ostatnio jakoś nie mogę sobie poradzić ze swoimi myślami na temat tego co będzie. I to się w moim przypadku przejawia niestety prawie tylko i wyłącznie blokadą pisania - nie tylko tutaj.
Wiosna przyszła i chyba się gdzieś schowała zabierając ze sobą słońce, a ja już się zdążyłam przyzwyczaić do promieni budzących co rano, do koszulek z krótkim rękawem i blasku łapanego przez soczewki aparatu.
Etap wspólnego mieszkania zbliża się wielkimi krokami, po kilku niepowodzeniach i niezbyt fajnych historiach z ukrytymi informacjami o wybranych mieszkaniach znaleźliśmy wreszcie to odpowiednie. Teraz pozostaje tylko czekać na decyzję o kredycie i inne papiery, wreszcie na swoim, tylko we dwoje.
Zbliża się też nowa praca, na razie tutaj, bo nie wiedzieliśmy ile czasu jeszcze zajmą wszystkie formalności, a skoro była okazja to trzeba korzystać a nie siedzieć bezczynnie na tyłku odliczając każdy dzień. Co potem 0 zobaczymy.
Marzenia znowu zaczęły wypełzać z szuflady, a ja zamiast przytrzasnąć im paluchy jeszcze powoli uchylam im to wyjście...ale przecież jestem mistrzynią bezsensownych decyzji.
A tych przede mną sporo, tutaj i tam.
I oby tych bezsensownych było jak najmniej, choć niektóre sytuacje kuszą... jak cholera. I im więcej czasu tym trudniej mi to wszystko ogarnąć, poucinać do bezpiecznych, ogólnie przyjętych norm. Nie, nie żałowałabym.
Wczoraj trzy mecze, Unia, Wisła, reprezentacja Polski.
Na temat pierwszego wolałabym się nie wypowiadać wcale, tak dostać w tyłek na inaugurację sezonu to mało kto potrafi... Jaskółki jak widać potrafią. Za tydzień pierwsze spotkanie na Zbylitowskiej, oby było lepiej.
Wisła trochę bardziej optymistycznie, choć po trzech ostatnich wysokich wygranych narobili nadziei na wiele więcej niż remis 1:1. A było tak blisko!
I tylko szczypiorniści nie zawodzą, taki mały miły akcent na zakończenie sportowej soboty.
czyli się dzieje, nowa praca, mieszkanie, zmiana trybu życia nie dziwota, że brakuje czasu na bloga, no i jeszcze wydarzenia sportowe
OdpowiedzUsuńdokładnie ;)
UsuńDecyzje trzeba podejmować, to fakt. Życzę zatem powodzenia!
OdpowiedzUsuńdzięki, dzięki :)
UsuńO, jakie zmiany idą :) Wspólne mieszkanie, super:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
zmiany zmiany, oby na lepsze...
UsuńSpokojnie, takie blogerskie obietnice bez pokrycia to chleb powszedni bowiem jesteśmy tylko ludźmi i o ile blog nie jest miejscem pracy naprawdę trudno o regularność. Pisanie dla pisania to też żadna sztuka, więc pod wewnętrznym przymusem ciężko sklecić coś fajnego. Trzymam kciuki za Twoją wenę i posty :)
OdpowiedzUsuńdokładnie, nie ma co się zmuszać... ale szkoda też olać.
UsuńKiedy się w życiu codziennym wiele dzieje to ciężko jeszcze ogarnąć blog. Na napisanie wpisu, odpowiedzenie na wszystkie komentarze oraz odwiedzenie wszystkich czytelników też potrzebny jest jakiś czas. A czas z gumy nie jest i go niestety czasami brakuje. Ale mądry Bloger to zrozumie. A może po prostu potrzebujesz zacząć od nowa z nowym blogiem i nowym pomysłem na siebie?! Ciekawa jesteś. Nie znam żadnej Kobiety oprócz Ciebie, która się tak orientuje na piłkarzach, meczach i w ogóle w sporcie <3
OdpowiedzUsuńnie nie, lepiej zostać tutaj. może się rozkręci już, mam nadzieję.
Usuńznów zaproszenia masz, czy coś mnie ominęło?
No czytam, że buzuje Ci w głowie i ciężko wszystko ogarnąć, ale może czas podejmie decyzje za Ciebie, bo jak mówią co ma być to będzie...
OdpowiedzUsuńŻyczę rozwiązania wszystkich spraw po Waszej myśli:-)
jakoś idzie... ale nie powiedziałabym, że z górki.
UsuńCieszę się, że wspólne mieszkanie i to jeszcze na swoim zbliża się dużymi krokami! ;)
OdpowiedzUsuńjeszcze zejdzie..
Usuńmnie sporty nie parają kiedyś Małysza oglądałam teraz wolę sobie książkę poczytać:D pokażecie foty z lokum jak już się zagospodarujecie?:)
OdpowiedzUsuńjeszcze daleko do tego.
UsuńMam podobnie, chociaż wiele się dzieje, to nie potrafię niczego ubrać w słowa.
OdpowiedzUsuńjakiś zastój blogowy ostatnio.
UsuńCóż, blog to też czas, sama złapałam się na tym, że poświęcałam tego czasu jednak za dużo na życie w wirtualnym świecie, zapominająć, że trzeba przecież wcielać w prawdziwe życie te wszystkie fantastyczne pomysły, które znajduję w blogosferze. Stąd i mnie mniej już w tym roku, ale zachciało mi się trochę więcej żyć w realu ;-) Wszystko ma swój czas.
OdpowiedzUsuńno tak, sporo czasu też pochłania, ciekawość co u innych, odpowiadanie na komentarze... ale cieszy.
UsuńŻyczę Wam świetnego mieszkania na swoim, a Tobie znalezienia dobrej pracy:)
OdpowiedzUsuńCo do weny, to ja tak miałem w tamtym roku. Pisanie szło mi strasznie słabo. Pisałem rzadko.
Jedno z postanowień na 2016 rok to częstsze pisanie na blogu i komentowanie innych blogów. Na razie mi się to udaje.
Ale czasami jest tak jak pisał ksiądz Twardowski:"Spróbuj nie chcieć jej wcale, wtedy przyjdzie sama".
Pozdrawiam:)
może to i dobry sposób... trzeba szukać pozytywów.
UsuńMam nadzieję, że jednak chęć do pisania Ci wróci:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że coraz bardziej zbliża się ten dzień, w którym będziecie mogli razem zamieszkać.
A decyzje podejmiesz sensownie:) Ja w to wierzę:)
oby, oby.
UsuńBlondyneczko zobaczysz wszystkie Twoje myśli się ułożą a niepewność czy wszystko zagra w Twoich sprawach czmychnie;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i słonecznie pozdrawiam;)
dziękuję bardzo!
UsuńJakoś to będzie, tak jak w życiu, jak i z blogiem. Ja tam zresztą uważam, że lepiej nie pisać, niż pisać na siłę, a mała przerwa zawsze dobrze robi. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńbyle tylko nie była zbyt długa..
UsuńMistrzynią bezsensownych decyzji kiedyś byłam ja :p Mam nadzieję, że poukładasz sobie wszystko tak jak chcesz. Powodzenia w nowej pracy.
OdpowiedzUsuńoby :) dziękuję.
UsuńJeśli jesteś rocznik 93, to tak - jestem z Twojego :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie też tak miałam - nic nie mogłam napisać, cały czas ta blokada, no ale w końcu przeszło. Fajnie, że znaleźliście mieszkanko, mam nadzieję, że będzie odpowiednie :)
tak, 93.
UsuńNiestety czasami też pogoda płata nam figle i wraz z nią przychodzi nam dużo myśli, ja czasami zauważam że wraz z pochmurnymi dniami coraz więcej plata mi się myśli i zaczynam wszystko analizować. O ile byłoby nam łatwiej, gdyby słońce było z nami od początku wiosny do końca lata.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żebyś jak najmniej myślała i niepotrzebnie się nakręcała, choć wiem jakie to trudne powstrzymać się od myślenia no i niech wszystko jak najlepiej się ułoży z nowym mieszkaniem i innymi sprawami :)
to prawda, pogoda też ma wpływ na to, co czujemy... słońca braknie i od razu jakoś mniej optymizmu...
UsuńJakbym czytał o sobie - tyle myśli a nie mam wystarczającego samozaparcia, żeby siąść i o tym napisać...
OdpowiedzUsuńKredycik? No to będziecie ze sobą na amen :P.
taa, zobowiązania trzymają bardziej niż miłość.
UsuńPo prostu, na pisanie człowiek nie ma czasem weny, czasem czasu...i nie ma co się załamywać ani kajać, zwykła rzecz:)
OdpowiedzUsuńI rety...sami się teraz z kredytami i decyzjami szarpiemy, łączę się w bólu:D
może i zwykła, ale już niejeden mój blog przez to umarł i strach trochę;/
Usuńciężkie decyzje, uh ;/
Widzę że w Twoim życiu będą pozytywne zmiany, będzie nowa praca i lepiej w życiu prywatnym, mocno trzymam kciuki aby było tak jak sobie wymarzyłaś...
OdpowiedzUsuńwiele jest możliwe, tylko pozytywnych zmian życzę
Nie ty jedna masz okresy twórczej niemocy. Nie poddawaj się, bo zgnuśniejesz. O tych marzeniach z szuflady też można pisać:)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmoże jakoś się uda z tego wygrzebać.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńEtap wspólnego mieszkania to ważny etap, podobnie jak nowa praca, trzymam kciuki aby wszystko się udało bo zasługujesz na szczęścia
dziękuję bardzo.
UsuńI jak? JUż mieszkacie razem? Opowiadaj :)
OdpowiedzUsuńnie, jeszcze nie ma o czym.
UsuńWitaj, coś w tym pomieszaniu z poplątaniem rezonuje z tym, co mnie się kołacze po głowie. Dezorientacja jak zapowiedź procesu twórczego, czy oznaka zmęczenia? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpojęcia nie mam... ale może już będzie dobrze...
UsuńJa w kwietniu tego roku też tak mam :-).
OdpowiedzUsuńdziwny czas...
Usuńczasami przychodzi taka blokada.. ale nie można jej wtedy się poddać :) Pisać, pisać- nie od razu publikować, ale pisać, choćby dla samej siebie :)
OdpowiedzUsuńOoo.. to duże zmiany, bo i mieszkanie i praca.. trzymam kciuki zatem! :)
ciężko pisać... ale może już będzie lepiej.
UsuńHehe nie wiedziałam że kibicujesz drużynie piłkarskiej z mojego miasta ;) Kiedyś zjeździłam kawał Polski z Jaskółkami :)
OdpowiedzUsuńwww.kropka-za-oceanem.com
nie tylko piłkarskiej, żużlowej też. ale są najlepsi!
UsuńHej! Dawno mnie u Ciebie nie było. Własnego bloga także zaniedbałam. Wieczny brak czasu. U mnie dużo się dzieje, niestety nic dobrego więc nawet nie mam siły pisac.
OdpowiedzUsuńtrzy-m.blog.onet.pl
jakiś taki dziwny czas... oby minęło.
UsuńTo ja się ostatkiem woli mobilizuję, żeby wydusić z siebie kilka słów, a Ty mi o uciekaniu stąd piszesz? Ale w sumie kto ma to zrozumieć lepiej niż ja, która milczałam przez ponad rok. Też myśli mam w sobie całą kopę, ale jakoś słowa przychodzić nie chcą.
OdpowiedzUsuńNo dokładnie... eh, nie wiem co to za czas, wszystko jakieś takie pod górkę...
UsuńTej, krankenhaus, weź coś nowego napisz.
OdpowiedzUsuńno napisałam.
Usuń